Z jednej strony mamy Magdę... I wierzcie mi, moja relacja z tą bohaterką wyglądała tak (z przymrużeniem oka, moliki!):
1. No okej, trochę takie fiubździu w tej głowie…
2. …ale zaraz, zaraz. Jest zajebista.
3. Magda, kocham cię. Poważnie.
4.Uwielbiam cię za humor, tekst o małpach? Tak, jeszcze trochę, a go przytoczę. Bez spoilerów!
5. Jak jeszcze raz ktoś zapyta mnie, dlaczego z p r e m e d y t a c j ą wiodę życie singielki,
rzucę w nich Pozerką. Przysięgam. Magda mi świadkiem.
6. Z jednej strony, to ja nie wiem, co ta Magda wyprawia.
(Jakbym sama nie była lepsza w te klocki, radź innym, swoich rad nie słuchaj.
Cytat pochodzący z dekalogu głupoty. Prawa autorskie zastrzeżone.)
7.*tu ten dźwięk respiratora, kiedy serce przestaje pracować*
8. Droga pani autorko, jak pani kiedykolwiek spotka Magdę, proszę ją przytulić.
Resztę przekażę osobiście.
Także, tak. Z Magdą polubiłam się i to nawet bardzo. Nie będę ukrywać, że przez pierwszą połowę książki czasami miałam ochotę (warknąć, ach te warczenie, dosłownie, jak mój k o t na domofon) krzyknąć na nią, z drugiej potrząsnąć, za chwilę kompletnie nie rozumiejąc, jaki cel niesie ze sobą ta postać. A potem poszło z góry. Chciałabym coś więcej napisać o Robercie. O tym tajemniczym mężczyźnie, który chcąc nie chcąc, pojawił się w życiu głównej bohaterki, które i tak okazało się całkiem nieźle pogmatwane. I tak, ten wątek jest całkiem fajnie rozbudowany, widać, że autorka ma poczucie humoru, a opisy nie stanowiły zapychania stron, tylko przedstawiały konkretnie wykreowany świat. Humor, przekomarzanie się, wydarzenia, jakie spotykały bohaterów. To wszystko wydawało się być lekką powieścią, która bawiła do łez.
Aż do drugiej części. Sprytnie, naprawdę. Autorka kreując w naszej głowie dany obraz Magdy, pokazuje nam jej inne oblicze. A w szczególności jej przeszłość, nie bojąc się tykać tematów tak ciężkich, a jednocześnie tak powszechnych i często spotykanych. Czasami czytelnik może odnosić wrażenie, że może nie czyta tej samej powieści, ale myślę, że to był zabieg celowy, a nie niezdecydowanie autorki. Sam tytuł też nie jest przypadkowy.
Mimo takiej tematyki, brnie się przez strony z prędkością światła. To wszystko za sprawą zgrabnego stylu J. Harrow. Jest to moje pierwsze spotkanie z autorką, ale jakże udane. To, w jaki sposób operuje piórem, sprawiło, że przepadłam. Dwa wieczory i było po mnie. Przemieszanie lekkości, ostrego humoru, który opiewa wręcz o czarny, w bardzo wysmakowanym wydaniu, trochę miłości, trochę dram i tematów, które mogą odstraszać swoim wydźwiękiem, – ale w tym wypadku są bardzo zręcznie przemycone.
„Ukochane osoby zawsze zbyt szybko odchodzą.”
J. Harrow stworzyła prawdziwą Pozerkę. Ukazała nam Magdę, kobietę, którą szybko jesteśmy w stanie ocenić, uśpiła naszą czujność otoczką genialnego humoru, by dać nam cenną lekcję. Nie powinniśmy oceniać drugiej osoby pod żadnym pozorem, bo zazwyczaj nie mamy zielonego pojęcia, co ona przeżywa. Tę lekcję staram się powtarzać każdego dnia. Wy zapewne też. Dlatego ja dziś nie ocenię Pozerki. Za to zachęcę Was do tego, byście zapoznali się z historią głównej bohaterki i wtedy doszli do własnych wniosków.