Można powiedzieć, że to swego rodzaju taka "mała Biblia" dla osób zainteresowanych szeroko rozumianą "mistyką życia".
Autor, hrabia St. Germain - to postać dosyć tajemnicza. Bywał ponoć widziany w różnych czasach i miejscach, zawsze w dobrym zdrowiu, prezentując też nienaganny wygląd. A w owym dziele postanowił podzielić się swą wiedzą, jak wieść długie i szczęśliwe życie...
Księga traktuje o potędze myśli i mocy słowa, ich jakże istotnej roli w naszym codziennym funkcjonowaniu. Bo wszystko, czemu poświęcamy jakąś uwagę, otrzymuje swoiste "zaproszenie" do naszego wnętrza. I bywa, że zostaje tam na bardzo długo, wprowadzając "własne reguły".
A że na ogół przyciągamy to, czym sami emanujemy...
Mistrz zwraca więc uwagę, by nasze myśli były "dobre". To oczywiście pojęcie względne, bo to, co dla jednego będzie pozytywne, dla innego już - niekoniecznie. Ale Autorowi chodzi o coś w rodzaju "uniwersalnej" Miłości ...
By otworzyć się na tę płynącą od zarania dziejów ze strony Ojca Wszechrzeczy. Piękne słowa, może i nawet prawdziwe ? Gorzej jednak, jeśli ów Stwórca, nie jest ani dobry, ani zły (przynajmniej wg naszego, ludzkiego postrzegania). A wszystko, co uczynił, robił tylko dla własnych, nam nie znanych, potrzeb...
W Księdze poczytamy też o eterycznych miastach, znajdujących się ponoć nad największymi pustyniami. Wydaje się, że zamieszkujące je istoty - niespecjalnie przepadają za zgiełkiem, jaki czynią ludzie.
Znajdziemy także informacje o tzw. ochronnych kręgach energetycznych, którymi można osłonić nie tylko poszczególne osoby, ale (podobno) i większe, zamieszkałe tereny.
Cóż, wszelcy "duchowi mistrzowie" od niepamiętnych czasów zgłębiali wewnętrzną moc człowieka. I jej wpływ na jego postępowanie. Kto wie, czy postępując zgodnie z "wytycznymi" z tej księgi - nie sprawilibyśmy, że świat byłby lepszy ?
Ale wydaje się, że na samym początku każdego zdarzenia, u jego genezy, i tak stoi...lustro. W którym możemy zobaczyć "winnego" temu, co nas spotyka. Bo nawet w przypadku osoby poszkodowanej z czyjejś winy - to jednak (na ogół) ona sama zadecydowała o znalezieniu się w danym miejscu o konkretnej porze (nie zawsze dotyczy dzieci)...
Cóż, wierzyć lub nie, ale poczytać (a nawet pomedytować) - nie zaszkodzi...
.