Podobno każda rodzina ma swoje tajemnice. Podobno każda rodzina ukrywa coś podejrzanego, niemoralnego, coś, co nie powinno nigdy ujrzeć światła dziennego i wyjść poza przysłowiowe cztery ściany. Dla niektórych takim sekretem jest zdrada, dla innych choroba lub utrata pracy. Jak zwykła powtarzać moja babcia „Zawsze i na wszystkich uważaj, bo co chatka to zagadka”.
Laura pracująca w wielkiej korporacji po kolejnym odniesionym sukcesie dostała długo wyczekiwany urlop. Postanowiła jednak przed wypoczynkiem odwiedzić babcię, której nie widziała parę dni. Na miejscu okazało się, że starsza pani nie żyje. Prokurator zlecił sekcję zwłok, podczas której wykryto, iż kobietę otruto. Kto stoi za tym czynem? Laura postanawia samodzielnie dowiedzieć się prawdy. Szczególnie że przeszło trzydzieści lat temu w tym samym pokoju zginął tragicznie jej dziadek. Równocześnie sprawą interesuje się jej brat Karol, mieszkający na co dzień we Włoszech, który liczył na spadek po babci. Nie tylko on, ale i cała rodzina srodze się rozczarowała, ponieważ starowinka jedyne co posiadała to prawie puste konto. Znaczną kwotę zapisała organizacji zajmującej się poszukiwaniem zaginionych osób i opiekunce, którą poznała w czasie pandemii. Własne dochodzenie prowadzi również lekarz psychiatra, który koniecznie chciał dowiedzieć się, dlaczego zmarła odwiedziła w szpitalu jego pacjenta, choć w żaden sposób nie była z nim powiązana. Tymczasem policja zaczęła podejrzewać o dokonanie zabójstwa Karola. Mężczyzna, by nie zostać aresztowany, musi zrobić wszystko by dojść do prawdy i oczyścić się z zarzucanego mu czynu.
Sprawa robi się coraz bardziej tajemnicza i zagmatwana.
Dlaczego starsza pani odwiedziła w szpitalu psychiatrycznym na kilka godzin przed swoją tragiczną śmiercią obcą osobę?
Dlaczego tak bardzo nienawidziła swojego męża, że nie chciała być pochowana z nim w jednym grobie?
Dlaczego w testamencie widniał zapis na firmę i opiekunkę, a nie uwzględniła nikogo z rodziny, nawet wnuków?
Dlaczego jeden z pacjentów szpitala wpada w szał, gdy tylko usłyszy szum wody?
W tej sprawie nic nie jest jasne, nic nie jest proste, zagadka goni zagadkę, a pozory mylą…
Każda rodzina ma wstydliwy sekret…
Każde odkrycie policji, Laury, psychiatry czy Karola rodziło więcej pytań, niż dawało odpowiedzi. To nie było moje pierwsze spotkanie z Wojciechem Wójcikiem. Autor przyzwyczaił już mnie do wielowątkowości i mnogości występujących bohaterów. Musiałam początkowo czytać w maksymalnym skupieniu, by się nie pogubić. Jednak z czasem wszystko się zazębiło i nabrało sensu. Akcja rozgrywa się płynnie, dość szybko i z zaskakującymi zwrotami. Niemniej jednak byłam zdziwiona i troszkę oszołomiona ilością trupów w szafie i bardzo wstydliwych sekretów w jednej rodzinie. No ale kto wie, może gdzieś taka rodzina istnieje. Niby niepozorna, ale… W końcu powiedzenie, że co chatka to zagadka z powietrza się nie wzięło. Wójcik przyzwyczaił mnie już także do dużych gabarytów swoich kryminałów. Odmęty śmierci nie są wyjątkiem. Lektura ma grubo ponad 500 stron, ale nie jest przegadana, a każdy fragment i każdy rozdział ma znacznie. Nawet udało mu się mnie zaskoczyć w finałowej scenie!
Po tej lekturze wiem już z całkowitą pewnością, że po jego książki będę sięgała w ciemno.
Za możliwość zapoznania się z treścią książki dziękuję Redakcji Sztukater.