Zastanawiające, jakie "szufladki" w mózgu potrafi otworzyć jedno słowo. Słysząc słowo "horror" spodziewałabym się najprędzej czegoś w stylu "Masakry teksańską piłą mechaniczną" (jeżeli o film chodzi) lub Mastertona (jeżeli chodzi o książki). A "Objawienie" ma dla mnie z typowym horrorem niewiele wspólnego. A może to tylko kolejny przykład na to, by nie zakładać żadnych klapek na oczy? ;)
"Objawienie" to historia Wiktora Kota. Wiktor jest nauczycielem, który akurat jest w trakcie wakacji letnich. Mieszka on w nijakim do bólu Smutnie, którego jedynymi cechami interesującymi są nazwy własne i nic poza tym. Nazwy zresztą ważne, jak np. wzgórze Objawienie. Smutno jest miasteczkiem w którym nic się nie dzieje, kino zostało przerobione na kolejny hipermarket, a jedynym interesującym aspektem są turyści. Wiktor spędza czas na rozpatrywaniu odejścia od niego jego długoletniej dziewczyny – Beaty. Dlaczego odeszła? Do kogo? Co mógł zrobić, by temu zapobieć?
W pewnym momencie Wiktor spotyka kolegę – Arka. W trakcie spotkania rozmawiają także o tym, że mieszkańcy Smutna to ludzie nijacy do bólu. Wiktor proponuje "otwarcie oczu" i poszukiwanie wśród nich indywidualności, ludzi z ciekawymi pasjami, talentami. I to właśnie poszukiwanie to pierwszy krok Wiktora ku… czemu? Objawieniu? Znalezieniu prawdy? Schizofrenii? Nie chcę zdradzać więcej z fabuły książki, bo warto samemu się z nią zapoznać :)
Autor stworzył niesamowity nastrój, książka ta to właściwie podróż przez umysł ludzki i jego tajemnice. Co jest prawdą? Co złudą? Przewidzeniem? Kto decyduje o tym, co jest normalne, a co nie? Gdzie jest linia, która dzieli nas od choroby psychicznej? Czy można od niej uciec? Nastrój potęguje dodatkowo zbiór emocji, które kotłują się w Wiktorze. A także duszna atmosfera gorącego lata w małym mieście.
"Objawienie" to książka jednego człowieka – wszystko dzieje się w Wiktorze, dla Wiktora, przez Wiktora. Do końca nie wiemy, kto jest postacią prawdziwą, co się wydarzyło, a co nie. Kiedy wydawało mi się, że już wszystko rozumiem, to wtedy autor otwierał kolejne drzwi ;)
Panu Danielowi chciałabym pogratulować fantazji – świetnie stworzone wizje, inne światy, stwory, ale także połączenia między "rzeczywistością" a "złudą". Wszystko wydaje się być logicznie połączone i wyjaśnione. I dlatego też tak trudno jest w końcu zadecydować, co jest prawdziwe :) Niedawno miałam okazję przeczytać "Kurację" Jacka Głębskiego i muszę przyznać, że światy tworzone przez Daniela Grepsa były bardziej fantazyjne, a jednocześnie tak logiczne, że aż chciało się zawołać "o rany, czy już przekroczyliśmy cienką linię szaleństwa, czy jeszcze nie?".
Są w książce małe "niedoróbki" (ale to przecież debiut powieściowy, więc nie ma się czego wielce czepiać :p), jednak mimo tego książka dostaje ode mnie piąteczkę. Za klimat, za fantazję, za totalne wciągnięcie mnie do świata Wiktora Kota, za ciekawe zakończenie, za ukazanie bezsilności osoby, która nie wie, czy jest zdrowa (a inni zwariowali), czy już pogrążyła się w otchłani choroby psychicznej… Panu Danielowi gratuluję dobrego debiutu i czekam na inne książki! :)
[Recenzję umieściłam wcześniej na moim blogu -
http://ksiazkowo.wordpress.com/2009/11/15/objawienie-daniel-greps/]