Myśląc o tym jak napisać tę recenzję, jak podejść do tak trudnego tematu, a przede wszystkim od czego zacząć, przychodzi mi na pomoc niezastąpiona psychologia. Niezastąpiona, bo w większości przypadków możemy odnaleźć w niej odpowiedzi na dręczące nas pytania. Powiedzmy sobie szczerze, jedni szukają odpowiedzi u Boga i tutaj mogę przytoczyć słynne "jak trwoga, to do Boga", inni natomiast, i zaliczam się do tej grupy ja, sięgamy po źródła bardziej przyziemne. I chociaż nauka jaką jest psychologia to wciąż nic namacalnego, odwoływanie się do badań i teorie, które na ich podstawie powstały, przemawiają do mnie zdecydowanie bardziej.
Pierwszym zaburzeniem psychicznym, o którym chcę wspomnieć, a którego objawy poznajemy już od pierwszych stron książki, jest zespół stresu pourazowego (ang. PTSD). Zburzenie będące reakcją na skrajnie stresujące wydarzenie, z którym osoba nie potrafi sobie poradzić. Do wydarzeń, których konsekwencją może być właśnie ta przypadłość, to m.in. działania wojenne, katastrofy, kataklizmy żywiołowe, wypadki komunikacyjne, bycie ofiarą napaści, gwałtu, molestowania, uprowadzenia, tortur, uwięzienia w obozie koncentracyjnym.
W przypadku dzieła O. Vuong'a mówimy o zarówno matce, jak i babce, o wydarzeniach wojennych w Wietnamie, odbiających się echem jeszcze długo po ich doświadczeniu, doprowadzając prawdopodobnie do "trwałych zmian osobowości po katastrofach", które są skwalifikowane w Międzynarodowa Statystyczna Klasyfikacja Chorób i Problemów Zdrowotnych ICD-10 jako osobne zaburzenie.
Kolejną rzeczą, którą muszę, bo się uduszę, tutaj przytoczyć, są słowa, a może lepiej powiedzieć wnioski, które wypłynęły z ust prof. de Barbaro. Stwierdził, że często pretensje czy zachowania kierowane do naszych partnerów są tak naprawdę pretensjami skierowanymi do naszych rodziców, a nie tej osoby, która realnie przed nami jest. Ponadto, bardzo często powtarzamy różne błędy z przeszłości będąc tego zupełnie nieświadomi. De Barbaro twierdzi, że "jeśli ktoś miał w dzieciństwie poczucie, że jest bez przerwy odrzucany i nieakceptowany, to też może prowokować w obecnym związku czy w życiu takie sytuacje, żeby być odrzucanym i niechcianym".
"Wspaniali jesteśmy tylko przez chwilę" to autobiograficzny list autora do matki. Ocean Voung, wietnamski pisarz i poeta, odkrywa przed nami losy swojej rodziny, opowiada o dzieciństwie, kiedy nie raz został przez matkę uderzony, wraca do historii narodzin samej matki, do jej związku z ojcem. Dzieli się on również swoją drogą na wyżyny męskości, wspomina o związkach, odkrywaniu homoseksualności, a nawet samych zbliżeniach seksualnych, bólu czy poniżaniu. Ta książka jest obrazem rodzinnym, tego jak ogromny wpływ na trudną teraźniejszość, ma jeszcze trudniejsza, traumatyczna przeszłość. To przerażający dokument będący lekcją, przestrogą, może lustrzanym odbiciem problemów, z którym mierzą się nie tylko Azjaci, ale imigranci, homosekualiści, czy dzieci doświadczające przemocy domowej.
Chociaż jestem ogromną fanką literatury poruszającej tematykę poszukiwania własnej tożsamości, segregacji rasowej czy dyskryminacji z powodu orientacji seksualnej, tak muszę przyznać, że bardzo ciężko było mi przebrnąć przez tę książkę. Naprawdę bardzo doceniam melancholijny, poetycki język autora. Bez wątpienia nleży mu się wielki podziw za umiejętność przelania tak bolesnej historii, uzewnętrznienia się, podzielenia się swoją samotnością czy bezradnością w tak szczerym i głebokim tonie. Czytając przeżywałam momenty wzruszenia, piekącej serce złości, ale najmocniej odczuwałam współczucie. Tak bardzo było mi przykro, że kolejny raz uwagę zwraca się na kolor, że kolejny raz bariera językowa staje się nie do pokonania. Kiedy to wszystko sprawia, że nawet płacz i ból dzieli ludzi, bo płakać też musimy w obcym języku. Ogrom tych problemów, okoliczności jest tak przytłaczający, że czasami myślałam, że może to byłoby łatwiejsze w swoim przekazie gdyby było napisane prozą?
Owacje na stojąco dla tłumaczenia, którego autorem jest Adam Pluszka. Nie wiem jak Pan to zrobił, ale stoję i klaszczę.