Maple Street, nowobogackie osiedle, z pozoru pełne miłych, sympatycznych ludzi. Prym wśród mieszkańców wiedzie Rhea Schroeder, idealna pani domu, matka, żona i sąsiadka. Osiedle zdaje się zgrane i zżyte. Wszystko zmienia pojawienie się nowych sąsiadów, którzy ewidentnie swoim wyglądem, zachowaniem, przeszłością różnią się od mieszkańców Maple Street. Początkowo nic nie zwiastuje dramatycznych wydarzeń, których świadkiem stanie się spokojne, piękne osiedle.
Lawina tragicznych zdarzeń rusza od wielkiego zapadliska, które pojawia się w pobliskim parku, do którego wpada mała dziewczynka, Shelly, córka Rhei. Ta tragedia pociągnie za sobą kolejne, które niechlubnie zapiszą się na kartach historii tego amerykańskiego miasteczka.
Pęknięta ziemia i wydobywająca się z zapadliska ropa i piasek bitumiczny stanowią swoistą metaforę rozpadu relacji sąsiedzkich i mroku, który ogarnął dusze i umysły mieszkańców osiedla. Jedno fałszywe oskarżenie rzucone na Arla Wilde'a, pomówienie, sprawia, że nowi, którzy przecież już wcześniej tu nie pasowali, stają się kozłami ofiarnymi, a w sąsiadach do tej pory spokojnych i miłych, budzą się żądza zemsty, samosądu i demony.
Powieść jest ciekawie skonstruowana, wydarzenia opisywane z perspektywy Wilde'ów i Rhei przeplatane są wycinkami z gazet, portali internetowych. Na uwagę czytelnika zwracają także daty, bowiem czytając cofamy się jakby w czasie, do momentu tragicznych wydarzeń na Maple Street. Wycinki natomiast stanowią komentarz do wydarzeń, które śledzimy podczas lektury. Mają one za zadanie podkręcać atmosferę, by trzymać w napięciu i zaciekawieniu czytelnika, co wydarzyło się na tym osiedlu, że jest to tak gorący temat nawet po upływie dwudziestu lat.
Początkowo czytając na myśl przyszedł mi serial "Gotowe na wszystko", bo jest tu osiedle, panie domu, tajemnica i cała masa zaskakujących zdarzeń, ale im dalej tym to podobieństwo zanikało. Książka stawała się coraz bardziej mroczna i pokręcona. Gdzieś w dwóch trzecich powieści zaczęła mnie ta historia nużyć, nie wiedziałam o czym ostatecznie jest ta książka, czy o poszukiwaniu zaginionego dziecka, o przemocy i dążeniu do wyjawienia prawdy, o degradacji środowiska, zmianach klimatycznych, o sąsiedzkich porachunkach czy wreszcie studium zaburzonej kobiety. Przyznam, że straciłam zainteresowanie tą książką i nie miałam ochoty jej dokończyć. W końcu jednak zmobilizowałam się i skończyłam. I zakończenie namieszało jeszcze bardziej... Opis, konstrukcja fabuły szykuje czytelnika na serię tajemniczych morderstw, a to czego dowiadujemy się na koniec, ten punkt kulminacyjny, w moim przypadku wzbudził reakcję w stylu: "Aha, ok, i to już wszystko?". Po skończeniu lektury miałam mętlik w głowie i zupełnie nie wiedziałam co napisać w recenzji. Nie wiem co myśleć o tej książce. Początek mnie zaciekawił, środek znużył, a zakończenie jednak rozczarowało. "Dobrzy sąsiedzi" to nierówna książka i czegoś jej brakowało, może skupienia się na jednym wątku, albo inaczej, wyraźniejszym go zarysowaniu. Bo koniec końców ja nie wiem o czym była ta książka.
A wy czytaliście "Dobrych sąsiadów"? Jakie macie przemyślenia? Piszcie, chętnie poczytam ;)
Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Feeria.