Bartłomiej Fitas "Potępiona".
Wypadek samochodowy, w którym przeżył tylko dwuletni chłopiec. Kacper. Z braku rodziny trafia do domu dziecka. Mając 12 lat jego dotychczasowy i jedyny dom zostaje zamknięty. Rodzina się rozpada. On i jego trójka "rodzeństwa" trafiają do Domu Dziecka Sióstr Bożego Miłosierdzia. Jak sama nazwa wskazuje, prowadzą go siostry zakonne. Z siostrą Ezechielą na czele. Kacper poznaje nowe zasady panujące w strasznym miejscu. Dom, który miał być bezpiecznym miejscem, stał się jego katem. Bowiem siostra Ezechiela nie jest nieskazitelna. Wręcz przeciwnie. Uwielbia znęcać się nad dziećmi, nie zwracając uwagi na płeć, ani na wiek. Kacper jest jej najlepszą ofiarą. Wszystko się zmienia, gdy chłopcu cudem udaje się uciec. Niestety, poznaje JĄ. A ONA go odmienia. I daje mu zadanie do wykonania. Bowiem w Domu Sióstr Bożego Miłosierdzia dochodzi do krwawej jatki, w której giną wszystkie zakonnice. A dzieci znikają...
Dwóch detektywów, starszy Krzysztof, oraz młodszy Robert, próbują rozwikłać nielada zagadkę. Tym bardziej, że w dziwnych okolicznościach, ginie połowa rodziny Roberta. Jeszcze dzielniejszy jest fakt, że przy każdej zbrodni znajdują się ćmy. Niektóre martwe. Niektóre żywe. Ćmy piękne i jednocześnie straszne.
Co tak naprawdę wydarzyło się w sierocińcu? Co to ma wspólnego z morderstwem rodziny Roberta? I przede wszystkim. Kto i jaką tajemnicę posiada? Co mają z tym wszystkim wspólnego ćmy?
Uhu. Co to był za horror... No, szczerze powiem, prawdziwy horror. Duchy, demony, zbrodnie, tajemnica. Krwawa jatka. Bowiem autor nie ogranicza słownictwa, niczego nie upiększa. Ma fajne porównania. Ciekawie opisał samą historię. Nie doszukałam się banału, wręcz przeciwnie. Całość mnie mocno zaskoczyła. Pewnych rzeczy w ogóle się nie domyślałam. Co jest oczywiście na plus. Czytając nie idzie się nudzić. Nie ma mowy. Co prawda strachu aż tak nie odczuwałam, bardziej mdłości, gdy czytałam opisy zbrodni (a serio, były mega dobitne!). Jednakże biorąc pod uwagę całokształt. Zdecydowanie jest to horror. Horror dla ludzi o dość mocnych nerwach.
Podobało mi się przedstawienie postaci siostry Ezechieli. Idealnie pokazane słabości. Jej nałóg, co do krzywdzenia niewinnych. Jej chęć władzy, upokorzania. I oczywiście brak skruchy. Postać samego Kacpra, który naprawdę odegrał tu bardzo wielką rolę. Jego postać także ma głębszy sens. Pokazuje, jak łatwo zaufać komuś, kto na to nie zasługuje, gdy jest się ofiarą, gdy nie ma się innego wyjścia. I wreszcie, gdy mlodziutki umysł kreuje wszystko w sposób najmniej oczekiwany.
Duży plus za postać JEJ. Prawdziwy demon. Ale nie z tych, o których "naucza" religia. Co prawda są powiązania, bowiem wszystko ma związek z zakonnicą i byłym księdzem. Ale ogółem kościół i Bóg nie odgrywają tu żadnej roli.
Postaci detektywów także na plus. Polubiłam Krzysztofa. Do Roberta miałam mniej entuzjazmu, ale w gruncie rzeczy, nie był taki zły. No i samo rozwiązanie sprawy! Wyczyn, nie ma co...
Podsumowując. Podobało mi się! Już dawno nie czytałam prawdziwego dobrego horroru (nie ujmując panu Urbanowiczowi, bo tego już zdążyłam uwielbić oczywiście!). Do powieści byłam nastawiona dość sceptycznie. Nie wiedziałam czego się spodziewać. Raczej to było moje pierwsze spotkanie z wydawnictwem Dom Horroru. Ale na pewno nie ostatnie! Polecam! Ale naprawdę, ludziom o mocnych nerwach, gdzie opisy prawdziwej jatki nie spowodują zwrócenia obiadu, czy kolacji... 😉