Z twórczością Pani Kołakowskiej zapoznałam się czytając „Niechcianą prawdę” i „Siódmy rok”. Obydwie powieści wywarły na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Miały co prawda swoje wady, ale zalety przeważały dlatego tym chętniej sięgnęłam po „Płótno”. Nastawiłam się na lekką, łatwą i przyjemną lekturę, gwarantującą mile spędzony czas lecz nie pozostającą na dłużej w pamięci.
Pasją Niny jest malarstwo. To z nim wiąże swoją przyszłość. Praca w agencji zajmującej się pośrednictwem w obrocie nieruchomościami to tylko chwilowy przystanek w drodze do spełnienia marzeń. Kiedy Nina sprzedaje pierwsze obrazy, nie posiada się ze szczęścia. Pomimo sceptycznej postawy ojca, który nigdy nie popierał wybranej przez nią drogi życiowej, Nina czuje, że nadchodzi jej wielka chwila. W życiu osobistym również nie brakuje jej szczęścia. Ma u swego boku mężczyznę, z którym chce spędzić resztę życia. Jednak właśnie wtedy, gdy życie nabiera tempa, a los wydaje się być przychylny, wydarza się coś, co sprawia, że Nina musi przewartościować wszystko to, w co dotychczas wierzyła. Stojąc na życiowym zakręcie musi zdecydować czy pójdzie w stronę zwątpienia i niezadowolenia, czy też wbrew wszystkiemu będzie cieszyć się tym co posiada.
Powieść okazała się dla mnie całkowitym zaskoczeniem. To już nie lekka, łatwa i przyjemna lektura, którą szybko się czyta i równie szybko zapomina. Choć zamknęłam ją już na ostatniej stronie, to emocje ciągle są żywe. Tematy poruszone w książce nie należą do łatwych. Mimo wszystko powieść tchnie optymizmem. Autorka pokazuje jak łatwo można się zatracić we własnym niezadowoleniu, skupiając na niedoskonałościach, a zapominając o tym co w nas najważniejsze. Aż ciśnie się na usta pytanie: jak ja zachowałabym się na miejscu Niny? Cóż … pewnie tak samo, jeśli nie gorzej. Ona bowiem dostała szansę poznania swojej wartości, a w prawdziwym życiu pojawiają się one niezwykle rzadko.
„Płótno” jest zdecydowanie najlepszą książką Pani Kołakowskiej, którą miałam okazję dotychczas czytać. Zarówno w „Niechcianej prawdzie” jak i w „Siódmym roku” bohaterki były zbyt idealne. Piękne, wręcz nieskazitelne, świetnie radziły sobie z problemami. Nina jest bardziej ludzka, a jej droga do poznania siebie bywa mocno wyboista.
„Płótno” to poruszająca historia o zmaganiu się z kalectwem, które wdziera się w życie niespodziewanie i burzy wszystkie marzenia. To także opowieść o wyjątkowo trudnych relacjach rodzinnych i braku wsparcia najbliższych. Książka nie tylko wzrusza, ale także uczy pokory wobec tego, co dzieje się w naszym życiu. Jeśli więc macie czasem tendencję do niezadowolenia i lubicie sobie ponarzekać, przeczytajcie „Płótno”, a być może zmieni się Wasze nastawienie.
Recenzja pochodzi z mojego bloga
http://sladami-ksiazki.blogspot.com/