Przeszłość zawsze nas dopadnie. W ten czy inny sposób spróbuje wyrównać rachunki.
Dawne czasy w małym, malowniczym nadmorskim miasteczku wydają się być dla niejednego idyllą. Może nie ma takich możliwości rozwoju, jakich życzyłby sobie młody człowiek, ale są dobrze znani ludzie, wiemy do kogo zwrócić się po pomoc, jest spokój i bezpieczeństwo. Pozornie tak jest. Jednak ludzka natura ma dwa oblicza, a dobro nie istnieje bez zła.
Mocnymi elementami tego thrillera psychologicznego jest niestabilność emocjonalna bohaterów, ich ciemne strony, a do tego atmosfera małomiasteczkowości, która napiera na bohaterów nie pozwalając schować się przed zagrożeniem. W takich wypadkach ucieczka jest wpisana w los mieszkańców, którzy chcą zerwać z koszmarem i zamazać w pamięci ciążące w niej wydarzenia. Za taką odmianę drogo musi zapłacić Sophie i jej rodzina. Pomocna będzie konstrukcja sytuacji w oparciu o zbiegi okoliczności, a dalej niedomówienia, wtedy reszta ma szansę potoczyć się gładko.
Uważam, że w "Ktokolwiek widział" w wątku prowadzonym z perspektywy lat nie jest kluczowe kto i co, mimo iż na tym zasadza się fabuła, ale to jak jest poprowadzona narracja. Istotne są myśli i odczucia Frankie, które mogą silnie wpływać na osąd czytelnika. Drugim filarem powieści jest oczywiście powrót do przeszłości i powolne odkrywanie przed czytelnikiem kart zdarzeń. To coś jak czytanie dwóch powieści jednocześnie. Zmienia się nie tylko tło zdarzeń oraz bohater z punktu którego relacjonowane są wydarzenia, ale i emocje temu towarzyszące, odmienna atmosfera. Przyznaję, ze klimat został uchwycony przez Claire Douglas w sposób idealny, odczuwalny naskórkowo, zarówno podczas budowania wczesnych relacji z nastoletniego okresu bohaterów, jak i późniejszego ciężkiego, nieco psychodelicznego konstruktu wydarzeń dotyczącego już dorosłych ludzi.
Rzadko zdarza się by to co potrafi mnie ując w tym gatunku powieści stało się jednocześnie jej minusem. Niezmiernie ważne by autor thrillera potrafił przykuć naszą uwagę i zatrzymać w napięciu przez odpowiedni czas, mimo to można przedobrzyć z lokowaniem zdarzeń i emocji w przyciężkiej atmosferze, szczególnie gdy całość długo nie nabiera tempa. Tutaj na taki odbiór mógł mieć niekorzystny wpływ sposób dręczenia Frankie, to co wraca do niej z przeszłości wraz z szalejącymi o tej porze wiatrami Oldcliffe i to co zaserwowali jej inni mieszkańcy na powitanie. Pierwszy etap trwa za długo i można mieć odczucie jedynie kręcenia się w kółko. Stopniowo zaczyna to działać na niekorzyść. Autorka pewnie nieświadomie daje odbiorcy klucz, dzięki któremu za wcześnie łatwo przychodzi się domyślić do czego wszystko prowadzi. Zepsuło mi to efekt końcowy. Ale mimo rozczarowania w tym punkcie polecam książkę fanom thrillerów psychologicznych.