Na czwarty tom serii Zmierzch autorstwa Stephenie Meyer również musiałam zaczekać parę miesięcy, co niezmiernie mnie irytowało, ale znalazłam sposób. Tak szczerze, to nie za bardzo go żałuję (pomimo bolących oczu i tyłka), gdyż ludzie w internecie chyba bardziej znają język angielski niż profesjonaliści. Wcześniej wzięłam się za tą książkę w oryginale, po prostu chciałam zobaczyć czy podołam i podszkolić swój język - niestety, przebrnęłam tylko przez kilka pierwszych rozdziałów, bo nie za bardzo mi się chciało i ten brak czasu, chyba jeszcze nie byłam gotowa na nie polską książkę. Potem zamówiłam sobie ją na merlinie i byłam szczęśliwą (w pewnym sensie) posiadaczką własnego egzemplarza.
Na samym początku myślałam, że pani Meyer zdecyduje się na trylogię, a "Zaćmienie" będzie ostatnią częścią i zakończy całą historię związaną z Bellą i Edwardem. Ale najwidoczniej chciała pociągnąć niektóre wątki i nie wykorzystała wszystkich pomysłów. Miała pomysł na kontynuację, ale po przeczytaniu jej do końca miałam wrażenie, że jej wena odrobinę się wypaliła. Cóż, można powiedzieć, że już przy samej końcówce to odczułam.
Czwarty tom jest obszernie wypełniony, aż po same brzegi. Zaczyna się w sposób niewinny - wspomnienia poprzedniej części i tego, co wydarzyło się 'tak szybko'. Ale już od pierwszych kilkunastu kartek dostrzegamy pewne zmiany. W "Przed świtem" mamy: ślub, wspomnienie zaręczyn i ucieczki Jacoba, noc pary zakochanych na wyspie Esme oraz pierwszy seks - to, na co większość fanów z uporem czekała. Swoją drogą, dzięki temu, że Bella była taka "niewyżyta" na moment zapomniałam, że tak mnie irytowała - oczywiście tylko na chwilę. "Przed świtem" to również druga i trzecia ksiąga, która jest napisana z perspektywy wilkołaka Jacoba Blacka. Głównym jednak wątkiem jest dziecko Edwarda i Belli, które poczęło się nie wiadomo jakim cudem...
Można powiedzieć, że jest to najgorsza część z całej czterotomowej sagi. Mimo, iż Stephenie Meyer kończy ją w miarę zrozumiały, zwięzły i logiczny sposób, to miałam wrażenie, jakby większość tego wszystkiego, co było tutaj zawarte była naciągana i nastawiona w jakimś procencie na zysk i presja oraz prośby fanów.
W tej części aktorka umieściła chyba wszystkich bohaterów, którzy "biegali" jej po głowie i przelała ich na papier, wplątując w tej dziwaczny świat. Można powiedzieć, że nie bez powodu na samym końcu znajduje się spis - ja sama, która podobno ma pamięć do nazwisk miałam problem z zapamiętaniem i skojarzeniem niektórych postaci. Z jednej strony podobało mi się to, ale z drugiej natomiast - bardzo trudno było się połapać kto jest kim i co go łączy z Cullenami. Nawet nie zapamiętałam obrazów bohaterów, które wytworzył mój umysł - były one, jakby za mgłą.
Szkoda, że Stephenie nie umieściła tutaj więcej akcji, ponieważ czytanie o tym, jak to Bella odkrywa świat na nowo, nieco nużyły. Uważam, że księga Jake'a była chyba najlepszym posunięciem w tej części. Autorka dała nam posmakować "czegoś innego" już w trzeciej części, gdzie epilog jest napisany właśnie z punktu widzenia Black'a. Fantastyczny zarys dialogów pomiędzy wilkołakami, sprawiło to, że na prawdę polubiłam Seth'a i jego siostrę, ale to chyba Jacob tutaj najbardziej zdobył moją sympatię.Jego trafne uwagi i spostrzeżenia, które dotyczyły samego Edwarda Cullena, były świetne.
W "Przed świtem" jest znacznie więcej humoru i nawet w kultowych scenach, można było czytać wszystko z uśmiechem na twarzy, np. scena, która zapisała się u mnie na długo, to moment, kiedy Swan rodzi. Wtedy to napięcie i walka o życie Nessie i jej matki wisi na włosku; kąciki moich ust uniosły się, właśnie przez komentarz wilkołaka, kiedy z Belli zostało zdarte ubranie: "Tyle razy wyobrażałem ją sobie nago..."
W ostatniej części dostrzegłam to, jak bardzo główna bohaterka, wykreowana przez Stephenie Meyer, się zmieniła. Nawet tuż po przemianie nie jest już tą samą Bellą. Wszystko kończy się szczęśliwie - osiąga swój ciel, dla którego poświęciła wszystko inne, a sprawa przemiany w wampira nie stanęła tutaj na pierwszym miejscu - w tym wypadku była to po prostu konieczność.
Kończąc mam nadzieję, że był to ostatni tom sagi, a autorka nie wróci już do tej historii. Pomijając dwanaście rozdziałów "Zmierzchu" z perspektywy Edwarda, które mogą być ciekawą alternatywą - ja jednak czekam na oprawioną i skończoną książkę. Co nie zmienia faktu, to trzeba tutaj zaznaczyć, że pani Stephenie Meyer wykonała kawał dobrej roboty i osiągnęła bardzo dużo.