Obłędna okładka i pozytywne recenzje sprawiły, że Piętno Przemysława Piotrowskiego wylądowało wysoko na mojej "chciejliście". Z takimi popularnymi tytułami różnie bywa, więc dziś odpowiem wam na pytanie, czy "Piętno" to dobry kryminał, czy przereklamowana powieść.
Fabuła
W Zielonej Górze dochodzi do wyjątkowo brutalnej zbrodni. Szczęście w nieszczęściu, że monitoring utrwalił oblicze mordercy. Okazuje się, że wygląda on dokładnie jak komisarz Igor Brudny. Policjant chce zaangażować się w sprawę, a inspektor prowadzący, Romuald Czarnecki, musi zadecydować czy mu zaufać. Czy Brudny wniesie do śledztwa istotne informacje, a może w jego interesie będzie przeszkodzenie śledczym w pracy.
Główny bohater
Igora Brudnego moja wyobraźnia narysowała jako skrzyżowanie Clinta Eastwood'a ze Stevenem Seagal'em. Widzę go jako potężnego faceta, z szerokimi plecami ubranego w długi płaszcz, a jego twarz nie wyraża żadnych emocji. Introwertyzm i zewnętrzna obojętność czynią go intrygującą postacią. W "Piętnie" dowiadujemy się dlaczego taki jest, co ukształtowało jego charakter. Dowody, które wypływają, w związku z makabryczną zbrodnią, mocno go obciążają, ale też zmuszają do zmierzenia się z demonami z dzieciństwa. Musi ponownie zapukać do drzwi Domu Dziecka, za którymi urządzano podopiecznym piekło.
"Piętno" to kryminał, który wciąga chociaż nie brakuje w nim tanich zagrywek.
Najbardziej wyraźną jest brutalność. Przemysław Piotrowski wykreował wręcz odczłowieczonego zbrodniarza. Nazwać go psychopatą to jakby powiedzieć mu komplement. Bolesna jest również przeszłość Igora Brudnego. Jest w niej pełno strachu, bólu oraz zachowań szokujących, a wręcz obrzydliwych.
Można dyskutować, czy nagromadzenie patologicznych postaci było potrzebne, czy dzięki temu powieść była ciekawsza, a może przerysowana. Ja kupuję ją taką jaka jest, z całą chmurą mroku jaka nad nią wisi. A wy musicie sami sobie odpowiedzieć, czy lubicie tego typu kryminały.
Wracając do tanich chwytów wynotowałam sobie jeszcze mgłę, która w kulminacyjnej scenie musiała ograniczyć widoczność, oraz ukrywanie tego co bohater opowiedział. Zatrzymam się na chwilę przy tym drugim elemencie, bo wyjątkowo mnie on wkurza. Wiemy, że ktoś ukrywa coś istotnego. W pewnym momencie ta osoba postanawia opowiedzieć wszystko drugiej i zapada kurtyna. Na końcu padają słowa "dobrze, że to z siebie wyrzuciłeś" albo "Feliks był zszokowany" (czy coś w ten deseń). Bohaterowie wszystko wiedzą, mogą dalej działać, a czytelnik zostaje z ręką w nocniku. Być może taki zabieg pomaga budować napięcie, ja jednak wolę kiedy gra się ze mną w otwarte karty i mogę razem z prowadzącym śledztwo analizować sprawę.
A skoro o napięciu to jest to duża zaleta "Piętna".
Powieść czyta się bardzo dobrze. Cały czas coś się dzieje, a nawet jeśli na moment Przemysław Piotrowski odpuszcza, szybko znajduje coś, żeby przykuć nas do książki. Na szczególne wyróżnienie zasługuje scena finałowa, która jak na standardy gatunku jest bardzo długa (ok. 200 stron) i takie rozegranie fabuły bardzo mi się podoba. Nie przepadam, kiedy autor wodzi mnie za nos, żeby na kilku ostatnich stronach opowiedzieć o co mu chodziło. Przemysław Piotrowski zgrabnie przeszedł od zakreślenia fabuły, czyli przedstawienia sprawy i postaci, do działania, czyli rozwiązania sprawy. Czy było ono zaskakujące? Dla mnie nie. Kiedy na spokojnie przeanalizowałam to co wiem, doszłam do wniosku, że są tylko dwa logiczne rozwiązania. No i zgadłam. Słyszałam jednak głosy, że niektórych "Piętno" zaskoczyło. Myślę, że jeżeli jesteście takim typem czytelnika, który daje się ponieść akcji i nie rozkłada jej na czynniki pierwsze, to zakończenie może was zadziwić.
Bardzo rozbudowany finał, wbrew temu co możecie sądzić, nie jest nudny czy rozwlekły. Moim zdaniem świetnie pomógł w utrzymaniu napicia. Czytając "Piętno" dochodzimy do takiego momentu, gdzie nie przestaje opuszczać nas poczucie, że na następnej stronie może zdarzyć się wszystko. Przyznaję się, że jak akcja zaczęła się zagęszczać to wpadłam w czytelniczy amok. Nie zważając na zmęczone oczy, przerzucałam strony, żeby przekonać się, jak ta historia się skończy. I wiecie co? Kocham to uczucie.
Podsumowanie
Wróćmy do pytania, czy "Piętno" to dobry kryminał czy przereklamowana powieść? Odpowiadam: nie jest pozbawiony wad, ale to dobry kryminał. Kiedy pierwsze emocje po lekturze opadły zaczęłam analizować, czy musiał być tak brutalny, czy wszystko co zostało w nim opisane miało sens, czy się ze sobą wiązało, i są szczegóły, które mogłabym wytknąć. Tylko po co? Przemysław Piotrowski dał tej powieści to "coś", co sprawiło, że przepadłam. Nie interesował mnie film w TV, nie przejmowałam się godziną na zegarku, po prostu czytałam.