„Zna zioła, zaklęcia i odczynia uroki. Są tacy, co mówią, że potrafi zobaczyć przyszłość w wodzie albo w ogniu lub odczytać ją z ręki. Czy to prawda? Nikt na własne oczy nie widział, za to nie w okolicy takiego, komu by nie pomogła”.
Z wielkim utęsknieniem wyglądałam kontynuacji powieści Zofii Mąkosy „Jak kamień w wodę” I o to jest. W „Siostrach” autorka kontynuuje losy zielarki Wigi, jej wnuczki Rozalki, Jakuba dziecka nieznanego pochodzenia znalezionego na drodze i przygarniętego przez Baltazara von Lesta oraz Tytusa, który oddał małemu Jakubowi swój ostatni kawałek chleba.
Pani Zofia Mąkosa oczarowała mnie wtedy swoją historią, zabrała ze sobą w podróż w czasie do wsi Karge na kilka lat przed szwedzkim potopem. Przyoblekła suche fakty i daty w przepiękną literacką fikcję, a zrobiła to tak wspaniale, że czytanie tej książki, wzbudziło we mnie niesamowity zachwyt. Pani Zofia wykazała się wielkim znawstwem historii, przedstawiła różne warstwy społeczne z ich tajemnicami i trudnymi życiowymi doświadczeniami. Pokazała także, do czego może doprowadzić ludzka podłość i niewdzięczność. Ta powieść tak bardzo mi się podobała, że z wielkim żalem musiałam ją odłożyć i pożegnać jej bohaterów na kilka miesięcy i cierpliwie poczekać na kontynuację ich losów, ale warto było.
„Siostry” stanowią domknięcie dylogii „Makowa spódnica” opisującego burzliwy XVII w. na ziemi lubuskiej. Jest rok 1661 i przez Rzeszę Niemiecką przetacza się fala procesów ludzi podejrzanych o czary. Głównie są to kobiety, zielarki i akuszerki, na które łatwo rzucić podejrzenie, a potem bez problemu wymusić przyznanie się do winy, bo, od czego jest kat. Płoną stosy, powietrze rozdzierają krzyki palonych kobiet. Wszystkich ogarnia lęk i przerażenie. Która z nich będzie następna, po kogo przyjdą tym razem?
Minęło sześć długich lat, odkąd Widze spalono chatę, a ona wróciła do rodzinnej wsi i opiekuje się uwierającym ojcem. Rozalka znalazła schronienie pod dachem cyrulika Tytusa Haase i jego małżonki, a Jakub został odnaleziony przez swoją rodzinę. Gdy umiera ojciec Wigi, ona sama coraz bardziej podupada na zdrowiu, a Rozalka, jest już Rozalią, tak samo ciekawą świata, jak jej matka. Babka doskonale wie, że zainteresowanie wiedzą, nieświadomej zagrożenia Rozalki, może ściągnąć na nią tylko kłopoty. Wiga zdaje sobie sprawę z tego, czym może skończyć się dla dziewczyny pęd do wiedzy i bystrość jej umysłu. Chociaż mocno tęskni za wnuczką, to woli, że przebywa w mieście, z daleka od niej i tego, co dzieje się w Grünwaldzie. Jakub natomiast jest rozczarowany swoją pozycją, konwenansami i zaborczością matki. Postanawia to zmienić, ale niestety swój bunt omal nie przypłaca życiem. Ciężko rannym chłopakiem zajmuje się Tytus i Rozalia, która jest szczęśliwa, że spotkała towarzysza swoich dziecięcych zabaw. Wydaje jej się, że kocha Jakuba, ale bardziej ciągnie ją do Tytusa, ten jednak ma żonę. Jakub i Rozalka byli od początku jak brat i siostra niczym gliniane dwojaki. Nieprawdopodobne jej się wydawało, żeby mogła obdarzyć chłopaka inną miłością niż siostrzana, tylko Jakub się łudzi, że jest przed nimi wspólna przyszłość.
Sześć lat, czas liczony pomiędzy zimą, którą trzeba przetrwać, a latem, kiedy gromadzi się zapasy i opał. Czas, gdy obok wiary chrześcijańskiej nadal istnieje wiara w duszki, nimfy, utopce, boginki i inne leśne licha. Katolików w tym czasie było niewielu, więc do Grünwaldu Kittlitz sprowadza wygnanego pastora Rotpliza, czującego się tu jak ryba w wodzie i za hojne dary od mieszkańców prawi kazania, w których mimochodem wspomina, że wszystkie nieszczęścia są powodowane przez czarownice, które służą szatanowi. Strach pada na łatwowiernych ludzi i zaczynają się rozglądać, kto spośród nich mógłby służyć diabłu. Adam Kubisch zwany Starym Doboszem w karczmie Kolzig, po nieudanej potańcówce, gdzie miał przygrywać, topi smutki we winie i pod jego wpływem opowiada historie wyssane z palca na temat czarownic, bo cieszy go zainteresowanie, jakie mu okazują ludzie obecni w karczmie. Jakie jest jego zdziwienie, gdy rano zamiast w swojej chacie w Grünwaldzie budzi się w piwnicy, gdzie został uwięziony. Na nic zdadzą się płacze i lamenty, że on nie pamięta, co plótł, gdy był pijany, ale to już nie ma znaczenia. Zostaje zwołany sąd, a gdy Stary Dobosz się wszystkiego wypiera, to sprowadzony kat przekonuje go do wydania wszystkich sąsiadek, które służą ciemnej stronie mocy, a potem sprawy toczą się już we wiadomym kierunku. Okazuje się, że niezwykle łatwo podburzyć ludzi, tu słowo, tu od niechcenia rzucona uwaga i podejrzenie szybko zmienia się w oskarżenie. Wystarczy wszystko sprytnie pokierować i wyrok już gotowy. Płoną stosy, a na nim niewinni ludzie, ale nie ma to znaczenia.
Rozalia postanawia wspierać babkę i inne kobiety, które stają się dla niej siostrami, ale prawdziwe niebezpieczeństwo dopiero nadciąga, pojawi się bowiem ktoś, kto za wszelką cenę chce doprowadzić Wilgę i Rozalię na stos.
Lektura „Sióstr” zachwyciła mnie tak samo „Jak kamień w wodę”. Autorka podobnie, jak w pierwszej części z rozmachem kreśli obraz XVII-wiecznej codzienności, przedstawia los kobiet podległych mężczyznom. Kobiet zdanych na łaskę i niełaskę najpierw ojca, potem męża. Ich rola w tamtych czasach w społeczeństwie była jednoznaczna, niepodlegająca dyskusji. Miały służyć mężczyźnie bez prawa do wyrażania własnego zdania. „Po co komu żona, która umie czytać, pisać i upuszczać krew? Czy taka niewiasta da się zamknąć w domu przy mężu, dzieciach i krosnach na przykład? Czy będzie słuchać, co mąż powie? Nie narobi krzyku, kiedy jej przyłoży, choćby miał rację? […] Jedynym zadaniem kobiety jest urodzenie i dobre wychowanie dzieci”
Makowa spódnica w powieści pełni rolę symbolu siły kobiet i buntu. Kobiety nie chcą już dłużej pełnić ról, jakie narzuciło im społeczeństwo, nie chcą ślepo służyć mężczyznom, chcą mieć prawo głosu i zrobić coś ważnego. Iść przez życie z podniesioną głową, chcą być dumne z tego, że są kobietami. W obliczu zagrożenia drżą ze strachu o swoje życie i innych kobiet, ale wykazują się większą siłą i odwagą niż mężczyźni. Oni jedynie potrafili torturować i zmuszać je siłą do przyznania się do czegoś, czego nie zrobiły, żeby potem z czystym sumieniem mogli się przyglądać, jak płoną na stosie i wmawiać innym, że uporali się ze złem. Nieszczęścia od wieków dotykały ludzi, ale o wiele łatwiej było, winą obarczyć realną osobę i się zemścić. Rzekome czarownice, to w gruncie rzeczy dobre, niewinne kobiety, przeważnie zielarki i akuszerki, które przychodziły ludziom z pomocą w potrzebie. Ratowały rodzące kobiety i ich dzieci przed śmiercią, nastawiały złamane kości, smarowały zrobionymi przez siebie maściami bolące miejsca. Gdy byli w potrzebie chętnie biegali do nich po pomoc, a potem bez skrupułów wysyłali na straszną śmierć, odwracając wzrok. ”Kłamać! Im bardziej sprzeczne z prawdą jest kłamstwo, tym skuteczniejsze.”
Doskonała, stworzona z ogromną pasją i zaangażowaniem, wspaniała wielowymiarowa powieść napisana przepięknym językiem z ogromną znajomością historii. Powieść wzbudziła we mnie moc emocji, które długo jeszcze po zakończeniu lektury we mnie buzowały. Autorka kolejny raz zaimponowała mi niesamowitą wiedzą historyczną, dbałością o szczegóły i oczarowała wspaniałą kreacją bohaterów. Zachwyciła nie tylko opisywanym tłem historycznym, ale także realistycznie przedstawionymi relacjami międzyludzkimi. Przekonałam się, że historia nie jest taka straszna i zawiła, jeśli o niej ktoś umie tak pięknie opowiadać, jak Pani Zofia. Mogłabym czytać i czytać tę książkę bez końca, żyć wśród tych ludzi, przyglądać się ich troskom i cierpieniu, przeżywać głód i biedę, kataklizmy, choroby, znosić trudy i znoje dnia codziennego. Przeżywać wraz z nimi strach przed niesprawiedliwością i złem. Przed bezpodstawnym oskarżeniem, bo gdy raz padło nie było, już odwrotu i ratunku przed wyrafinowaną zemstą i śmiercią na stosie. W tej książce najważniejsze są kobiety, na co dzień poniewierane i zepchnięte na margines społeczeństwa, wspierające się wzajemnie siostry, które potrafią się zjednoczyć, wspierać i zawalczyć o swój los.
Piękna klimatyczna powieść, która roztoczyła wokół mnie niesamowitą aurę. Ból, cierpienie, przerażający krzyk rozpaczy i niemocy na długo pozostaną w mojej pamięci, a w wyobraźni płonące stosy. Ostatnie zdanie jest podsumowaniem i kwintesencją tej powieści. Pani Zofio, dziękuję i chcę więcej takich mądrych i pięknych książek.
"Pragnę tego dla ciebie i dla naszych sióstr. Tych, które żyją, i tych spalonych, które wciąż we mnie krzyczą. Chcę pokazać, że niewiasta nie jest gorsza ani głupsza od mężczyzny i że zasługuje na takie samo uznanie jak on."
Jest rok 1661. Przez Rzeszę Niemiecką przetacza się fala procesów o czary. Podejrzane są głównie zielarki i akuszerki, kat nie próżnuje, płoną stosy. Wiga powraca do rodzinnej wsi w pobliżu Kolzig i ...
Jest rok 1661. Przez Rzeszę Niemiecką przetacza się fala procesów o czary. Podejrzane są głównie zielarki i akuszerki, kat nie próżnuje, płoną stosy. Wiga powraca do rodzinnej wsi w pobliżu Kolzig i ...
Do przeczytania I tomu „Makowej spódnicy” Zofii Mąkosy zachęciła mnie przede wszystkim przepiękna okładka i blurb wskazujący na mój ulubiony gatunek, czyli powieść historyczną. „Kamień w wodę” mnie z...
„Chcę pokazać, że niewiasta nie jest gorsza ani głupsza od mężczyzny i że zasługuje na takie samo uznanie jak on." Całkowicie przepadłam w tym trudnym, niepokojącym świecie wykreowanym przez Autorkę...
@tatiaszaaleksiej
Pozostałe recenzje @gala26
𝗠𝗮𝗴𝗶𝗰 𝗠𝗶𝗸𝗲
𝑀𝑖𝑘𝑜ł𝑎𝑗 𝑑𝑜 𝑤𝑦𝑛𝑎𝑗ę𝑐𝑖𝑎 to ostatnia książka świąteczna, którą przeczytałam w tym roku. Była to niezwykła przygoda literacka – autorka oczarowała mnie niebanalną historią, w...
Małgorzata Starosta to moja niekwestionowana królowa komedii kryminalnych i powieści wszelakich. To autorka zdolna, empatyczna i otwarta na ludzi. Kobieta o wielu twarza...