Tym razem rozpocznę od przedstawienia kilku wiadomości na temat historii, która wydarzyła się naprawdę.
W lutym 1959 roku grupa studentów Uralskiego Instytutu Politechnicznego szła trasą o najwyższym stopniu trudności, przez przełęcz Uralu Północnego. Prowadził ich Igor Diatłow.
Grupa liczyła dziewięć osób, wśród nich były dwie dziewczyny. Wszyscy młodzi i wysportowani, byli zahartowanymi, profesjonalnymi podróżnikami.
I nagle podczas któregoś z wieczorów, gdy rozbili namioty zdarzyło się coś, czego do dzisiaj nikt nie umie wyjaśnić.
Znaleziono rozprute namioty, porzucone plecaki i ubrania.
Co spowodowało, że Ci doświadczeni ludzie, wybiegli w nocy na pewną śmierć.
Znaleziono ich dopiero kilka kilometrów dalej, a ślady wskazywały na to, że przed śmiercią walczyli o życie.
Uciekli bez latarek, odzieży, toporów i bez odzieży. Niektórzy z nich już byli ranni.
Nikt nie ocalał, a miejsce w którym ich znaleziono nazwano Przełęczą Diatłowa.
Od tego momentu powstało wiele teorii spiskowych, jednak wszystkie są tak samo prawdopodobne, co niemożliwe.
Autorka postanowiła napisać o tym powieść. Fakty dotyczące tego wydarzenia są napisane inną czcionką, dla tych co chcieli by zapoznać się tylko z nimi.
Reszta jest fikcją literacką.
Anna Matwiejewa wprowadziła do tej historii trochę metafizyki i swoją bohaterkę.
Akcja dzieje się czterdzieści lat później, a w ręce głównej postaci wpadają przez przypadek, tajne dokumenty dotyczące śledztwa prowadzonego przez ówczesne władze, dotyczące nieszczęśliwego wypadku, na zboczu góry Chołatczachl.
Jej życie w przedziwny sposób zaczyna się przeplatać z wydarzeniami 1959 r.
Anna usłyszała pukanie do drzwi. Gdy spojrzała przez wizjer zobaczyła ludzi z nartami w rękach, którzy stali na korytarzu.
Postanowiła nie otwierać i wróciła pod kołdrę. Na dworze panował siarczysty mróz i w domu również nie było za ciepło.
Jedynie pod kołdrą dało się jakoś wytrzymać.
Kilka dni później wróciła od sąsiadki trzymając w ręku jakieś dokumenty.
Rozłożyła je na stole i w tym momencie za sprawą kota wszystkie znalazły się na podłodze. Gdy schyliła się żeby je pozbierać, zobaczyła zdjęcie, które przedstawiało grupę młodych ludzi.
Byli to Ci sami, którzy w nocy stali pod jej drzwiami. Czego od niej chcieli i jak to możliwe, że przez czterdzieści lat nic się nie zmienili?
Zaczęła czytać pierwszy dokument, który mówił o tajemniczym zdarzeniu na Przełęczy Diatłowa, gdy zadzwonił telefon.
Odebrała jednak rozmówca się rozłączył.
Anna postanowiła na chwilę oderwać się od swoich zajęć i zadzwonić do rodzicielki.
Gdy wykręciła numer, zamiast matki telefon odebrał ktoś inny, mówiąc, że dodzwoniła się do radia i właśnie wygrała nagrodę.
Mechanicznie zapisała podyktowany jej adres, pod którym miała odebrać swoją nagrodę.
Skonsternowana postanowiła się przejść.
Wchodząc do rozgłośni spotkała młodą, sympatycznie wyglądającą dziewczynę, która znalazła się tu z tego samego powodu co Anna.
Dziewczyna nazywają się Swieta i była studentką na wydziale historii.
Podczas rozmowy okazało się, że szuka pisarza do opisania historii, która niesamowicie ją zainteresowała.
Zgadnijcie co to była za interesująca historia?
Przełęcz Diatłowa.
Wszystko wydaje się być niesamowitym zbiegiem okoliczności, a może czymś więcej...
Dobra i ciekawa książka. Przystępnie napisana, a autorka na swój sposób stara się wyjaśnić co się wydarzyło kilkadziesiąt lat temu.
Dalej mam nie dosyć informacji na ten temat i chętnie przeczytałabym coś w całości dokumentalnego.
#wydawnictwokobiece
#renibook