Phyllis Christine Cast (r.1960) urodziła się w Watseka, Illinois. Mieszka w Tulsa gdzie uczyła w szkole języka angielskiego. Jej córka jest studentką Uniwersytetu Tulsa. Cast jest autorką amerykańskiego romansu i fantasy, znaną serię ,,Dom Nocy'' piszę ze swoją córką Kristin, jak również własne ,,Goddess Summoning'' i serie wydawnicze Partholon.
Jeśli chodzi o tę autorkę – dość mocno zrażona po serii Dom Nocy naprawdę długo nie mogłam przemóc się, by sięgnąć po Powołanie leżące na mej półce ponad rok. W końcu nieco zachęcona tak wieloma pozytywnymi ocenami znalezionymi w Internecie zabrałam się za czytanie. I dzięki P.C. Cast zaskoczyłam się po raz kolejny. W jaki sposób? – Już przechodzę do sedna.
Jedną z głównych bohaterek tejże powieści jest Brighid – kobieta centaur przeznaczona do bycia wielką szamanką oraz przywódczynią. Towarzyszącym jej natomiast bohaterem męskim jest Cuchulain, wojownik, członek klanu i cierpiący po stracie ukochanej mężczyzna. Ta dwójka z pozoru zdaje się do siebie nie pasować chociażby przez wzgląd na przynależność Brighid do centaurów, autorka jednak i do takiej sytuacji znalazła rozwiązanie.
Pierwszą rzeczą jaka rzuciła mi się w oczy tuż po rozpoczęciu lektury był język stylizowany na nieco archaiczny, pełen słów które dawno wyszły z użycia. Śledząc coraz to kolejne karty powieści odniosłam nieodparte wrażenie, że autorka ze swymi stylizacjami popada wręcz ze skrajności w skrajność . Wystarczy zerknąć na ten kontrast slangu w Domu Nocy i porównać go do Powołania. Może niektórym zabieg taki przypadnie do gustu, mnie jednak męczył i sprawiał, że mimo szczerych chęci nie mogłam zmusić się do płynnego czytania.
Styl jak dla mnie można określić jako nieco nudny. Przewracanie coraz to kolejnych stron i skupianie się na tekście było dla mnie niezwykłym wysiłkiem. Sporo było tam nieco nudnych opisów, dialogi można natomiast uznać za poprawne acz bez polotu.
Sam związek centaura i człowieka to ostatecznie jedyny wątek, który utrzymał mnie przy lekturze do ostatniej strony, choć powiem szczerze – wprowadzenie tego nadnaturalnego kontaktu fizycznego było dość dziwnym rozwiązaniem.
Bohaterowie wydają się być pasujący do schematów, które wcześniej napotkać można było setki razy. Bo ileż już było w przeróżnych powieściach cierpiących mężczyzn i kobiet, dzięki którym nagle świat znów nabrał barw? Całkiem sporo.
Myślę, że Powołanie niepotrzebnie wręcz zostało rozdmuchane na objętość tych 560 stron – powieść ta w moim odczuciu byłaby o wiele lepsza, gdyby ten na siłę wrzucony archaiczny język zamienić z bardziej współczesnym, skrócić nieco nudnych opisów oraz bohaterom dodać jakieś indywidualne cechy, które odróżniłyby je od szarej masy.
Jeśli ktoś liczy na wiele zwrotów akcji – tu tego nie znajdzie. Akcja toczy się raczej spokojnie i o wszelakie elementy zaskoczenia jest raczej trudno, co również sprawia, że chwilami ciężko jest brnąć przez kolejne strony.
Z pewnością mogę stwierdzić, że był to już mój ostatni kontakt z twórczością P.C. Cast, zarówno solową jak i w duecie z córką.
Sama nie wiem czy powinnam tę książkę polecać czy też odradzać. Jeśli ktoś liczy na niezwykle nowatorski pomysł, dużo akcji, ciekawy wątek miłosny i oryginalnych bohaterów – na pewno rozczaruje się, tak jak miało to miejsce w moim przypadku. Natomiast jeśli ktoś lubi wplatanie języka bardziej tradycyjnego, mityczne stwory i przy tym nie ma zbyt wielkich wymagań względem fabuły – raczej znajdzie tu coś dla siebie.