Macie czasem takie przeczucie, gdy patrzycie na daną książkę i po prostu wiecie, że to będzie dobra lektura? Ja miałam tak ostatnio, choć przyznam, że budziło to mój sceptycyzm. W końcu, jak można ocenić książkę tylko na podstawie tytułu czy okładki? No cóż, można i mnie się to jakimś cudem udało. Tak więc pozwólcie, że dzisiaj opowiem Wam o powieści Kate Milford, która ostatnio zawróciła mi w głowie.
Greenglass House jest zajazdem, w którym na czas zimy raczej nie dzieje się za dużo. Nawet znani przemytnicy nie przekraczają jego progu. Milo, syn właścicieli tego miejsca, zamierza spędzić swoje ferie na odpoczynku i błogim lenistwie. Jednakże niespodziewanie zajazd zostaje odwiedzony przez kilku dość specyficznych gości. Każdy z nich ma swoją historię i pewne tajemnice, o których raczej wolałby nie mówić - nawet wówczas, gdy są one związane z Greenglass House i jego przeszłością. Wkrótce zaczynają dziać się niepokojące rzeczy, a pewne przedmioty znikają. Milo i Meddy córka kucharki, będą musieli rozwikłać tę zagadkę. Co takiego odkryją?
Kiedy chwyciłam tę powieść do rąk i otworzyłam na pierwszej stronie, raczej nie oczekiwałam cudów. W końcu to dopiero początek i wstęp mógł mnie odrobinę znużyć. Jakie było moje zdziwienie, kiedy już od tej pierwszej strony poczułam się niezwykle wciągnięta i zainteresowana tą historią! Odczuwałam silną i realną potrzebę zaspokojenia swojej ciekawości, bo w końcu nie zawsze czytam tak tajemnicze książki.
Milo to główny bohater tej powieści. Jest to postać, którą da się lubić - głównie za inteligencję, spryt i niezwykłą rezolutność, z jaką chłopiec podchodzi do życia. Może chwilami był zbyt ciekawski w stosunku do gości zajazdu, ale w tym przypadku okazało się to w pełni uzasadnione. Dzięki temu właśnie udało mu się pozyskać pewne elementy układanki, którą musiał na końcu poskładać w zgrabną całość. Uważam go za bohatera bardzo dobrze wykreowanego i z ciekawością będę poznawać jego kolejne przygody.
Meddy to w zasadzie druga bardzo ważna postać, choć bliżej jej już do drugiego planu. Jej z początku nie polubiłam, ponieważ wydała mi się taka zarozumiała i wszechwiedząca - wiecie, czasem zdarzają się tacy ludzie. Dopiero z czasem, gdy sama zaczęłam rozumieć, na czym polega cała sprawa, odkryłam, że Meddy to naprawdę sympatyczna bohaterka, która zdecydowanie nadała tej historii dynamizmu.
Kate Milford ma bardzo dobry styl piania, a jej pióro sprawia, że przez tę powieść po prostu się płynie. Tę książkę czyta się przyjemnie, lekko i naprawdę szybko, więc jeśli ktoś nie ma za dużo czasu na lekturę, to ta pozycja może okazać się zbawienna. Sama historia, która opiera się głównie na Greenglass House – jego tajemnicach i burzliwej przeszłości bardzo wciąga i sprawie, że po prostu trzeba dowiedzieć się, jak to wszystko się skończy. Ponadto autorka poruszyła tutaj wątek adopcji i wszelkich odczuć z tym związanych, co uważam za szalenie ważne i interesujące.
Pierwszy tom serii Greenglass przyniósł mi mnóstwo radości i takiego relaksu, ponieważ wchodząc w tę historię, całkowicie oderwałam swoje myśli od wszelkich stresów i trosk. Jestem niesamowicie wdzięczna za to, że mogłam poznać pióro Kate Milford oraz Milo. Z pewnością będę sięgać po kolejne tomy, bo muszę wrócić do tego świata raz jeszcze.