"Pora chudych myszy" to nietypowy, klimatyczny thriller kryminalny. Nietypowy, ponieważ większość wydarzeń dzieje się w labiryntach kopalnianych ścieżek, gdzie ciemność i duchota wyostrzają zmysły. Klimatyczny, bo wprowadzenie gwary śląskiej, plastyczność opisów oraz wątek pradawnego lęku wywołują niesamowitą atmosferę i pobudzają wyobraźnię.
Franka Kulok to sympatyczna dziewucha, która marzyła o pracy sztygara, taka u niej tradycja rodzinna, górnikami zostawali wszyscy mężczyźni od niepamiętnych czasów. I choć do pracy, na dół, kobiet nie przyjmowano, to France udał się ten wyczyn. Dziewczyna nie popracowała długo, ponieważ ktoś ją brutalnie zamordował w ciemnym wyrobisku. Niestety to początek serii zabójstw. Bezradna prokuratura i dyrektor kopalni zwracają się o pomoc do detektywa Nakoniecznego, byłego esbeka, mającego na koncie haniebne czyny z czasów stanu wojennego. Nakonieczny to niemłody, schorowany człek, który zajmuje się odzyskiwaniem długów i śledzeniem niewiernych małżonków. Choć na zdrowiu nie domaga, nie stroni od alkoholu i okazjonalnych figli. Można powiedzieć, że niezbyt przyjazny z niego typ. Być może dlatego wpada od czasu do czasu w niezłą kabałę. Jak choćby niemądrą współpracę z mafiozem, której wynikiem będą nieprzewidziane i nieprzyjemne konsekwencje.
Na początku w książce toczą się dwa równoległe wątki. Jeden dotyczący zabójstw w kopalni, drugi pracy Nakoniecznego. Te dwa motywy, na pierwszy rzut oka, wydają się niezależne od siebie, nie licząc faktu, że detektyw i dyrektor kopalni w latach swojej świetności, czyli do czasów posiadania przez Nakoniecznego czerwonej legitymacji, byli przyjaciółmi. W pewnym momencie, oba wątki zazębiają się, tworząc pełne napięcia podziemne zmagania.
Powieść Wojciecha Bauera (Wieża życia, Ayantiall, Zapach trzciny) to świetnie skonstruowana historia, w której wszystko ożywa dzięki ekspresywnemu stylowi pisania. Z tego względu łatwo wczuć się w sytuację osoby osaczonej w podziemnym tunelu, w którym każda kropla dźwięczy niczym serce dzwonu, każdy podmuch przeciągu huczy zapowiedzią tajfunu, górotwór za obudową chodnika niekiedy skrzypi i trzaska(...) [str.13]. Odczucia są tym większe, że Bauer doskonale przybliżył sylwetki bohaterów, tworząc im nie tylko ciekawe życiorysy, ale też uwypuklając ich osobowości.
Motyw zabójstw jest bardzo tajemniczy i niełatwy do rozszyfrowania. Tym bardziej, że nieczęsto zdarza się seryjny zabójca w kopalni. Zbieranie śladów w takim miejscu to syzyfowa praca. Autor podrzuca pewne podpowiedzi, jednak elementy ezoteryczne skutecznie mieszają w głowie. Swoje robi też aura niepokoju i napięcia, dzięki czemu książką czyta się z przejęciem. Musiałabym wykazać się ignorancją, żeby nie docenić profesjonalizmu Wojciecha Bauera, bo raz że historia jest oryginalna, a dwa pióro pisarza jest idealne. Jednak momentami długie opisy, głównie dotyczące życia Nakoniecznego, odciągały mnie od głównego wątku, sprawiały, że skupiałam się nie na tym, co powinnam. Oczywiście trudno to nazwać zarzutem wobec powieści, bo zapewne dla wielu osób rozległe relacje będą bezsprzeczną zaletą, ale niestety mnie one blokowały. Jednak jakby nie patrzeć "Pora chudych myszy" to bardzo dobra powieść, którą polecam fanom kryminalnych zagadek.