"- Nie rozumiem, dlaczego to wszystko robisz.
- To wszystko to znaczy co?
- No wiesz. Ta cała wyprawa z nami... Po co naprawdę idziesz do miasta aniołów?
Zastanowiła się nad odpowiedzią. Pomyślała, że jest jedna właściwa i w tę z pewnością uwierzy siedzący obok angaros.
- Po co idę do miasta aniołów? - powtórzyła jego słowa - A dokąd miałabym iść? Przecież jestem aniołem."
Rzadko czytam książki naszych rodaków i nie potrafię wyjaśnić dlaczego. Nie jestem negatywnie do nich nastawiona, a wręcz przeciwnie - uwielbiam książki takich polskich pisarzy jak: Jacek Piekara, Jakub Ćwiek, Izabela Szolc czy Ewa Białołęcka. Mimo to dopiero w domu zorientowałam się, że Serce Suriela napisała polka i z tego powodu czuję jakiś... wstyd, bo w tamtym momencie poczułam się w jakiś sposób zawiedziona.
Bree Whelan ma siedemnaście lat i uważa się za zwyczajną nastolatkę - wygląda całkiem zwyczajnie, ubiera się całkiem zwyczajnie, ma zwyczajną mamę i nadzwyczaj zwyczajną przyjaciółkę Pat. Pewnego dnia otrzymuje od wujka farin, dzięki któremu udaje jej się niezauważenie przedostać do miasta aniołów, Nirgali. To właśnie tam po raz pierwszy spotyka angarosa Mikaila Argylla i od razu (całkiem przypadkiem) ratuje go przed mnichem Hauruki, który wkrótce okazuje się także jej wrogiem. Dziewczyna dowiaduje się, że jest semani - dziewczyną z rodu aniołów, a jej prawdziwemu domowi, Nirgali, grozi zagłada. Czy Bree podoła postawionemu przed nią zadaniu? Czy pogodzi się z tajemnicami swojej przeszłości?
Z pewnością największą zaletą pierwszego tomu "Strażników Nirgali" jest całkiem interesująca i - przede wszystkim - wciągająca fabuła. W książce wręcz roi się od akcji, zagadek i tajemnic, które pochłaniają czytelnika. Bohaterowie są stawiani przed trudnymi wyborami i licznymi niebezpieczeństwami, a w ich zachowaniach możemy wychwycić szlachetne przekazy. Autorka miała naprawdę mnóstwo wspaniałych pomysłów i muszę przyznać, że całkiem nieźle je zrealizowała. Dlaczego tylko całkiem nieźle?
Miejscami sposób przedstawiania sytuacji był co najmniej irytujący, wypowiedzi bohaterów także. W niektórych momentach odnosiłam wrażenie, że autorka zwyczajnie zmuszała się do pisania, gdyż zaraz potem następowały chwile bajecznego opisywania akcji i dialogów rozwijających się na najwyższym poziomie. Zupełnie jakby "Serce Suriela" pisała nie jedna lecz dwie Agnieszki Wojdowicz! Naprawdę, różnica jest porażająca - wystarczy porównać pierwszy rozdział powieści z dalszymi jej etapami.
Kolejna sprawa - bohaterowie. Główne postacie są pięknie wykreowane, szczególnie Bree, Mikail i Eryk Falco, choć muszę przyznać, że angarosa nieco mi zabrakło. Autorka ciekawie przedstawia losy ich rodów i rodzin, w przystępny sposób pozwala poznać ich charaktery i wartości, jakimi się kierują. Czasami tylko nasi bohaterowie zachowywali się nie jak dorastający ludzie lecz uczniowie podstawówki, ale taka w końcu jest młodzież, prawda? Mimo wszystko było to na swój sposób denerwujące.
Podsumowując "Strażnicy Nirgali: Serce Suriela" to naprawdę interesująca powieść fantasy, skierowana głównie do młodzieży i miłośników aniołów. Idealna, jeśli ktoś ma ochotę na lekką, porywającą powieść. Ja bez wątpienia sięgnę po kolejne tomy :)