"Do tej pory - cóż, uważałam Paryż za wspaniałe miasto wspaniałego narodu - ot, i wszystko. A teraz... teraz ja sama swoim wzrokiem, słuchem, dotykiem, całą sobą, ciałem i naskórkiem poczułam Paryż. Tylu ludzi chodzi po jego trotuarach - jeździ metrem, siedzi w małych bistrach i na wspaniałych tarasach jego kawiarń - każdy czegoś innego w nim szuka i każdy to, czego szuka, znajduje. Wszyscy mogą tam żyć według swojego widzimisię i nikogo to nie gorszy. Jeśli chcesz, możesz chodzić po szlafroku po ulicy, jeśli chcesz, możesz sobie włożyć na głowę garnek i spacerować w nim - nikogo nie zadziwisz - na nikim nie zrobi to najmniejszego wrażenia."
Izabela Czajka-Stachowicz to polska pisarka, znana również jako Bella, absolwentka Akademii Sztuk Pięknych w Paryżu, przyjaciółka Gombrowicza oraz Witkacego. Zasłynęła między innymi dzięki swoim powieściom autobiograficznym, wydawanym po raz pierwszy w latach 1956-1970. "Dubo...Dubon...Dubonnet" to ostatnia część jej wspomnień, wydana całkiem niedawno, nakładem Wydawnictwa W.A.B.
Zanim zabrałam się za czytanie, zastanawiałam się nad tytułem. Co oznacza enigmatyczna nazwa Dubonnet? Dubonnet to rodzaj aperitifu pochodzenia francuskiego o gorzkim, cierpkim smaku. Są to także słowa piosenki, która nieustannie rozbrzmiewa na ulicach międzywojennego Paryża. Mamy rok 1924. Dystyngowana i elegancka Bella wyrusza pociągiem do Paryża, aby posmakować wspaniałego życia w mieście świateł. Stolica Francji zdaje się być dla niej idyllą, pełną wytwornych ludzi, oszałamiających potraw i zapachów. Belle kuszą wielogodzinne wycieczki po Luwrze, croissanty popijane kawą z mlekiem oraz pastelowe i szykowne kreacje.
Zanim jednak udaje jej się wtopić w świat luksusu, kobieta zderza się z przykrą rzeczywistością. Zatrudniona w małym wydawnictwie doświadcza głodu i ubóstwa. Całymi dnami marzy o ciepłym posiłku, które na tym etapie życia, wydaje jej się luksusem. Z czasem jednak, dzięki niezłomności i zdecydowanym charakterze Bella dopina swego. Wspomnienia Izabeli Czajki-Stachowicz to szczery i bezpośredni zapis wyzwolonej, bezpośredniej i pewnej siebie kobiety. To także barwny i zaskakujący opis życia społecznego i kulturalnego w międzywojennym Paryżu. Naprawdę nie sposób oderwać się od lektury, a bardzo łatwo można ulec jej czarowi.
Bardzo dawno nie czytałam tak prawdziwej i czarującej książki. To dla mnie połączenie Samozwaniec i Colette, eleganckiego i wytwornego Paryża i polskiej przaśności. Ciekawa było dla mnie postawa autorki w stosunku do życia w latach 60-tych, w których powstała ta autobiografia. Według pisarki, lata 60-te pełne były "obdartych i brudnych młodzieńców wraz z ich krótko ostrzyżonymi, bezbarwnymi dziewczynami", które już w niczym nie przypominają dystyngowanych kobiet z lat 20-tych i 30-tych. Od zawsze starsze pokolenia mają w zwyczaju krytykować kolejne. I to nigdy się nie zmieni.
Gorąco zachęcam Was do lektury. Niepowtarzalna uczta dla zmysłów. Dzięki barwnym opisom autorki, sama w swojej wyobraźni piłam café au lait w uroczych kawiarenkach, przywdziewałam cytrynowe lakierki, szykowne kapelusze i pachniałam perfumami Guerlain.
Wydawnictwo W.A.B wydało już trzy części autobiografii Izabeli Czajki-Stachowicz w przepięknych okładkach. A w marcu, będzie miała miejsce premiera czwartej.