Wstęp
Najstarsza córka księcia Wilde'a ma marzenie: Na jeden dzień zrzucić sztywny gorset konwenansów i móc robić to, co wolno mężczyznom - iść gdzie chce i robić co zechce, bez zamartwiania się o reputację.
Ma jej w tym pomóc przyjaciel brata, który najchętniej na resztę życia zakopałby w jakiejś ciemnej norze przegryzając demony z przeszłości.
Wiele w tej kwestii ma do powiedzenia ciotka Know i prawie-narzeczony Betsy - przyszły książę.
Inaczej rzecz widzi przyszła teściowa, która - gdyby mogła - byłaby dla panny Wilde jeszcze bardziej doskonałym mężem niż jej syn.
Ciotka Know, która progeniturę księcia Wilde'a traktuje jak swoją, plecie własną sieć intryg, by jej kurczątka dostały to, co najlepsze .
Z kolei krewny markiza Rodena, tego co najlepsze chce, ale dla siebie.
Że dziedzic tytułu żyje i (jeszcze) ma się dobrze? Ma pecha.
Rozdział 1
Książę, przyszły książę, córka księcia, markiz i ser
Jak widać Eliosa James jako podglebie dla akcji właściwej przygotowała pożywkę treściwą i smakowitą.
Dzieje się sporo, najwięcej - w tle i bardzo szkoda, że bodaj ułamek z tychże treści nie trafił jako motyw do wątków wiodących. Przydałoby to życia i koloru powiastce, której konsystencja przypomina wolno dojrzewający ser. Ponieważ, niestety, na planie pierwszym dzieje się właściwie nic.
O ile jako "coś do czytania" książka James jest całkiem w porządku: żywa, powabna i milusia.
Cieszy oko, zostawiając po sobie nader sympatyczne wspomnienie po lekturze. W tym względzie szczerze polecam tę pozycję jako czasoumilacz do damskiej torebki.
Jednakowoż w temacie najbardziej interesującym - taż lektura pozostaje mdła i bezkrwista.
Owszem, chodzą, myślą i coś tam, lecz porywów namiętności więcej dostarcza tu stół bilardowy i butelka whisky.
Nie tak wyobrażam sobie sztorm uczuć i burze miłowania.
Jako romans poczytadło temperaturę ma, hmm... wystudzoną. Nie ziębi ale też i nie grzeje.
Odczyn ta romanca ma neutralny i chemii oraz wzajemnego przyciągania między bohaterami najbardziej trzeba się domyślać.
Bardziej wkręciłam się szukając informacji o ówczesnych prezerwatywach i studium o tej formie męskiej antykoncepcji okazało się o wiele bardziej frapujące niż Roden dojrzewający do zadzierzgnięcia intymnej relacji z Betsy. Nie mniej coś się dzieje, akcja raźnym truchtem pomyka naprzód a czas nad tą bajdurką kradnie kilka przyjemnych godzin.
Rozdział 2
Szarlota, bursztyn i barany z...
W tym miejscu zazdroszczę szczęśliwcom, którym dane było czytać książkę w oryginale.
Oszczędzono im bliskich spotkań z polskim przekładem, który, cóż... Niewiele odbiega od poziomu poniewieranych przeze mnie harlequinów z serii Romans Historyczny.
Nie wiem, kto w wydawnictwie Amber odpowiada za redakcję i korektę gdyż na stronie redakcyjnej takiej informacji nie ma, jednakowoż chylę czoła przed jakże efektowną ekspozycją bumelanctwa i zawodowej leserki.
Namarszczony wyraz twarzy, szept ze stolika i - niekwestionowany hit: Królowa Szarolta skutecznie psują satysfakcję z czytania. Serio?
Amber romansów historycznych ogólnie wydaje mało. Większość pozycji to wznowienia z wydań poprzednich, z nową okładką i szatą graficzną.
Nowych jest jak na lekarstwo. Czy wobec tego nie zasługują, by o stronę redakcyjną zadbać, jak na to zasługują? Tym bardziej, że będą służyć wydawnictwu Amber przez kolejnych x lat? Zamiast tego mam dziką chęć chwycić takiego redaktorskiego zdolniachę jednego z drugim, rytualnie wywlec flaki i przerobić na historyczne gumki. A przecież wystarczy tak niewiele: Słownik ortograficzny, słownik synonimów, kilka zasad języka polskiego i szczęśliwa ja zapadnę w swojej jamie napawając się lekturą, zamiast warczeć i stroszyć kolce.
Jednakowoż wygląda na to, że traktowanie romansoczytacza jako równorzędnego odbiorcę wobec innych gatunków, np. kryminałów czy fantastyki przekracza możliwości wydawnictwa.
Szkoda. Wielka szkoda.
I...finał
"Powiedz "nie" księciu" to zgrabny,wdzięcznie skrojony wytwór wyobraźni Eloisy James.
Dobrze opowiedziana historia: Ciepła, słodkawa, ujmująca.
Lekką ręką przyznaję jej pięć, sześć gwiazdek
Ale opracowanie, polskie opracowanie tej historii jest haniebne - i najbardziej za to książka traci u mnie punkty.
Stąd z prawdziwym bólem serca :
Doceniam walory, lecz mnie to "Nie" dla księcia bolało w zęby.