Julia posiada niezwykły dar (a może przekleństwo?) - potrafi zabić człowieka jednym dotykiem. Komitet Odnowy widzi w nastolatce śmiercionośną broń, ale dziewczyna nie zamierza być marionetką w ich rękach. Wkrótce Julia zaczyna walczyć o wolność, o miłość i... o cały świat.
"Nie jestem szalona. Nie jestem szalona. Nie jestem szalona"
(str. 24)
Dobra reklama, ładna okładka i wspaniały trailer- sukces książki gwarantowany! "Dotyk Julii" jest powieścią, która była bardzo szumnie zapowiadana. Nakręcająca atmosfera przed premierą wołała i krzyczała, aby "już, teraz, natychmiast" kupić własny egzemplarz debiutu Tehereh Mafi. Słyszałam, że "Dotyk Julii" jest nietuzinkową historią... Czy podzielam tę pozytywną opinię? Cóż, książkę przeczytałam i daleko mi od zachwytów.
Pierwsze, co najbardziej mnie irytowało podczas czytania, to postać Julii. Pani Mafi tak wyidealizowała swoją protagonistkę, że aż oczy bolą. Nastolatka zawstydza nawet świętych swoją ogromną dobrocią i miłosierdziem, nie ma żadnych wad i jest tak olśniewająca, że trzeba padać na kolana. Tylko aureolkę jej dodać, a zobaczymy prawdziwego aniołka. Wiem, że w główna bohaterka nie może być zła do szpiku kości, lecz w drugą stronę też nie można przesadzać. Zauważyłam, że w "Dotyku" są same czarno - białe postacie. Ktoś jest albo dobry, albo zły, nie ma nic pośrodku. Stworzenie nieprzerysowanego bohatera to sztuka, której autorka jeszcze nie opanowała. To samo tyczy się fabuły. Podczas lektury szukałam m. in. niepowtarzalności, ale nie znalazłam jej. "Co tu jest takie nowe?"- to pytanie zadawałam sobie przez cały czas. W książce nie widać żadnej oryginalności, za to kilka bzdur razi swoją głupotą. Najbardziej zapadła mi chyba w pamięć niezwykle realistyczna scena, kiedy to Julia ucieka z okna na piętnastym piętrze! Zrozumiałabym to, gdyby nasza dzielna bohaterka przez kilka lat była miłośniczką wspinaczki, ale przecież przez ponad pół roku siedziała w zamknięciu. Absurd, po prostu absurd.
Moim zdaniem, najlepszy jest styl pisania autorki, który ratuje tę historię. Mimo iż fabuła jest trochę szablonowa, to utwór miło się czytało. Tehereh Mafi potrafi świetnie przelać emocje na papier, co rekompensuje kilka zgrzytów. Przyznam, że język powieści bardzo przypadł mi do gustu i myślę, że gdybym spodziewała się tylko odprężającego czytadła, to lepiej odebrałabym "Dotyk Julii".
Podsumowując, powieść autorstwa Tehereh Mafi to średniak. "Dotyk Julii" stara się uchodzić za książkę oryginalną i poważną, zmuszającą do przemyśleń, ale ja nie zauważyłam tej wyjątkowości. Czy super moce głównej nastoletniej bohaterki są jakimś powiewem świeżości w literaturze młodzieżowej? Nie wydaje mi się. Owszem, początek był ciekawy. Uczucia odizolowanej dziewczyny i chęć akceptacji była naprawdę świetny. Julia mogła być interesującą postacią z ciekawym charakterem, ale niestety z rozdziału na rozdział była coraz gorsza. Nie lubię takiego obniżania poziomu historii. Książka nie jest zła, lecz to arcydzieła wiele jej brakuje. Co jednak sprawia, że ten tytuł jest tak popularny i chętnie czytany? Myślę, że, oprócz głośnej kampanii reklamowej, jest to prostota i lekkość. Po przeczytaniu ostatniej strony, powieść nawet mi się spodobała, jednak po chwili zobaczyłam, że końcowe kartki "Dotyk Julii" są właściwie o niczym. Jest akcja i dramatyzm, jednak nie ma odejścia od schematu, bo ileż to razy główna bohaterka była kluczem do ocalenia ludzkości? Czasu by mi nie starczyło, aby to wszystko zliczyć.
Debiutu pani Mafi nie odradzam, ale nie będę też polecać, ponieważ czytałam dużo lepsze powieści z tego gatunku. Po kontynuację sięgnę by zobaczyć, czy tom drugi pozbył się minusów obecnych w części pierwszej.