Czwórka przyjaciół rozpoczyna swoją dramatyczną przygodę w starej drukarni CMYK (Cyjan, magenta, yellow, key, klasówka zaliczona!). Muszą przetrwać w warunkach dziwnych, niezrozumiałych. Świat stał się miejscem niebezpiecznym, a przeżycie jest wyzwaniem. Nie ma miejsca na rozczulanie się nad sobą. Trzeba mieć plan, być odważnym i, przede wszystkim, ostrożnym.
Jak poradzić sobie z wyzwaniami, o których nic nie wiemy? Trzeba być zdeterminowanym, ponieważ "Czymkolwiek byli, mieli słaby punkt i bali się zapachu zdeterminowanego człowieka". Trzeba być ostrożnym, posługiwać się hasłami na wejściu do kryjówki, nie ufać nikomu.
Bohaterowie książki zapadają w pamięć. Cassie, Max, Alice i Karl tworzą zespół z niepasujący elementem, który destabilizuje sytuację i wpływa na relacje w grupie. Przyjaciele zmuszeni są pokonywać swoje bariery i robić co chwila rzeczy, które oddalają ich od normalności. Ludzie zostali zamknięci w strefie. Nikt nie wyjaśnia dlaczego. Wybuchają zamieszki, nie działają telefony ani telewizja, brakuje jedzenia, ludzie zaczynają się wzajemnie zabijać, polować na zwierzęta, aby przeżyć. Nie ma siedzenia przed telewizorem, jedzenia szarlotki podczas oglądania wiadomości i tej świadomości, że wszystko, co złe, jest daleko. Teraz to zło dotyczy nas, a nawet go nie rozumiemy.
Książka jest napisana bardzo rzeczowo, chociaż niektóre fragmenty szokują i są bardzo emocjonalne. Finalnie nie dostajemy odpowiedzi na wiele pytań, co jest związane z niewiedzą bohaterów. Ich brak świadomości tego, co się dokładnie dzieje, wpływa na czytelnika, który otrzymuje również wiele niewiadomych. Autorka pisze krótko, rzeczowo i na temat. Dostajemy 170 stron książki pełnej napięcia i obaw, niezrozumienia, braku pewności. Przywiązujemy się do bohaterów, a oni, niestety jak to bywa przy tym gatunku, nie zawsze żyją długo i szczęśliwie. Strony 132-133 sprawiły, że miałam ochotę do książki więcej nie wracać. Tak niewiele wystarczyło, żeby zrobiło mi się po prostu przykro. Skrajne emocje, które wywołała autorka, bardzo mnie poruszyły. Wynika to z tego, że wcześniej nie mamy jakichś bardzo emocjonalnych wątków. Tutaj jest punkt kulminacyjny, bardzo ciekawie stworzony.
Warto też zwrócić na przemyślany projekt okładki. Litera M w napisie C.M.Y.K. była obluzowana, później odpadła i zostało to fajnie odwzorowane. Ma to również znaczenie fabularne.
Rzadko kiedy nie ma zupełnie rzeczy, do której nie mogę się doczepić, a więc i tak jest teraz. Nie podobało mi się tłumaczenie piosenek "It's my life" i "Billie Jean" w książce. Rozumiem, że zwroty można spolszczyć, chociaż też nie ma potrzeby, ale Bon Jovi mógłby pozostać w swoim oryginalnym wydaniu, Jackson również.
Autorka w niedawno udostępnionym poście wspomina o bardzo ważnej kwestii:
"Uwaga! Jeśli szukasz powieści, w której pan od WF-u jest ukrytym milionerem z jachtem ukrytym w kantorku, a drugi lovelas blond badboyem o gołębim serduszku, to - na Boga - nie sięgaj po Cmyka". I moim zdaniem jest to idealne podsumowanie książki. Jest to książka bardzo specyficzna i nie każdemu przypadnie do gustu, ale oryginalność bije z niej od początku do końca.
Książka będzie miała premierę 29 lipca!