Nie wiem od czego zacząć... Może od tego, że patrząc na okładkę z cudownym, malowniczym domkiem i rudowłosą, rozmarzoną kobietą siedzącą u progu oraz czytając opis z tyłu książki, pokładłam w tej opowieści wielkie nadzieje. Tym bardziej, że opis brzmiał: "Jeśli podobały Ci się "Ania z Zielonego Wzgórza" i "Wszystkie stworzenia małe i duże" to na pewno pokochasz Patrycję z Chatki Wiedźmy." Szczerze dziwię się autorce, że zdobyła się na taki karkołomny krok- porównania własnej książki z legendą L. Montgomery. No nie wiem czy to było dobre posunięcie. Osobiście, po przeczytaniu treści czułam się lekko... zawiedziona.
"Poczekajka" to historia pewnej młodej pani weterynarz, początkującej czarownicy i jednocześnie wielkiej marzycielki, czekającej na swego wymarzonego księcia na czarnym rumaku, o "roboczym" imieniu- Amre. Dziewczyna żyje w kawalerce na Żoliborzu (gdzie uciekła przed zaborczością matki- wielkiej pani mecenas) i pracuje w warszawskiej klinice dla zwierząt. Jednak pewnego dnia, po magicznym sabacie czarownic, Patrycja odkrywa, że chce w końcu pobiec w stronę marzeń i pomóc im się spełnić. Miała wizję marzeń- wiejski koloru "serca margerytki" domek, pod który podjeżdża książę na czarnym koniu... Oh i Ah. Postanawia więc przeprowadzić się w wyznaczone przez palec (na chybił trafił- przecież palcem kieruje magia) miejsce o wdzięcznej nazwie Poczekajka. Niestety, wbrew jej oczekiwaniom, zostaje chłodno przyjęta przez Poczekajczan i na "dzień dobry" ląduje w szpitalu przez niejakiego księdza Antoniego zwanego przez dziewczynę Plamą. Dzięki Plamie zdobywa przyjaciela i pracę w zamojskim zoo. Życie zaczyna się jej układać. Tym bardziej, że niedługo później spotyka na polanie (podczas ganiania krowy) księcia na białym koniu... Ale nie wie, że owy "książę" to nasłany przez bogatą, zdesperowaną matkę narcyz, którego zadaniem jest rozkochać Patrycję i rzucić, by ta z płaczem wróciła do domu.
Ale na drodze bohaterce staje jeszcze inny mężczyzna zwany Holendrem- zimny i gburowaty mieszkaniec wiatraka, którego wiążą nieciekawe relacje z "księciem" Łukaszem.
Autorka funduje swoim bohaterom wiele ciekawych wydarzeń, zwrotów akcji i niebezpiecznych historii, jak i zabawnych, pełnych humoru i sympatii sytuacji. Patrycja spotyka życzliwe, jak i nieżyczliwe jej osoby, które wprowadzają kolory do toku powieści. Szczególnie polubiłam Dziadka, który od samego początku sprawiał wrażenie, jakby znał zakończenie książki.
"Poczekajka" to swoista bajka o królewnie czekającej na swego księcia umieszczonej w XXI wieku. I jak to w bajkach- kończy się szczęśliwie. Chociaż w Epilogu, kończącym powieść, zapisana jest jasna zapowiedź dalszego ciągu, który dla bohaterki nie będzie zbyt kolorowy.
Trzeba przyznać, że humor jest jednym z plusów książki. Autorka, co parę wersów przytacza zdanie, od którego usta aż same się uśmiechają. Minusem są natomiast długie, oddzielone pauzą wtrącenia, po których zapomina się co było przed wtrąceniem. To bardzo utrudnia czytanie, niekiedy zmuszając do "cofnięcia się" i ponownego przeczytania paru linijek.
Chociaż wątek "Łukaszowego zlecenia" jest nieco naciągany i raczej mało realistyczny, na nim opiera się główna akcja książki. Na szczęście autorka nie skupiła się tylko i wyłączanie na nim i wprowadziła dużo ciekawych wstawek np. o dniu codziennym w zoo. Ukazane są relacje między różnymi bohaterami, ich charaktery i zachowania w różnych sytuacjach.
Być może za bardzo uwierzyłam opisowi na tylnej okładce, ale wydaje mi się, że książka jest dobra- nawet bardzo- ale nie na miano "Ani z Zielonego Wzgórza". Choć obie bohaterki łączy skłonność do marzeń, romantyczna natura i życiowy pech, to uważam, że porównywanie ich to lekka przesada.
Mimo to "Poczekajka" była miłą lekturą, szybką, lekką i zabawną. Tym bardziej, że to pierwsza część trylogii, jej kolejne części to "Zachcianek" i "Zmyślona". Myślę, że cała seria trafi w serca nieuleczalnych romantyczek, które chciałyby spełnić swoje najskrytsze marzenia.