Młody (bo już nie Mały) Książę wraca na Ziemię, by odnaleźć starego przyjaciela (Pilota). Tym razem na swojej drodze spotyka kierowcę, z którym wyrusza w podróż. Podróż pełną głębokiej chęci zrozumienia tago, jak funkcjonują ludzie i jak wygląda życie na Ziemi.
🍃
Z jednej strony książka jest przyjemną lekturą, którą łapie się w dłonie i wypuszcza, dopiero gdy przeczytane zostanie ostatnie zdanie. Styl autora jest lekki, więc płynie się przez kreowaną przez niego rzeczywistość. Książę zachowuje się jak Książę, którego dobrze znamy i budzi w czytelniku ogromną sympatię. Jego działania ogrzewają serce i wpuszczają słońce do życia. Tematy rozmowy bohaterów są znacznie poważniejsze niż w oryginalnej historii i czuć, że MK już trochę dojrzał, choć nie przestał być czystą duszą, która emanuje dobrem i chęcią poznania świata. Autor na nowo pokazuje nam problemy zawarte w oryginale — pijak pił, bo było mu wstyd, że pije, ale nie wiemy, dlaczego zaczął pić. A na dodatek ilustracje, które możemy w książce zobaczyć są bardzo ładne i nadają całości klimat. Wydawnictwo bardzo fajnie wydało tę pozycję i pod względem wizualnym nie mogę mieć zastrzeżeń.
Z drugiej jednak strony współczuję Księciu, że to akurat ten człowiek stanął na jego drodze. Kierowca wszystko tłumaczy chłopcu w sposób zawiły, używając słów, których ten nie powinien znać. Chociażby, gdy MK pyta, czym jest pociąg, dostaje odpowiedź, że jest to sznur samochodów, które ciągnie LOKOMOTYWA, która to jedzie po TORACH zbudowanych z SZYN. Wcześniej nasz gość z asteroidy nie wiedział, czym jest samochód i był zdziwiony szarym paskiem, który go ogranicza, bo tylko po nim może jechać, ale do wyjaśnienia terminu „pociąg" nie miał zastrzeżeń. Co jest smutne — moralne pogadanki na temat ludzi bywały równie niejasne. Główny bohater mówił, mówił i mówił, odczuwając najwyraźniej ogromną przyjemność z możliwości pochwalenia się wiedzą. Co prawda raz wspomniał, że wszystko, co wychodzi z jego ust, jest jedynie jego wizją postrzegania świata, ale działał mi na nerwy. I nawet nie chodzi o to, że w kilku kwestiach się z nim nie zgadzałam, ale po prostu jego sposób przekazywania wizji świata i społeczeństwa, był zbyt kręty. Męczył mnie okropnie i jak dla mnie autora poniosła wyobraźnia, skoro uznał ze MK zrozumie te zawiłości.
„Małego Księcia" uwielbiam przez wzgląd na język autora i bajkowość podróży Księcia. W „Powrocie Młodego Księcia" jednak wszystko jest bardziej ziemskie. Kwiaty nie mówią do chłopca na Ziemi. Nie rozumie mowy zwierząt. Niczym nie różni się od reszty nastolatków. No może poza czystością serca i szczerością uczuć. Akcja głównie toczy się we wnętrzu samochodu, gdzie bohaterowie rozmawiają o tym, jak człowiek działa w społeczeństwie. Kierowca wszystko próbuje Księciu jak najlepiej wyjaśnić, samemu dzięki temu wiele zyskując. Brzmi okej, może nie poetycko i bajkowo, ale okej. Tyle że całość jest zbyt patetyczna. Zbyt napompowana mądrymi zdaniami, które brzmią niczym sentencje z książek Coelho. Nie podoba mi się to.
Słyszałam wiele pozytywnych opini o „Powrocie Młodego Księcia" i dlatego po książkę sięgnęła, ale okazała się być ona niczym każda kontynuacja (or sth) oryginalnej historii, która została napisana przez innego autora. Kolejny niepotrzebny twór, który jest niczym zwykły ficzek. Tyle że taki przyjemny ficzek, którego dobrze się czyta. Gdyby książka nie była na podstawie MK na pewno polubiłabym ją bardziej. Jako że jednak jest swoistą kontynuacją — jest przeciętną.
Pssst, książka zawiera wzmianki na temat boga, bo przecież do moralizatorskiej książki każdy chrześcijanin musi go wsadzić.
🍃
„To niezwykłe, z jaką łatwością zakładamy, że inni zmierzają w tę samą stronę co my."