Od czasu do czasu lubię czytać literaturę skandynawską, dlatego z chęcią sięgnęłam po książkę, o której dość często czytałam. Jednak po przeczytaniu stwierdziłam, że powinien być podtytuł „problemy współczesnej kobiety”. Ponieważ w tej książce najwięcej problemów z sobą mają właśnie kobiety. Autorka przedstawia nam historię trójki rodzeństwa Liv, Ellen i Håkon. To oni naprzemiennie są narratorami powieści, głownie Liv i Ellen. Håkon zabiera głos dopiero na końcu i to jest najbardziej dla mnie logiczne i normalne spojrzenia. Cała trójka jest już dojrzałymi ludźmi, a Liv ma już dwójkę własnych dzieci. Jednak, gdy ich siedemdziesiątletni rodzice obwieszczają, że zamierzają się rozwieść ich świat się wali, czują się osobiście tym dotknięci, przyjmują to jako zdradę wobec siebie. Zresztą Liv od początku nie wzbudziła mojej sympatii. W pierwszej scenie, gdy cała rodzina jeszcze w komplecie leci do Grecji, Liv rozmyśla: „Uświadomiłam sobie, że połacie lądu gdzieś daleko pod nami zamieszkuje ludność w większości przekonana, że można bić swoje potomstwo.” Zaczęłam się zastanawiać, gdyż mnie nigdy taka myśl nie przyszłaby do głowy. Dlaczego ona widzi wszędzie ciemną stronę? Później było następne zdziwienie, żałowała, że zapytała o coś syna i teraz musi go słuchać. Jeszcze jak byłam w stanie zrozumieć postępowanie Ellen, tak bardzo pragnącej mieć dziecko i przez to skoncentrowanej na sobie, to czytając wywody Liv, co chwilę przecierałam oczy. Liv jest najstarszą z rodzeństwa, a jednak jej zachowanie o tym nie świadczy. W pewnym momencie, któryś z rodzeństwa mówi, że Liv wyraża się z nieznoszącą sprzeciwu pewnością. Autorka przedstawia na przykładzie tej trójki problemy nie tylko rodziny, ale współczesnego pokolenia, projekcję swoich oczekiwań na innych, nieumiejętność budowania relacji. Jesteśmy świadkami rozmów rodzeństwa, tylko czy to coś ma wspólnego z dialogiem, ze słuchaniem siebie nawzajem. Ma się wrażenie, że każde jest osobną wyspą otoczoną pretensjami, poczuciem krzywd i własnymi racjami. Każde z nich żyje w pewnym schemacie i schemat staje się najważniejszą wartością. Jednak są sytuacje, że potrafią się zjednoczyć. Jakieś światełko w tym ciemnym tunelu pozostaje. Mimo wszystko smutny to obraz.
Ciekawa to powieść, naładowana emocjami. Autorce udało się stworzyć świetne portrety psychologiczne, niezwykle wiarygodne. Każdy z bohaterów to inna osobowość, inne odbieranie i przeżywanie świata, pełne wewnętrznych konfliktów i prób radzenia sobie z nimi. Lubię ten typ prozy, nieśpiesznej, ale zagłębiającej się w ludzką psychikę. Może nie jest to lektura łatwa i przyjemna, ale interesująca. Czy taki obraz rodziny nam odpowiada?