Emilia Konarska prowadzi życie zakonne. Do klasztoru trafiła, ponieważ straciła rodziców jako dziecko. Początki były trudne, w tych murach panowały srogie zasady, nie było miejsca na czułości. Bohaterka jednak straciła całą rodzinę, więc musiała jakoś odnaleźć się w nowym miejscu, który z czasem stał się dla niej domem. Znalazła sobie nawet przyjaciółkę – Malwinę. Pewnego razu koleżanka zwierza się jej, że chciałaby uciec do swojego narzeczonego, który jak się okazało, nadal żyje. Wszystko skończyłoby się na tylko na planach, gdyby nie przyjazd pewnego Tatara, który twierdzi, iż ojciec Emilii żyje, choć znajduje się w niewoli tureckiej. Prosi on o pomoc. Nadarza się okazja do ucieczki Malwiny, jednak nie tylko ona zostaje do tego zmuszona. Niespodzianki podczas podróży sprawiają, że również główna bohaterka nie może powrócić w mury bezpiecznego zakonu. W ten sposób zaczyna się fascynująca, pełne egzotyki, niebezpieczeństw i emocji podróż.
Dorota Ponińska to bardzo wykształcona pisarka. Jest to osoba, która lubi się angażować, m.in. uczestniczyła w zespole, który starał się o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury dla Warszawy. Teraz jej nową pasją jest pisanie i kultura Orientu, którą znajdziemy właśnie w tym dziele. To właśnie podróże i ciekawe spotkania tak bardzo ją inspirują.
Fabuła z pewnością nie jest oklepana. Spotkałam się z czymś troszkę nowym, odbiegającym od standardów. Akcja jest dwuwątkowa, jednak moją uwagę pochłonął jedynie wątek dotyczący Emilii. Dla wielu będzie to pewnie ciekawe urozmaicenie, choć mi zwyczajnie to się nie spodobało. W związku z faktem, że książka zawiera wiele słów związanych z Bliskim Wschodem – na dole mamy przypisy, dzięki którym rozumiemy treść. Jeśli chodzi o bohaterów, byli bardzo sympatyczni, polubiłam ich od razu. Niestety cały czas czułam pewien niedosyt, miałam ochotę głębiej poznać ich psychologiczne portrety.
Z początku książka kompletnie mi się nie podobała. Dopiero z czasem rozwinięcia akcji zaciekawiła mnie. Losy bohaterów stały się dla mnie ważne, chciałam jak najszybciej dowiedzieć się co będzie dalej. Mimo wszystko zdarzały się momenty w których się nudziłam. Nie było ich wiele, ale kiedy się zdarzały to strasznie się zniechęcałam. Na szczęście język jest lekki, więc książkę przeczytałam bardzo szybko. Największym minusem było dla mnie jednak to, że zakończenie było do przewidzenia. Autorka oczywiście wodziła nas za nosy, było wiele zwrotów akcji, choć nie zdołały mnie one wprowadzić w błąd.
„Podróż po miłość. Emilia” nie jest złą książka, ale mnie jednak nie przekonała. Jest wiele plusów: klimat Wschodu, poznanie religii muzułmanów, wiele przygód, nuty romansu, lekki język. Osobiście najbardziej spodobała mi się ta egzotyka, bo na wątku miłosnym się zawiodłam. Podobała mi się też zmiana zachodząca w głównej bohaterce. Najpierw skryta oraz niesamowicie skromna, na świat patrząca tak, jak nauczył ją zakon. Później poznająca świat, inne kultury, życie w którym liczy się również przyjemność, a nie jedynie surowość i sztywność.
Ten utwór to dopiero tom pierwszy. Kolejne ukażą się w roku 2014 i 2015. Pewnie gdyby już były ukazane, to skusiłabym się i przeczytała, jednak biorąc pod uwagę fakt, iż ta lektura nie powaliła mnie na kolana, to do przyszłego roku pewnie o niej zapomnę. W każdym razie przeczytajcie sami, spotkałam się z kilkoma bardziej pozytywnymi opiniami na temat tej książki, więc mogę być po prostu wyjątkiem. Jak każdy wie, najlepiej samemu sprawdzić i ocenić. Ja mogę polecić „Podróż po miłość” przede wszystkim fanom Orientu i ogólnie egzotycznych klimatów – nie zawiedziecie się.