David Gaider jest kanadyjskim pisarzem mieszkającym w Edmonton, w prowincji Alberta. Od roku 1999 pracuje dla firmy BioWare zajmującej się tworzeniem gier komputerowych. Jest głównym scenarzystą gry "Dragon Age: Początek". Napisał również trzy powieści na podstawie gry "Dragon Age". "Utracony tron" jest pierwszą częścią serii opowiadające o królestwie Ferelden, w którym panuje okrutny uzurpator Meghren. Dlaczego sięgnęłam po tą powieść? Nie dlatego, że chciałam sprawdzić jak będzie wyglądać historia stworzona na podstawie tej gry. Szczerze mówiąc to nawet nie miałam do czynienia z tą grą. Mimo to słyszałam o niej co nie co. Chociaż okładka nie specjalnie mi się podoba, to jednak książka wpadła mi w oko, przez co musiałam ją przejrzeć i postanowiłam dać jej szansę. Czy postąpiłam słusznie? Tak, mnie osobiście naprawdę wciągnęła ta powieść i chociaż nie jestem zadowolona z niektórych wątków, czy nawet zakończenia, to muszę przyznać, że spędziłam przy niej naprawdę świetne chwile.
"Powtarzał, że w tych wyjątkowo trudnych czasach należy trzymać się razem, ponieważ w jedności tkwi siła."*
W Ferelden panuje uzurpator Meghren. Nie jest on prawowitym królem, prawdziwa Królowa Moira jest Rebeliantką, która z przyczyn bezpieczeństwa musi zamieszkiwać razem ze swoim synem i poddanymi w lesie, w namiotach. Jednak pewnego dnia uzurpator postanowił w końcu wziąć się za rebeliantów. Uknuł intrygę, przez co królowa została zabita przez swoich własnych ludzi. A teraz to oznacza, że prawowitym Królem został jej osiemnastoletni syn Maric. Jednak młodzieniec nie jest w stanie dopuścić do siebie tej myśli. Uciekając przez las, przed mordercami jego matki wpada na Loghaina, który razem z innymi ludźmi, którzy nie są w stanie żyć w państwie władanym przez Meghrena, chowa się w lesie. Teraz dołączył do nich też Maric, niestety oni jeszcze nie wiedzą, że to źle się dla nich skończy. Loghain dowiaduje się prawdy o Maricu. Niespodziewanie na ich obóz napadają zbrojni. Gareth, opiekun obozu i ludzi, ojciec Loghaina, wygania go razem z księciem, każe im uciec, każde księciu przeżyć. Niestety przez ten atak umiera Gareth. Chociaż młody rozbójnik nie jest przekonany do Marica, właściwie to nawet jest na niego zły za śmierć swojego ojca, to jednak pomaga mu przetrwać. Razem uciekają przed pościgiem, razem spotykają wiedźmę, która ratuje ich życie, razem odnajdują rebeliantów, razem walczą. Maric odnajduje Rowan, dziewczynę, która jest mu przeznaczana, jest przeznaczona zostać jego królową. Jednak ta trójka spędza ze sobą tyle czasu, że ich relacje zmieniają się. Książę poznaje elfkę, inną kobietę, jednak jeszcze nie wie, że poznanie ją zmieni wszystko w jego życiu. Tymczasem rebelianci pod wodzą znakomitych wojowników i samego Marica niszczą wojska uzurpatora. Oczywiście nie zawsze udaje im się wyjść z tego szczęśliwie. Przez wiele zdrad i oszustów ginie wiele dobrych ludzi. Jednak czy Maricowi uda się zdobyć tron? Czy w Ferelden w końcu będzie panował prawowity i dobry władca? Czy wszystko zakończy się szczęśliwie?
"Masz pojęcie, jak długo udaję księcia? Udaję, że jestem tym człowiekiem, na którego wszyscy patrzą z nadzieją. Kimś, za kogo chcą walczyć. Kimś, kogo chcą ujrzeć na tronie. (...) Wyobrażasz sobie, co się stanie, jeżeli się uda? Ludzie zobaczą, że to był żałosny żart. Może lepiej, jeżeli wszystko skończy się tutaj."**
Biorąc się za "Dragon Age: Utracony tron" spodziewałam się książki skupionej głównie na walkach, na zbrodniach i na intrygach. Zdziwiłam się trochę, gdy okazało się, że autor wprowadził tutaj nawet wątki miłosne. Przyznam, że na początku byłam za to na niego zła. Jednak z każdym rozdziałem coraz bardziej się przekonywałam, że ten wątek tylko doskonale uzupełnia tę powieść. Akcja nie grzęzła ciągle w jednym miejscu, więc przeczytałam ją dosyć szybko. Gdy zbliżałam się coraz bliżej końca, chciałam mieć od razu u siebie kolejną część by móc od razu zabrać się za jej czytanie. Jednak po epilogu, ta chęć nagle ze mnie wyparowała. Zakończenie było smutne, okropnie smutne. Mimo, że ciągle występowały niepowodzenia związane z objęciem tronu albo ciągle ktoś umierał, to najwięcej smutku sprawiła mi zmiana Marica i rozpad pięknej, choć nieco problematycznej przyjaźni. Wszystkie sceny z Maricem, Loghainem i Rowan sprawiały mi przyjemność, a na ustach pojawiał się uśmiech. Ale koniec... Spodziewałam się czegoś innego. Spodziewałam się szczęśliwszego zakończenia. Mam wrażenie, że kolejna część tej serii będzie smutniejsza. Opisy walki przypadły mi do gustu. Uwielbiam takie wydarzenia, tym bardziej gdy rozgrywają się one w średniowieczu. Biorąc pod uwagę mityczne stworzenia, czary, ubiór i to, że w państwie panował król można stwierdzić, że akcji książki rozgrywa się tak mniej więcej w średniowieczu. Do walk nie mam żadnych zastrzeżeń. Spodobał mi się nawet Legion Umarłych złożony z samych krasnoludów walczących z mrocznymi pomiotami, za to należy się plus. Ogólnie rzecz biorąc jestem zadowolona z wykreowanych postaci. Najbardziej jednak denerwował mnie Severan, ale nic dziwnego, skoro to negatywna postać. Najbardziej polubiłam Marica i Loghaina. Książę ciągle zarażał swoim optymizmem, był prawdziwym i wiernym przyjacielem i chociaż w to nie wierzył, to nadawał się na króla. Loghain był odważny, przecierpiał wiele, jednak były momenty, gdy potrafił być czuły i miły, również był wiernym przyjacielem. Styl autora nie sprawił mi żadnych problemów, nie mam do niego zastrzeżeń. Dobrym pomysłem było zamieszczenie na początku książki mapki, przez co mogłam uważnie śledzić gdzie rozgrywają się wydarzenia. Cała powieść naprawdę mi się spodobała, gdyby tylko nie ten epilog, w którym dowiadujemy się jak to wszystko się zakończyło. Wolałabym gdyby autor po prostu w następnej części dalej ciągnął te wydarzenia, ale nic na to nie poradzę.
"W jednej chwili jesteś zakochany i nie potrafisz sobie nawet wyobrazić, że może się zdarzyć coś złego. A w następnej zostajesz zdradzony. Tracisz swoją miłość bezpowrotnie. A wtedy przysięgasz, że uczynisz wszystko - wszystko - by winni za to zapłacili."***
Podsumowując, "Dragon Age: Utracony tron" spodobał mi się i myślę, że na jakiś czas zostanie mi w pamięci. Z chęcią sięgnę po kolejną część, jednak trochę się martwię tym, co tam mogę zastać. Polecam wszystkim fanom fantastyki, nie tylko tym, którzy grali w grę "Dragon Age". Może powieść nie spodoba się wam tak bardzo jak mi, ale sądzę, że spędzicie przy niej miłe chwile.
*cytat z książki, strona: 52.
**cytat z książki, strony: 337-338.
***cytat z książki, strona: 94.