Kobieta, która samotnie wyprawia sie na motocyklu w wielodniową podróż do Syrii i Jordanii? Brzmi lekko szalenie i chyba rozumiem tych wszystkich, którzy jej to odradzali i dawali jej różne przestrogi. Na dodatek założenie było, aby na tę podróż nie wydać wszystkich swoich oszczędności, autorka nocuje więc po różnych tańszych hostelach, plącze się po dziwnych dzielnicach z daleka omijając miejsca dla turystów i bogaczy. Ale za to przeżyć, kontaktów z ludźmi i obcowania z realnym życiem ma co niemiara :) Normalnie pozazdrościć tego pozytywnego szaleństwa. Rzucić niezłą pracę w korporacji, realizować swoje marzenia wymagało na pewno trochę odwagi. A tu okazuje się, że opisując to można jeszcze zarobić na kolejne wyprawy
To druga książka jaka wpadła mi w ręce z serii "Mój prywatny świat", pojawia się więc pokusa dokonania porównań z książką Orlińskiego. Ale to zupełnie dwie różne książki - tu może nie będzie tylu ciekawostek z regionu, takiej masy informacji, ale za to jest dużo bardziej osobiście, więcej opisów samej wyprawy, różnych przygód, spotkań z ludźmi. A więc co kto lubi - jeżeli ktoś woli relacje z podróży, opisy różnych wpadek i miłych niespodzianek, wrażenie bardzo emocjonalne to spokojnie niech sięga po książkę Jackowskiej.
Tam gdzie często turyści wpadają na chwilkę w biegu, a potem byczą sie na plażach, autorka wpada też trochę przejazdem, ale jakby z innym nastawieniem. Równie ważne jak zabytki i krajobrazy są dla niej te mniej uchwytne wrażenia np. wszystkie chwile gdy może z kimś porozmawiać, popodglądać życie normalnych ludzi, reakcje na samotną kobietę podróżującą przez ich kraj. I jeszcze ta maszyna, na której się porusza i która budzi tyle sensacji (nie tylko na peryferiach). Naprawdę fajne zdjęcia, których w tej książce mnóstwo pokazują właśnie bardziej tego typu chwile - ludzi, spotkania, uśmiechy, zaskakujące sytuacje...
Kobieta i jej motocykl. Czuć, że dla bohaterki to nie tylko środek transportu, ale jakby partner podróży - to z nim często sobie w samotności pogaduje, o niego musi dbać na równi ze sobą, bo inaczej podróż szybko by sie skończyła. A więc na pewno pasja. Jak potem wygrzebałem w sieci to nie była jej jedyna wyprawa, były jeszcze Bałkany, Portugalia, Maroko, a obecnie jedzie przez USA - wiecej informacji na blogu autorki czyli
http://www.aniajackowska.pl/. Stabilizację i karierę, życie buirowe do których czasem żartobliwie nawiązuje pozostawiła już chyba daleko za sobą.
Wyobrażacie sobie 40-50 stopniowe upały, a wy cały czas w kasku i w skafandrze motocyklowym? Uff. Piach, bród, upał. I jeszcze te wszystkie ostrzeżenia - okradną cię, porwą, zgwałcą... A tu okazuje się, że przynajmniej ostrzeżenia można między bajki włożyć - ludzie życzliwi, pomocni, zainteresowanie ze strony mężczyzn owszem pewnie większe niż w naszej kulturze by przyjeto, ale też autorka radzi sobie z tym nieźle (warto jednak zaznaczyć, że stara sie też sama być ostrożna i nigdy nie daje żadnego sygnału, który by wskazywał na zgodę na przekroczenie pewnych granic).
Rzeczywiście jak się to czyta, to czasem drapałem się po głowie i mówiłem sobie, że chyba w głowie miałem inny obraz tamtej kultury i ludzi. A więc u Jackowskiej jest sporo egzotyki, ale jest też pewna wartość dodana - trochę przełamanie sterotypów o Bliskim Wschodzie, kulturze arabskiej i np. traktowaniu przez nich obcokrajowców.
10 000 kilometrów przez Słowację, Węgry, Serbię, Bułgarię, Turcję (tu zaczyna sie trochę wiecej opisów), Syrię i Jordanię. Opis dość drobiazgowy, z wszystkimi drobiazgami, które są normą (tankowania, szukanie noclegów, błądzenie w mieście, użeranie sie z pogranicznikami, zapominanie czegoś itd.) oraz z tymi, których przewidzieć się nie da (mandaty od policji, strata portfela z wszystkimi kartami, prezenty, wszystkie zaproszenia na wspólne biesiadowanie). Trochę humoru, sporo szczerości, optymizmu i przekraczania nie tylko granic na mapie ale i tych swoich.
Mimo, że miejscami pewne refleksje i sceny robiły się powtarzalne to i tak czyta sie bardzo dobrze. Okazuje się, że z motocykla jeżeli się nie tylko na nim pędzi, ale i czasem zwalnia albo zatrzymuje można zobaczyć całkiem sporo. Pewnie autorce nie udało się zwiedzić wszystkiego, ale i tak jej zazdroszczę, bo samotnie przeżyła na pewno więcej i bardziej doświadczyła realnego życia w tych krajach niż gdyby podróżowała z grupą rodaków.
Naprawdę fajna (i szybka) lektura.