Cykl Diany Gabaldon opowiadający o Claire Randall podróżującej w czasie zyskał ogromną popularność. Oryginalnie zaczął on być wydawany w latach dziewięćdziesiątych, ale za sprawą serialu, który prawie rok temu miał swoją premierę i powstał właśnie na podstawie tej serii - wznowienia wydań podjęło się wydawnictwo Świat Książki. Na całe szczęście, ponieważ - co tu dużo mówić - trzeba samemu przekonać się na własnej skórze, co jest tak wyjątkowego w tych książkach. One nie tylko sprawiają, że czytelnik czuje się, jakby żywcem się przeniósł do XVIII-wiecznej Szkocji, ale także i podnoszą na duchu wiarę w prawdziwą miłość. Claire i Jamie z pewnością taką mają... Zapraszam do przeczytania mojej recenzji trzeciego tomu tego cyklu - "Podróżniczki".
Jest rok 1746, tuż po bitwie pod Culloden w Szkocji, gdzie Anglicy pokonali Szkotów. Jednym z przegranych jest Jamie Fraser, którego przyszłe życie nie jawi się w kolorowych barwach, może on bowiem zostać stracony lub sprzedany do pracy jako niewolnik
Równocześnie mamy rok 1968, gdzie Claire Randall za wszelką cenę chce się dowiedzieć, czy jej pozostawiony w przeszłości mąż przeżył tragiczną w ofiarach bitwę pod Culloden. Aby to zrobić będzie musiała wybrać - czy zostać ze swoją córką, czy ponownie wybrać się do XVIII-wiecznej Szkocji... Jaki wybór podejmie Claire?
Wiele osób i w tym również fanów twórczości Diany Gabaldon (tak jak ja) pisało, że to właśnie "Podróżniczka" jest najlepszym tomem tej serii. Według mnie najlepszą częścią z tych trzech jest "Obca", czyli prequel. Nie wiem, czy to zasługa tego, że jest to wprowadzenie do całej pięknej i bajecznej historii Claire i Jamie'ego, dosłownie oderwanej z czasu, czy tego, że jest on po prostu znacznie krótszy. Jednak jeśli autorce nadal nie brakuje pomysłów, a uwierzcie mi, że po lekturze "Podróżniczki" nie mam co do tego żadnych wątpliwości - to oczywiście powinna z nich korzystać do woli, ponieważ wierni fani (w tym ja) i tak przebrną przez te trudniejsze momenty. Odnośnie pomysłowości - to zdecydowanie największa zaleta tego cyklu. Na początku, zanim jeszcze się z nim zapoznałam po cichu myślałam, że zapewne będzie to jakaś wyświechtana i schematyczna historia, nic specjalnego. Całe szczęście, że spotkało mnie przyjemne rozczarowanie. Claire i Jamie zachwycają, co tu dużo pisać... Sprawiają, że czytelniczki, które w duchu są romantyczkami, aż piszczą z zachwytu. W końcu kto by nie chciał poznać swojej bratniej duszy.
Gdybym napisała, że przez całą "Podróżniczkę" przebrnęłam lekko, kompletnie bez żadnych oporów i uczucia znużenia, to bym oczywiście skłamała. W przypadku tak grubej książki, która liczy sobie prawie tysiąc stron, nie da się uniknąć nudy. I gdy przystąpiłam do lektury trzeciego tomu cyklu Diany Gabaldon świetnie zdawałam sobie z tego sprawę. Jednak to nie zmienia faktu, że chwilami naprawdę ciężko szło mi czytanie i za nic nie chciałam wracać do tej powieści. Na takie "trudne" momenty jest jedna rada - odpocząć od danego dzieła i zacząć czytać inne, tylko po to, aby później znowu powrócić do tego pierwszego. Czytanie książki, a raczej jej "męczenie" nie wyjdzie nikomu na dobre, a już na pewno nie sprawi, że czytelnik odbierze dzieło w pozytywny sposób. Ja właśnie tak zrobiłam z "Podróżniczką", ponieważ co tu dużo mówić - niektóre momenty naprawdę były nużące, akcja stała w miejscu i generalnie nie działo się nic ciekawego. Byłabym zdziwiona, gdyby Dianie Gabaldon udało się uniknąć takich chwil...
"Podróżniczka" nadal zachwyca talentem pisarskim Diany Gabaldon, która wciąga czytelnika w barwny świat XVIII-wiecznej Szkocji. Sama książka byłaby o wiele lepsza, gdyby pisarka skróciła ją o jakieś dwieście stron, ponieważ przez niektóre momenty było mi naprawdę ciężko przebrnąć. Mimo to, uważam, że autorka spisała się świetnie w swoim zadaniu i fabuła trzeciego tomu nadal jest pomysłowa i nie brak w niej dynamicznej akcji. Jeśli chodzi o emocje - ich również nie zabraknie. Szczególnie mam tutaj namyśli jeden moment, który bardzo mnie wzruszył i spowodował szybsze bicie serca. Przede mną "Jesienne werble"... A Was zachęcam do przekonania się na własnej skórze, co jest tak wyjątkowego w "Obcej".