Dlaczego sięgnęłam po tę książkę? Odpowiedź jest prosta: z ciekawości. Zastanawiałam się, w jakim kierunku popłynęła pani Cast, pisząc tę powieść. Ciekawiło mnie również, czy spisała się w pisaniu tej lektury lepiej niż podczas duetu z córką, czego wynikiem jest bardzo kiepska i płytka seria. Okazało się, że P.C. Cast ma wysoki potencjał na napisanie naprawdę ciekawej powieści, z barwnymi bohaterami i ciekawym światem, jednakże czy udało jej się to wykorzystać?
Elphame, jako córka wybranki Bogini oraz centaura zawsze była niezwykle szanowana i podziwiana przez innych ludzi. Mieszkańcy darzyli ją czcią, jednakże towarzyszyło im uczucie lęku – strach był powodem, przez co Elphame czuła się samotna i nie była w stanie znaleźć przyjaciół. Coraz bardziej zakorzeniająca się w niej samotność oraz lęk przed tym, że nigdy nie zazna miłości, Elphame wyrusza w stronę ruin zamku MacCallan. Decydując się odnowić budynek, Elphame poznaje smak przyjaźni oraz poznaje tajemniczego Lochlana, który z biegiem czasu staje się dla niej kimś znacznie więcej. Nie dane jest im jednak zaznać szczęścia, gdyż unosząca się nad zamkiem mroczna przepowiednia zdecydowanie nie wróży dla zakochanych nic dobrego.
Chwalę autorkę za to, że podczas czytania tej lektury ani przez chwilę nie towarzyszyło mi uczucie znużenia, a nie spodziewałam się po tej powieści niczego wybitnego czy chociażby zwalającego z nóg. Czytałam „Przepowiednię” z uprzejmym zainteresowaniem, gdyż naprawdę miło czytało mi się tę książkę. Większość postaci stworzona przez P.C. Cast z miejsca zdobyła moją sympatię, z dużą radością czytałam o tym, co zgotował dla nich los i tylko trzymałam kciuki, aby cało wyszli z niebezpiecznych sytuacji. Przeciwieństwem do tych postaci jest niestety główna bohaterka, która nie potrafiła wzbudzić we mnie ani odrobiny sympatii, choć naprawdę się starałam, żeby ją polubić.
Mimo iż jest to książka ciekawa i nie mogę narzekać na to, iż czytało mi się ją nieprzyjemnie, gdyż nie jest to prawda, to niestety znajduje się kilka rzeczy, które mogę tej powieści zarzucić. Brakowało mi w niej interesujących wątków, bo choć fabuła może i nie jest najwyższych lotów, to liczyłam na to, że jakieś ciekawsze wydarzenia lub dobrze rozwijająca się akcja zwrócą moją uwagę, co niestety nie miało miejsca. Akcja rozwijała się w taki sposób, że w efekcie nawet przy kilku ostatnich stronach nie wydarzyło się nic godnego uwagi, nic, na co wcześniej liczyłam, co mogłoby spowodować, że wykrzesałabym z siebie więcej entuzjazmu dla tej lektury. Nie zrażam się tym jednak, gdyż wiążę nadzieję z drugą częścią tej książki i mam nadzieję, że „Powołanie” spełni choć w połowie moje oczekiwania. Jeżeli tak, to będę mogła uznać przygodę z tymi książkami za udaną.
Pisałam, że naprawdę polubiłam większość bohaterów – to zdecydowanie prawda, do wielu z nich zapałałam szczerą sympatią, choć nie zostali oni przez panią Cast wybitnie wykreowani. Zabrakło mi w nich pewnej iskry, jakiejś samodzielności, dzięki której czułoby się płynące w nich życie i miało wrażenie, że są to niemalże realne postacie. Mimo to Elphame jest idealnym przykładem na to, że każdy może znaleźć swoje miejsce na świecie, należy się po prostu nie poddawać i mieć nadzieję. Jeżeli taki był cel P.C. Cast podczas kreacji tej bohaterki i jej losów – w takim razie nie pozostaje mi nic innego, jak tylko jej przyklasnąć, gdyż wydaje mi się, że owa refleksja jest niezwykle ważna.
Wyjątkowo nie polecam ani nie odradzam tej książki, ponieważ w moim odczuciu minusy równoważą się z zaletami tej powieści. Wychodzę z założenia, iż osoby zainteresowane same, z czystej ciekawości sięgną po książkę pani Cast, aby na własnej skórze przekonać się, jakie wywrze ona na nich wrażenie. Według mnie, gdyby nieco dopracować pewne aspekty, jak chociażby akcję, wątki, bohaterów i ich relacje między sobą – wyszłaby z tego naprawdę porywająca powieść, gdyż sam świat przedstawiony ma w sobie wiele uroku.