Jeszcze niedawno nie wiedziałam kim jest Michelle Zink. Jednak po przeczytaniu wielu recenzji powyższej książki doszłam do wniosku, że jest ona naprawdę fenomenalna i zapragnęłam ją przeczytać. Na szczęście okazało się, że jest w mojej bibliotece, więc jak tylko ktoś ją oddał, to od razu popędziłam, aby dorwać ją w swoje ręce.
Lia i Alice to szesnastoletnie bliźniaczki, których ojciec niedawno zmarł, a matka popełniła samobójstwo wiele lat wcześniej. Opiekuje się nimi oraz ich bratem Henrym ciotka Virginia, siostra bliźniaczka matki. Lia, pewnego dnia odkrywa na nadgarstku dziwne znamię, które na początku nic nie przypomina, jednak po pewnym czasie staje się pewnym symbolem. Dlaczego właśnie ona je otrzymała? Czy jest to związane ze śmiercią matki?
Okazuje się, że dziewczęta są częścią pradawnego proroctwa, które tak naprawdę jest bardzo ważne dla całego świata. Lia chce dowiedzieć się o nim jak najwięcej, chce poznać prawdę. Rozpoczyna się walka z czasem, gdyż cały czas jest nękana przez Dusze, oraz z siostrą, która staje się jej wrogiem.
Akcja powieści dzieje się na przełomie XIX i XX wieku, wywnioskowałam to z dat urodzin pewnych ważnych bohaterek - Soni i Luisy. Dzięki temu możemy się poczuć, jak mieszkańcy posiadłości sprzed wielu lat. Kobiety chodziły w często niewygodnych sukniach, w domu bohaterek mieszkała także służba, która między innymi musiała rozpalać w każdym kominku. Dla mnie stanowiło to miłą atmosferę.
Szczególnie zwróciłam uwagę na nietypowy pomysł powieści, aby bliźniaczki przedstawić jako wrogów. Zazwyczaj są to nie tylko siostry, ale też najlepsze przyjaciółki. Tutaj podobno też tak było, jednak w zamierzchłej przeszłości. Dziewczyny stają się częścią okrutnej przepowiedni, która stawia je po dwóch stronach barykady.
Klimat książki wydawał mi się mroczny, ponury, miałam wrażenie, że ciągle jest tam pochmurno i pada deszcz, dzięki temu wydarzenia nabierały większej tajemniczości i grozy.
Występowały tu różne opisy miejsc między innymi Pozaświatów, które odgrywały bardzo ważną rolę, ale nie były one nużące, dzięki nim mogłam sobie lepiej wszystko wyobrazić.
Uwielbiam kiedy mogę poczytać o miłości bohaterów do książek, o tym jak bardzo je cenią. Myślę, że mistrzowsko zostało to pokazane w "Atramentowym sercu" Cornelii Funke. Tutaj również występuje ten "motyw". Ojciec nauczył Lię i jej rodzeństwo, aby szanowali książki, w ich domu jest także biblioteka z ogromną ilością różnych pozycji.
Narratorką "Proroctwa sióstr" jest Lia. Polubiłam ją, ale nie podobało mi się w niej to, że czasem bardzo wszystko przeżywała, roztrącała każdy szczegół. Zwracałam na to uwagę głównie na początku; później albo tego już nie było albo po prostu nie myślałam tak o tym. Jeżeli chodzi o Alice, to szczerze jej nie lubiłam, często się na nią denerwowałam i oburzało mnie jej zachowanie.
Jak widać dołączam się do szeregu pozytywnych opinii o książce "Proroctwo sióstr". Na półce czeka już na mnie kolejna część, która na pewno przybliży siostry do kresu przepowiedni.