Już opis powieści osadzonej w XVII-wiecznych początkach purytańskiego osadnictwa w Bostonie zapowiadający genezę polowań na czarownice zapowiadał się intrygująco, ale to, jakie emocje wzbudziła we mnie „Czarownica z Bostonu” autorstwa Chrisa Bohjaliana przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Począwszy od przerażenia ludzką głupotą, hipokryzją i okrucieństwem, zniesmaczenia absurdami głoszonymi w imię religii, przez poczucie totalnej bezsilności w zderzeniu z kuriozalnymi zabobonami, wstyd wywołany brakiem kobiecej solidarności, po dumę z odwagi kobiet, by walczyć o siebie, nawet gdy próby te wydają się z góry skazane na porażkę.
Mary Deerfield jest młodą, piękną i bogobojną kobietą obdarzoną inteligencją, odwagą i temperamentem, który stara się okiełznać, by żyć zgodnie z narzuconymi przez kościół zasadami. Jej o wiele starszemu mężowi Thomasowi przeszkadza indywidualizm żony i dyscyplinuje ją przy każdej okazji bijąc, obrażając i zastraszając. Gdy posuwa się do dźgnięcia ją widelcem kobieta słusznie obawiając się o swoje życie w związku z eskalacją agresji decyduje się na odważny krok i występuje o rozwód.
Czym są jednak słowa kobiety przeciwko zeznaniom szanowanego mężczyzny skutecznie skrywającego przed innymi „twarz hałaśliwego i ordynarnego pijaka"? Czy przy stuprocentowo męskim składzie sędziowskim jest jakakolwiek szansa na obiektywizm? Na sprawiedliwość?
Gdy zaczynają krążyć plotki, a później jawne oskarżenia Mary o paktowanie z Diabłem, kobiecie przyjdzie walczyć nie tylko o prawo do godnego życia, ale i o nie same, bo pogrążonym w zabobonach społeczeństwie, w którym nawet widelec jest symbolem zła wystarczy pomówienie zazdrosnej rywalki, czy znienawidzonej sąsiadki, by wywołać lawinę zarzutów, których nie da się odeprzeć. Tu nie ma miejsca na logikę czy dowody, decyduje absurd i podsycany bezpodstawnymi oskarżeniami strach. W tym zdominowanym przez mężczyzn świecie tak bardzo przeraża brak kobiecej solidarności i wzajemna wrogość i to jak łatwo trafić na stryczek.
Autorowi udało się bardzo obrazowo oddać nie tylko realia ówczesnego świata czy zasady i nastroje panujące w społeczeństwie, ale przede wszystkim przelać w serce czytelnika uczucie niepokoju, wręcz złowieszczego napięcia narastającego z każdą kolejną stroną. Opowieść ukazująca perspektywę Mary przeplatana fragmentami zeznań świadków zdaje się na wskroś prawdziwa i zadawałam sobie pytanie, ile kobiet w tamtym czasie stawało przed podobną ścianą absurdu, gdy ich winą była jedynie inteligencja i odwaga do wyrażania własnego zdania?
To przenikliwe spojrzenie na ten niechlubny czas w historii ludzkości. Szczerze zachęcam Was do poznania tej dającej wiele do myślenia historii, która rozwija się początkowo niespiesznie niczym nieśmiały płomień zajmujący stopniowo kolejne drwa stosu, by zapłonąć pochłaniającym wszystko ogniem.