Jeśli kochacie Bridgertonów, to ta pozycja jest obowiązkowa. Zawsze z opowiadaniami mam problem, ponieważ nie trafiają one w moje gusta, a tylko jedno trafia na podium. Tutaj jest inaczej, chociaż jedno opowiadanie wciągnęło mnie znacznie mniej niż pozostałe, to absolutnie nie czuję się rozczarowana. Po skończeniu całej serii Bridgertonów poczułam, że znów znalazłam się w tym wspaniałym klimacie. Chociaż historie są krótkie, jak na opowiadania przystało i chciałabym zostać znacznie dłużej z bohaterami, poznać więcej szczegółów i rozkoszować się rodzącym się uczuciem, do czego przyzwyczaiła mnie Julia Quinn, to miłość wynagradza ten lekki zawód.
Każde z opowiadań rozpoczyna się lub kończy na pewnym balu walentynkowym. Różnorodne historie, dużo miłości i wspaniała atmosfera. Te cztery historie mają wspólny motyw i przenikają się wzajemnie, co sprawia, że tak naprawdę jest to bardzo ciekawa powieść.
„Jedyna prawdziwa miłość” przedstawia Lady Anne Bishop, która już od dziecka została obiecana lordowi Halfurstowi za żonę. Ona sama nie jest tym zachwycona ponieważ jest od niej znacznie starszy i nigdy w życiu go nie widziała. Ma więc nadzieję, że uda się uniknąć tego małżeństwa. Jednak pewne zdarzenie sprawia, że Halfurst przybywa do Londynu, a Lady Anne Bishop musi stwierdzić, że wyobrażenie jakie o nim miała było mylne.
„Dwa serca” to opowieść o Elizabeth Pritchard, która nie przejmuje się konwenansami i nigdy nie zachowuje się tak, jak nakazuje etykieta. Jest odważna, przebojowa i samowystarczalna, lecz pewnego dnia stwierdza, że życie w pojedynkę trochę ją znudziło i chciałaby mieć kogoś przy sobie. Mając trzydzieści jeden lat nie jest to proste, kandydatów nie ma wielu, ale kiedy już znajduje odpowiedniego, jej przyjaciel - Royce Pemberley jest temu przeciwny. To trochę szokujące, ponieważ Liza zawsze uważała, że Royce się o nią troszczy i chce dla niej jak najlepiej. Jednak prawdziwy powód jego zachowania, zszokuje Liz jeszcze bardziej.
„Tuzin pocałunków” to historia z przeszłością w tle. Caroline Starling nienawidzi lorda Daringtona, który przed laty wyrzucił ją z Ivy Park. Nie wie jednak, że obecny Darington nie ma z tą sprawą nic wspólnego. Przeżył tragiczny wypadek, który wykluczył go z towarzystwa na długi czas. Spotkanie tych dwojga to początek burzliwej relacji.
„Trzydzieści sześć Walentynek” to już pióro mojej ukochanej Julii Quinn, która w tej historii umieściła cały swój profesjonalizm i humor. Susannah Ballister została porzucona przez Cliva Mann-Formsby’ego. Od tej pory jest tematem plotek, a jej szanse na zamążpójście spadły do zera. Chociaż jest przekonana, że już pozbierała się po tych wydarzeniach, to jednak bal walentynkowy uświadamia jej, że wcale tak nie jest. Kiedy postanawia stamtąd uciec, niespodziewanie do tańca prosi ją David Mann-Formsby, brat Cliva. Susannah nigdy nie miała z nim dobrej relacji, ale ze względu na to, że to książę Renminister, nie może mu odmówić na oczach tylu ludzi. Podczas tańca pada kilka słów, które skłaniają ją do przemyśleń, a każde kolejne spotkanie uświadamia jej, że znajomość z księciem nie zakończy się tylko przyjaźnią.