Kim jest Dan Brown? To twórca amerykańskich powieści sensacyjnych. Nakłady jego powieści sięgają powyżej 200 mln egzemplarzy. To co mnie najbardziej kręci w jego opowieściach to fakt, że Dan Brown łączy w swoich książkach historię sztuki i religię. Mimo tego, że zarzuca mu się nieprawdę, sprzeczność z faktami historycznymi, a przede wszystkim nieprawidłowe odmalowanie kościoła (Kod Leonarda da Vinci), to cenię go za możliwość poznania wielu dzieł sztuki i miejsc tak fantastycznych jak choćby Florencja czy Wenecja. Czasem odnoszę wrażenie, że jego dwie książki bardziej wprowadziły mnie świat sztuki niż cała edukacja czy to szkolna, czy to domowa polegająca na oglądaniu różnych programów czy po prostu szperaniu w Internecie.
"Zapamiętaj ten dzień, powtórzyła w myślach,
on jest bowiem początkiem wieczności..."
Inferno na rynku amerykańskim pojawiło się 14 maja 2013 roku. Polska premiera odbyła się 9 października 2013 roku. Wszystkich kinomanów mogę poinformować, że filmowa adaptacja trafi do kin już (albo aż) 18 grudnia 2015 roku. W rolę Roberta Langdona po raz kolejny wcieli się Tom Hanks.
Na czym polegają zmiany? Dlaczego ktoś majstrował przy takim dziele? Jedno jest pewne - to wszystko ma związek z Boską Komedią Dantego i osobą zafascynowaną tym dziełem... Czy Langdonowi uda się uratować świat przed śmiertelnym zagrożeniem?
Pierwsze na co chciałabym zwrócić uwagę oceniając tą książkę to okładka. Sprawia fantastyczne wrażenie na zdjęciu, a okazuje się tylko kawałkiem papieru łatwym do zniszczenia. Coś znacznie lepszego kryje się pod nią.
Fabuła Inferno opiera się nadal na postaci historyka sztuki - profesora Roberta Langdona. Już pierwsze rozdziały informują nas o tym, że doznał poważnego urazu, cierpi na amnezję, a co więcej tuż po wybudzeniu nadal jest atakowany przez ludzi mu nieznanych. Wszystkie początkowe wydarzenia, pozwalają nam sądzić, że ktoś czyha na życie niezwykle inteligentnego profesora. Nasz światopogląd może jednak runąć w dalszej części, co jest jednak naturalne dla tego typu powieści i dla Dana Browna.
Co ciekawe, Robert Langdon znajduje w swojej tweedowej marynarce coś w rodzaju pojemnika ze znakiem zagrożenia biologicznego. To znalezisko staje się motorem napędzającym dalsze wydarzenia.
Masywna oprawa, złote litery - to wszystko idealnie pasuje do tematu czyli tytułowego piekła, w którego klimaty przenosi nas Dan Brown.
Po drugie, bardzo krótkie rozdziały (w całej książce jest ich ponad 100) sprawiają, że książkę czyta się niezwykle szybko i lekko. Autor napisał Inferno jak gdyby przygotowując się pod ekranizację i tworząc rozdziały, będące pojedynczymi scenami filmu.
Jeśli chodzi o zagadkę i o jej rozwinięcie, można tu mówić o energicznym podejściu do sprawy i o budowaniu ciekawej akcji, choć nieco przewidywalnej. Mam tu na myśli fakt, że czytając przez 300 stron o próbie ucieczki Roberta Langdona, czytelnik z czasem sam zaczyna się domyślać, że wszystkie jego losy muszą obrać inny kierunek, bo inaczej albo się zanudzimy, albo po prostu rozczarujemy.
Wracając po roku przerwy do twórczości Dana Browna mam wrażenie jakbym wracała na stare śmieci, nadal spotykam Roberta Langdona, jego styl wykładowcy, zaciekle broniącego swoich racji dobrych i walczących w opozycji do nich złych.