Tytuł: "Przegląd Końca Świata: Feed"
Autor: Mira Grant
Wydawnictwo: SQN
Liczba strona: 496
Ocena: 6/6
Pewnie wiele osób czytających mojego bloga i moje komentarze pod postami wie, że nie jestem fanem fantastyki, że takie książki ignoruję i czytam inne z gatunku np. romansu. Ale tym razem niespodzianka - w tej recenzji pojawi się książka z gatunku fantasy, który powoli zdobywa moje serce. Najpierw była pierwsza część "Wiedźmina", która wręcz mnie zauroczyła i nie mogę się doczekać, kiedy dotrę do mojej biblioteki i wypożyczę kolejne tomy, a teraz ta pozycja, której pewnie nie wybrałbym, ale mam szczęście współpracować z wydawnictwem SQN i zabrałem tę pozycję do recenzji. Do rzeczy, do rzeczy, zaczynam zanudzać!:)
Tym razem mamy do czynienia z zombie. Główną bohaterką "Przeglądu Końca Świata: Feed" jest Georgia Mason - blogerka, Newsie (to taki rodzaj blogera, który zbiera fakty i tylko fakty, a potem opisuje je na swoim blogu), ma brata Schauna, także blogera, Irwina (to taki człowiek, który dźga np. zombie patykiem i pokazuje nagranie swojej sceny na blogu). Do tego mamy jeszcze Buffy, która pracuje jako Fikcyjna (bloger, który tworzy poezję i opowiadania i publikuje je na swoim blogu). Bohaterowie zostali umieszczeni daleko w przyszłości na Ziemi, która niewątpliwie zamieniła się w planetę pełną zombie i wirusa Kellis-Amberlee, dziesiątkującego ludzi na świecie, którzy przemieniają się w zombie za jego pomocą. Na każdym kroku badania krwi, noszenie nieustannie broni przy sobie i ciągły strach, że możesz zostać ugryziony przez zombie - taka czeka nas przyszłość według Miry Grant.
Georgia i Shaun zostają osobistymi dziennikarzami senatora Ryamana, który właśnie rozpoczyna kampanię wyborczą na prezydenta USA. Ich zadaniem jest monitorowanie sytuacji, przesyłanie filmów do sieci i po prostu wykonywanie swojej pracy. Akcja zaczyna się coraz bardziej rozwijać, bohaterowie zostają zaatakowani przez zombie, mimo działającej ochrony (która jednak nie działała, tylko tak myśleli), a córka senatora zostaje brutalnie zamordowana (czytaj: zainfekowana wirusem i umiera, bo wszyscy, którzy zostali zainfekowani, jednym (dwoma w tym przypadku) słowem: przechodzą amplifikację, zostają zastrzeleni). Teraz zadaniem głównych bohaterów staje się odkrycie prawdy w związku z tym morderstwem, ale także w związku innych spraw, które nieustannie zaskakują czytelnika.
Nawet nie spodziewałem się aż tak dobrej książki. Zombie, które pojawiały się tak licznie w tej powieści, były ciekawym urozmaiceniem wśród tych wszystkich wampirów. Mira Grant stworzyła doskonały thriller, który nie daje się zanudzić na śmierć kolejnymi bardzo dobrze dopracowanymi zamachami, celowym zainfekowaniem kogoś wirusem albo atakiem zombie. Niektóre sceny równie dobrze mogłyby się znaleźć w dobrym filmie akcji.
Autorka zasypuje czytelnika ogromną dawką humoru. Postacie, szczególnie Shaun, zdobyły moją sympatię od początku. Ja się do nich ogromnie przyzwyczaiłem i potem, jak musiałem się z nimi żegnać, trochę smutno mi było. Pisarka nie patyczkowała się ani z głównymi bohaterami, ani innymi ludźmi, nasyłając na nich to kolejne hordy zombie. Trochę trudno było mi się rozstawać z głównymi bohaterami, ale może to i lepiej. Nie było tak "cukierkowo". Najpierw się czepia, że wszyscy mają takie szczęście w książkach (czerwona lampka w Waszych głowach: Harry Hole w poprzedniej recenzji), a potem narzeka, że autorka wybija bohaterów jeden po drugim - tak możecie pomyśleć, ale ja się do nich przyzwyczaiłem, pokochałem ich, a potem takie zaskoczenie, niestety. Oczywiście, nie powiem, którzy to byli, bo zaraz wszyscy zaczną we mnie rzucać pomidorami i krzyczeć: "spoiler, spoiler", więc podaruję sobię. :) Może maseczka z pomidorów jest dobra na cerę? Ryzykujcie, zmieniam zdanie. :)
Co ja jeszcze mogę powiedzieć o tej książce? Chyba to wszystko, pomysły mi się skończyły. Nie wiem, czy moja opinia może Wam w czymkolwiek pomóc, bo ja to jestem początkujący "czytacz" fantasy, więc moja opinia może być trochę niawiarygodna, co nie zmienia faktu, że książka była doskonała.