"Nigdy nie będziesz mną" Anny M. Brengos to powieść, której bohaterką jest matka, ale nie jest to książka o kobiecie, która urodziła dziecko. Autorka stworzyła powieść o rodzicach, których reprezentuje w powieści Julka. O "nawiedzonych" rodzicach, którzy przy użyciu swoich dzieci pragną zrealizować własne, niespełnione marzenia z młodości. Bo tak już jest, że rodzice dla dzieci chcą lepiej aniżeli sami mieli. Żeby pociechy miały łatwiej, ale żeby też więcej osiągnęły. Czasami jednak zdarza się, że matki i ojcowie zbytnio zapatrzeni w swoje ambicje, zupełnie nie zważają na uczucia dziecka, które niczym worek treningowy poddawane jest kolejnym ciosom: języki, gra na instrumentach, sport (najlepiej elitarny) i inne zajęcia, w zależności od panującej mody. We wszystkich tych "dyscyplinach" oczekuje się od dziecka najwyższych laurów. Wystarczy spojrzeć pod koniec czerwca na konta rodziców w mediach społecznościowych - mamy zatrzęsienie czerwonych pasków. Same "chwaliposty".
Anna M. Brengos pracowała jako nauczyciel, więc domyślam się, że wiele jej oczy widziały, a uszy słyszały. Sponiewierała nas autorka tą powieścią tak, że aż chce się złapać główną bohaterkę, przełożyć przez kolano i zbić na kwaśne jabłko, żeby się zatrzymała w realizowaniu własnych - nie dziecka - ambicji. Nasze dzieci nie sprawią, że nasze kompleksy i poczucie niższości uleci w nieznane. Z tymi problemami musimy poradzić sobie sami.
Najmądrzejszą bohaterką w powieści okazała się córka, owo dziecko skazane przez matkę na sukces, który nie zawsze przychodził. Zadawała sobie właściwe pytania i miała odwagę powiedzieć "dość". Powieść ma otwarte zakończenie i chętnie poznałabym dalsze losy Karolci. Mąż "nawiedzonej" matki wykazał się dużą cierpliwością i szkoda, że aż tak długo to trwało. Babcia dziewczynki też zbyt biernie przyglądała się całej sytuacji. "Nawiedzona" matka na wskutek dość dramatycznych wydarzeń nie nauczyła się niczego: Julka, do której wciąż nie docierało, co się naprawdę wydarzyło, rozłożyła ręce w bezradnym geście. - Dziecko, ale dlaczego?
Powieść Anny M. Brengos dotyka prawdy, jaka dzieje się w wielu domach. To lektura obowiązkowa dla każdego rodzica, a najlepiej, żeby była lekturą przed narodzinami dziecka. Czyta się ją łatwo, na początku nawet wydaje się być śmiesznie. Pukamy się w głowę, śmiejemy się z głupoty, ale im dalej, tym więcej pojawia się zadumy i złości, że tak można zniszczyć życie i często zdrowie własnego dziecka. Naprawdę nie warto pytać dziecka, dlaczego minus przy piątce albo co dostała Zosia, Ania, Hania. Nie warto robić z życia dziecka wyścigu szczurów, w końcu dzieciństwo to beztroski okres w życiu, a nie praca na kilka etatów.
Polecam: do przemyślenia i ku przestrodze.