Clive Staples Lewis jest większości z nas znany przede wszystkim z „Opowieści z Narnii”. Jako młody chłopak stracił swoją wiarę, spowodowała to I wojna światowa, w której uczestniczył. Na szczęście na studiach, podczas wielu dyskusji jego wiara zaczęła powracać, o czym możemy przeczytać w „Zaskoczony radością”. Od tej pory religia stała się głównym tematem poruszanym przez pisarza.
Myślę, że bardzo ważna jest przedmowa tego utworu, gdzie autor wyjaśnia, iż tak naprawdę nie do końca żyje zgodnie z zasadami które sam głosi. Ta książka nie chce przekazać nam suchej wiedzy, Lewis doskonale zdaje sobie sprawę, że gdy cierpimy najważniejsza jest odrobina odwagi i współczucie innych.
Cierpienie nie jest obce żadnemu człowiekowi. Na każdym kroku je zauważamy. Codziennie ktoś umiera, każdego dnia kolejna osoba przeżywa jakieś nieszczęście. Wielu ateistów mówi wtedy – dlaczego Bóg do tego dopuszcza? Widocznie nie jest tak dobry lub wszechmocny. Ludzie pojawili się na Ziemi i od początku sprawiali sobie przykrość, zadawali ból. Wydaje się, że Najwyższy jest kompletnym ignorantem. Takie pesymistyczne myślenie dotyka wielu osób. Nie ukrywajmy, nie jest wcale łatwo powiedzieć „widocznie Bóg tak chciał”, gdy tracimy coś dla nas najważniejszego. W tej lekturze Lewis pięknie tłumaczy problem cierpienia. Twierdzi, że Bóg przez nie stara się do nas przemówić:
„W naszym cierpieniu Bóg krzyczy do nas; cierpienie to Jego megafon, który służy do obudzenia głuchego świata”
Być może ma rację. Cierpienie wyzwala w nas też miłość do człowieka dotkniętego bólem. Cały nasz świat jest powiązany małymi niteczkami, które ze sobą współgrają. Z jednej strony świat bez cierpienia wydaje mi się pięknym, ale z drugiej kompletnie nie potrafię go sobie takim wyobrazić. Ból fizyczny, psychiczny czy duchowy kształtuje nas. Pisarz próbuje tutaj opisać jedno z najtrudniejszych zagadnień, lecz jednocześnie najbliższych naszym sercom.
Przyznam, że tę książkę jest mi trudno ocenić. Z pewnością jest ona z wyższej półki, a jej treść ma pewne wartości, lecz przede wszystkim przedstawia ona filozofię cierpienia. Język nie należy do najprostszych i mimo tak niewielu stron, książkę czyta się raczej powoli. Myślę, że lepiej jest ją czytać codziennie po trochu, gdyż aby dogłębnie zrozumieć, co chciał nam przekazać autor musimy się w spokoju i ciszy zastanowić nad przeczytanym tekstem (a zapewniam, że jest się nad czym zastanawiać). Ciężko jest mi też powiedzieć, czy ta książka jest odpowiednia dla każdego. Skupia się ona głównie na Bogu, z czego nie każdy może być zadowolony. W każdym razie uważam, iż zwyczajnie warto poznać jakieś dzieło Lewisa, poza „Opowieściami z Narnii”, szczególnie, że nie są one zbyt długie.
„Problem cierpienia” to książka, która rozkłada wszelaki ból na czynniki pierwsze. Lewis krok po kroku tłumaczy nam to zagadnienie. Czasami miałam wrażenie jakby czytał mi w myślach. Czytając pojawiały się w mojej głowie pytania, a po chwili znajdywałam w tej lekturze na nie odpowiedzi. Jest to książka wyjątkowa i szczerze zachęcam do zapoznania się z nią. Ocenę natomiast pozostawię Wam.
„Zakładamy i często wierzymy, że to, co jest w istocie negatywnym nawykiem, stanowi wyjątkowy, jednorazowy akt. Odwrotny zaś błąd popełniamy odnośnie do naszych cnót - jak słaby tenisista, który mówi, że miał "zły dzień", podczas gdy tak naprawdę zaprezentował swoją normalną, kiepską formę, a swoje rzadkie sukcesy uważa za "rzecz normalną"."