Keith Mabbut, eks-dziennikarz, marzący o karierze pisarza, otrzymuje pewnego dnia zlecenie na napisanie biografii żywej legendy wśród ekologów i bojowników o naturalne środowisko - Hamisha Melvilla. Zlecenie jest bardzo dobrze opłacane, wydaje się być bez żadnych haczyków, ani ukrytych klauzul. Keith zastanawia się, czemu to właśnie jego wybrano do tego zadania, wprawdzie coś tam kiedyś osiągnął, ale potem już nigdy nie powtórzył tego sukcesu i od lat utrzymywał się z błahych tekstów na zlecenie. Hojna oferta bierze jednak górę nad rozsądkiem i wkrótce Mabbut wyrusza do Indii, by poznać Hamisha i na podstawie wywiadów i obserwacji stworzyć o nim książkę.
Muszę powieść pochwalić za bardzo ciekawe opisy życia podrzędnego pisarzyny w wielkim mieście, jego próby związania końca z końcem a także fragmenty o osobistych rozterkach - rozstaniu z wieloletnią partnerką Krystyną (polką!), a także trudnościach z utrzymaniem kontaktu z dorosłymi dziećmi. Tutaj autor stworzył interesujący obraz mężczyzny w średnim wieku, który stoi na życiowym zakręcie i nie wie, co ma dalej ze sobą począć. Wtedy jak z nieba spada mu intratne zlecenie, nie dość, że z wielkim wynagrodzeniem, które pozwoliłoby mu spłacić długi, to jeszcze w jego guście. No nie oszukujmy się... takie rzeczy się zdarzają!
Nasz bohater wyrusza do Indii w podróż, która odmieni jego życie. No właśnie... Jak dla mnie coś mało przełomowa jest ta wycieczka. Gdybym ja odbywała taką samą, na pewno nie wpłynęła by ona na mnie na tyle by choć myśleć o porzuceniu dotychczasowego życia i poświęceniu się walce z środowisko. Ale na Mabutta, który zobaczył kilka biednych wiosek i wyniszczających je korporacji, to wszystko działa uderzająco i przekonuje do diametralnej zmiany.
No i jeszcze Hamish. Naprawdę chciałabym wierzyć, że na świecie są ludzie gotowi pomóc bezinteresownie innym, dający z siebie wszystko, nie oczekując nic w zamian. No ale cóż, wyrosłam już z bajek, więc od początku coś mi w tej postaci nie pasowało. Koniec pokazał, że niestety miałam rację...
W moim przypadku powieść nie skłoniła do jakichś głębszych refleksji, wbrew temu, co sugerowałby intrygujący tytuł, tekst zawarty na okładce, czy opis. Była to ot taka sobie zwykła opowiastka na wolny wieczór, czasem zabawna, a niekiedy nieco nudnawa i bez potrzeby przedłużająca się. Nie polecam, ale też nie zniechęcam, chcecie to przeczytajcie i przekonajcie się sami, może na Was zrobi większe wrażenie.