Historia rodzinna – choć jest tylko wyimkiem dziejów świata, jest żywą tkanką, pełną emocji i konkretnych osób. Maciej Zaremba Bielawski dokonał rzeczy niemalże niemożliwej – przekopał się przez różnego rodzaju archiwa, dodał tę wiedzę do strzępków informacji, jakie posiadał i stworzył fascynujący obraz swojej familii. A rodzina to niebanalna: matka, Lila, pochodząca z Żydowskiej rodziny, ojciec – Oskar – ze zubożałej szlachty. Choć tych dwoje dzieliła duża różnica wieku, zostali małżeństwem. Nie będę opisywać fabuły, bo moje słowa odebrałyby tej historii dużo z jej wyjątkowości.
Nie jest to jednak tylko zwykła saga rodzinna, jest to też intymna spowiedź, próba zrozumienia losu i tego, jak potoczyło się życie. Jest to trochę rzecz o polskości, byciu Żydem w XX wieku, o odrzuceniu i godności. A trochę też ocena polskiego społeczeństwa (można się domyślić, jaki jest stosunek Autora do Polaków).
I choć jako czytelnik zadawałam sobie czasem pytanie: „jak im się to udało?”, choć nie oceniam postępowania i poglądów bohaterów (jakie mam do tego prawo?), cały czas pozostaję pod wrażeniem tego akapitu:
„Naukowe badania Trzeciej Rzeszy prawie zawsze próbują wyjaśnić, jak barbarzyństwo stało się możliwe. Dziś wiemy, że gotowość do beznamiętnego zabijania przejawiają nie tylko ziomkowie Goethego. Ludzie, którzy w XXI wieku wykrzykują „to niepojęte” o Auschwitz albo Rwandzie, to tego typu moraliści, którym zło jest obce, ponieważ nigdy nie dostrzegli go u siebie. Właśnie to tak naprawdę mówi owo <to niepojęte>”*.
Dobrze nam, społeczeństwu, które żyje we względnym spokoju, rozwodzić się nad losem ofiar różnych form niegodziwości. A tak naprawdę nikt nie jest w stanie zrozumieć tego rodzaju cierpienia, jeśli sam go nie doświadczył. Działa to też w drugą stronę – stanięcie w obliczu sytuacji granicznej budzi czasem w ludziach zło, o istnieniu którego nikt nie ma pojęcia.
Autor ma niebywały dar pisania – jego opowieść jest żywa, chwilami ironiczna, kiedy potrzeba – smutna. Czytelnik od początku zdaje sobie sprawę, że ma do czynienia z erudytą, człowiekiem nie tylko oczytanym, ale też tak po ludzku mądrym. Dzięki temu całość czyta się jednym tchem, jak najlepszą powieść. Jej przewagą jest jednak to, że wydarzyła się naprawdę!
* M. Zaremba Bielawski, Dom z dwiema wieżami, Wydawnictwo Karakter, Kraków 2018, s. 293.