Co by było, gdybyś miał przerażające wizje katastrofy albo w oczach tysięcy londyńczyków widział te same numery, tą samą datę śmierci? Ratowałbyś siebie czy próbował uratować mieszkańców? Adam Dawson wie, że coś się święci, coś dużego. Podobnie jak Sara, dziewczyna miewająca niesamowicie realistyczne koszmary. Oboje są świadomi nadciągającej nad Londyn zagłady, w której większość mieszkańców umrze. Pożar, walące się budynki, panika... To wszystko spełni się pierwszego stycznia 2027 roku.
Wszystko zaczęło się zwyczajnie – Adam i jego babcia Val musieli się przeprowadzić do Londynu w wyniku powodzi, choć chłopakowi nie podobało się to. Wkrótce potem dostaje on list od nieżyjącej matki, w którym kategorycznie zabrania wyprowadzki. To właśnie po niej odziedziczył widzenie numerów i teraz większość osób to „dwudziestki siódemki”. Jem pisała, że też je widziała, i też ją to niepokoiło. Teraz Adam wie, że to nie przelewki i trzeba zrobić coś, by oszukać numery, oszukać przeznaczenie.
Sara z kolei ma sny, prorocze wizje w postaci koszmarów. Od roku zawsze to samo – pożar i ten potwór, który zabiera jej dziecko i wynosi je w ogień; pamięta jego twarz, która jest naznaczona okropną blizną z jednej strony. W kolejnej szkole, do której się dostaje, bo z poprzednich wydalono ją, spotyka ucieleśnienie swoich koszmarów. To ten sam chłopak ze snów, tylko dziwne dla niej jest, że nie ma blizny. I nie wydaje się znowu taki zły. Chociaż... pozory często mylą.
Ich losy się spotykają. Oboje znają datę pierwszego stycznia 2027. Sara będzie musiała zaufać Adamowi i odkryć swoje najgłębiej ukrywane tajemnice. W staraniach uratowania obywateli pomoże im Val, kobieta, która widzi aury ludzi.
Chłopak, który zna daty śmierci wszystkich prócz siebie samego. Dziewczyna widząca przyszłość w snach. I starsza kobieta rozpoznająca aury otaczających ją osób. Oto główni bohaterowie książki „Numery. Chaos” autorstwa Rachel Ward. Każdy z nich ma swoje życie, ale tą trójkę łączą dziwne zdolności, nadnaturalne, można by rzec. Nie dosyć, że autorka stworzyła bliską i bardzo prawdziwą przyszłość, to ponownie zaskoczyła mnie pod względem prawdziwości swoich postaci. Sara ma problemy, o ile można tak to ująć. Pani Ward nadal trzyma się tematu ludzkiej śmierci, ale sięgnęła też po coś zdecydowanie kruchszego i delikatniejszego, co – nie oszukujmy się – zdarza się na całym świecie. Nie zdradzę, co to; powiem jedynie, że nie jest to ciąża Sary.
Ponownie od pierwszej strony porywa nas ciąg wydarzeń, wpadamy w wir słów, między atramentowe litery. Niemal od razu poznajemy bliżej sytuację panującą na Wyspach Brytyjskich. Przyszłość nie jest taka kolorowa. Wojny, wybuchy wulkanów, powodzie... To nie jest lepszy świat. Każde dziecko po narodzinach musi zostać zaczipowane, by w razie ucieczki móc je znaleźć. Chyba niewielu osobom podoba się taki obrót wydarzeń. Nie można już mieć prywatności w nowym świecie.
Czytając końcowe wydarzenia, miałam lekkie wrażenie, że autorka obejrzała trochę za dużo filmów katastroficznych, traktujących o końcu świata. Opisanie tego wyszło jej nieźle, ale jakaś część mnie krzyczała, że to przecież nie jest możliwe! Mimo wszystko podobało mi się to. Wszystko. Zachowanie Adama i Sary, odwaga Val i naprawdę świetnie oddana panika wśród londyńczyków. To wszystko – wszystkie te atuty i drobne wady, na które nie zwraca się większej uwagi – składa się na „Numery. Chaos”.
Kontynuacja pierwszej części trzyma ten sam poziom i nie jest ani lepsza, ani gorsza. Jest za to zupełnie fantastyczna, obrazująca nam niedaleką przyszłość. A może... może tej przyszłości nie będzie i mówienie o końcu świata to prawda? Może wszyscy mamy w oczach datę dwudziestego pierwszego grudnia 2012?
Ponownie mogę polecić kolejną zasługującą na to książkę. „Numery. Chaos” to wspaniałe dzieło Rachel Ward, które ciągle trzyma w napięciu. Jedna strona zmienia się w rozdział, a później nie można przestać czytać. Polecam.
Teraz wystarczy czekać na trzecią część, w której – o ile moje przypuszczenia się sprawdzą – główną bohaterką będzie Mia, a ją poznacie już w tej części. Jakie ona będzie wykazywała zdolności?...