„Każdy dzień był zaplanowany w najdrobniejszych szczegółach. Harmonogram stanowił o, której ma wstać i co zjeść na śniadanie, wiedziała ile ją czeka publicznych wystąpień , ile razy musi zastąpić rodziców żyjących według równie napiętego harmonogramu.”*
Każdy planuje co będzie robił na drugi dzień, ale wyobraź sobie, że masz zaplanowany każdą minutę swojego życia. To kiedy wstajesz, jesz śniadanie, to jak masz wyglądać na danym spotkaniu i ile ma ono trwać. Każdy twój krok ma być zgodny z harmonogramem i jakakolwiek zmiana nie wchodzi w grę. Twoje plany i marzenia muszą poczekać.
Miranda Kravitz jest córką burmistrza Nowego Jorku, który ponownie ubiega się o stanowiska. Właśnie trwa kampania wyborcza i kobieta musi zachowywać się jak przykładna córka, być zawsze uśmiechnięta, dobrze ubrana, trzymać się grafiku. Wszelkie spontaniczne decyzje i własne życie nie wchodzi w grę, ich rodzina musi być nieskazitelna i nie mogą być z nią powiązane żadne skandale. Na dodatek rodzice uważają, że potrzebuje ochroniarza. Do momentu gdy staje się nim Tyler Brannigan, Mirandzie udaje się ich zawsze przechytrzyć lub zawrzeć układ, z nim jest jednak inaczej. Mężczyzna strasznie ją irytuje, ale i fascynuje, to przy nim poczuła, że pragnie normalnego życia. Tylko czy jego przeszłość i jej pozycja społeczna nie będą zbyt dużymi przeszkodami?
To już druga książeczka z serii KISS, jaką było mi dane czytać i muszę przyznać, że seria jest bardzo ciekawa. Lekkie, czasem zabawne, a czasem z dreszczykiem. Pozwalające choć na chwilę zapomnieć o otaczającej szarej rzeczywistości. Jaka okazała się być najnowsza mini-powieść Trish Wylie?
Autorka bardzo ciekawie opisała w historii to jak pierwsze wrażenie może być złudne. Tylerowi wydaje się, że Miranda jest kolejną pustą lalką, której fortuna uderzyła do głowy i może robić co chce, przy czym zawsze robi co trzeba by osiągnąć swój cel. Dopiero przy bliższym poznaniu zauważa jak bardzo się pomylił, że jej zachowanie to próba buntu przeciwko rodzicom, którzy narzucili jej swoją wolę i jej nie słuchają. Dziewczynę przerażają publiczne wystąpienia, Alu musi udawać dobrą minę dobrą złej gry. Bardzo dobrze są tu opisane relacje rodzinne, a właściwie ich brak, bo co innego stało się ważne. Drugim poruszanym tematem jest przeszłość Tylera, która z pewnością nie jest biała. Mężczyzna boryka się z czymś trudnym, ale mi do pewnego czasu było dane tylko domyślać się o co chodzi. W jednym i drugim przypadku jest mowa o masie emocji nimi targających, które trzeba zawrzeć w opowieści - i mimo małej ilości stron autorce to się udaje.
Książeczkę czyta się bardzo szybko i z prawdziwą przyjemnością, Fabuła jest zgrabnie skonstruowana, akcja toczy się dość szybko i na brak wrażeń nie mogę narzekać. Postacie są dobrze wykreowani, co ważniejsze posiadają wady jaki zalety, co sprawia, że są bardziej realni. Potyczki między Mirandą i Tylerem były bardzo… pasjonujące. Cała historia wzbudza szereg emocji i intryguje, bo mimo tego, że zakończenie da się przewidzieć i tak byłam ciekawa jak to wszystko się rozegra. No i się nie zawiodłam, było lekko, łatwo i przyjemnie, ale nie zabrakło odrobiny wrażeń.
„Kto się śmieje ostatni” jest pozycją idealną dla chwili relaksu i zapomnienia. Trish Wylie ma lekki styl pisania, zdecydowanie postawiła w tej publikacji na romans z nutką sensacji i połączenie to okazało się być strzałem w dziesiątkę. Polecam na długie letnie dni lub wieczory, zdecydowanie się nie zawiedziecie, drogie panie.
*str. 38