Po ,,Kulawą kaczkę i ślepą kurę'' sięgnęłam mając nadzieję na lekką i sympatyczną historię dla najmłodszych. Ale to co dostałam – odrzuciło mnie.
Oto dlaczego: historia, którą opowiada nam Ulrich Hub ma dwie bohaterki. Kulawą kaczkę, która nigdy nie opuściła swojego podwórka, i która ma bardzo bojaźliwy i zachowawczy charakter oraz ślepą kurę, która jest gadatliwa, bezczelna i odważna tak bardzo, że jej odwaga graniczy z głupotą.
Ale mówią, że przeciwieństwa się przyciągają, prawda?
Kura, spotkawszy Kaczkę, postanawia wyciągnąć ją na przygodę życia – mają udać się w miejsce w którym spełniają się najskrytsze marzenia.
I to, trzeba przyznać, jako pomysł brzmi sympatycznie.
Ale.
Ale Kura jest bardzo dominująca – podczas czytania miałam wrażenie, że Kaczka niewiele ma do powiedzenia na temat tej całej wyprawy, tylko godzi się na pomysły Kury, tak trochę ze współczucia, trochę z poczucia samotności, a trochę dlatego, że czuje się odpowiedzialna.
Chociaż nie powinna tak się czuć, gdyż opieka nas ślepą kurą nigdy nie była jej obowiązkiem.
Tutaj, oczywiście, możemy zacząć rozmowę na temat tego czy i jak dzieci powinny uczyć się obowiązkowości i odpowiedzialności. Powiem jednak jedno, jako dorosłe dziecko, które zostało poddane parentyfikacji nie zgadzam się z przekazem płynącym z tej Kaczo-Kurzej znajomości, to znaczy z tym, że powinniśmy się czuć za kogoś odpowiedzialni dlatego, że wziął nas na litość (nawet nieświadomie) albo dlatego, że uważamy, że ,,tak powinniśmy''. Wpajanie takich przekonań jest doskonałym sposobem na to, żeby potem otworzyć drogę do innych nadużyć – na przykład do wykorzystywania najstarszego dziecka w rodzinie do bezpłatnej opieki nad młodszym rodzeństwem. Bo ,,tak się przecież robi'', prawda? ,,Tak już jest, było i będzie.''
Kaczka też swoje ma za uszami – aż trzepnął mną fragment w którym Kura opowiadała jej o tym, jak to było w czasach, gdy znajdowała się jeszcze w jajku. Gdy było ciemno i nudno, i dlatego Kura postanowiła się szybciej wykluć, rozbiła skorupkę ujrzała światło i... oślepła.
Wtedy to Kaczka odpowiada jej: ,,Popsułaś sobie całą niespodziankę, bo za wcześnie popatrzyłaś. I za karę straciłaś wzrok.'' Co to w ogóle jest? Już pomijając to, jak bardzo niewrażliwe i chamskie były w tym kontekście słowa Kaczki, i to że ta wygadana Kura nawet na nie nie odpowiedziała (a powinna! Powinna stanąć w obronie samej siebie i nie zgodzić się na takie traktowanie!); to Kaczka – mając świadomość tego, że powiedziała coś straszliwie niemiłego – nawet jej za to nie przeprosiła.
NIE PRZEPROSIŁA.
Po prostu zmieniła temat.
To naprawdę świetny przykład zachowania, które mogą potem powielać dzieci – oczywiście o ile chcemy się potem dalej dziwić, że dorośli ludzie nie potrafią ze sobą rozmawiać.
I tak to idzie – Kaczka kłóci się z Kurą, Kura z Kaczką; mówią sobie średnio miłe rzeczy, albo wyrzucają sobie nawzajem czyje marzenia są głupie i na końcu okazuje się, że... To wszystko było kłamstwem. To znaczy wyprawa.
Ale Kura i Kaczka i tak stają się najlepszymi przyjaciółkami.
Nie polecam. Dla mnie ta książka ma potencjał bycia książką szkodliwą i przekazującą najmłodszym negatywne wzorce zachowań. Po inne książki Huba raczej nie sięgnę – nie chcę się przekonywać jakie jeszcze perełki (poza obwinianiem małego, nieświadomego kurczaczka o ślepotę i tym samym dawanie mu do zrozumienia, że jako małe dziecko mógł WIEDZIEĆ LEPIEJ) mogę w nich znaleźć.