„Cztery królestwa. Początek” Katarzyny Pająk – Zjawińska to pozycja, która zaintrygowała mnie swoim opisem. Sięgając po ten tytuł, można spodziewać się dosłownie wszystkiego. Ja zawsze uwielbiałam sięgać po książki dla dzieci, tej miłości nauczyła mnie moja mama, która każdego dnia, z wielką przyjemnością czytała mi i mojej siostrze przed snem. Książek dziecięcych nigdy tak naprawdę nie zaprzestałam czytać, a gdy na świecie pojawiły się moje ukochane dzieciaki, wiedziałam, że w nich również chcę zaszczepić miłość do codziennego czytania. Tak właśnie wspólnie, każdego dnia czytamy przed snem. Jest to wyjątkowy, nasz czas, który umacnia nasze relacje i sprawia nam dużo przyjemności. Dlatego teraz powróciłam do czytania dziecięcej literatury ze zdwojoną siłą i bardzo mi się to podoba!
Autorka zabiera nas na w krainę, gdzie na czterech wzgórzach rosną wszelakie gatunki drzewek owocowych. A te cztery światy wzgórz, w pewien sposób połączyła jedna niezwykle wyjątkowa Grusza, bowiem na wzgórzach owocowe drzewka i ich nazwy symbolizowały urodziny jednego członka ludu. Każdy nowo narodzony otrzymywał imię, jak owocowe drzewo, z jednym jednak wyjątkiem dziewczynki, która nosiła imię Śmigówka. Jej prababcia zawsze tłumaczyła, że musi poczekać, aż urodzi się dziewczynka, która będzie godna tego, aby przyjąć imię Grusza! Wtedy wreszcie będzie można posadzić owocowe drzewko, które będzie ją symbolizowało! Tak właśnie powstała Grusza, która zapoczątkowała życie czterech królestw, nadając im sens istnienia.
To właśnie dzięki niej mamy możliwość poznania tych wspaniałych przygód i niezwykłych emocji, których w książce zdecydowanie nie brakuje! Co w tej książce jest piękne, to uczuć i emocji nie brakuje, ale autorka nie skupiła się wyłącznie na tych dobrych emocjach i uczuciach. One oczywiście występują, niemniej jednak przeplatane są z negatywnymi, jak chociażby złość, zazdrość, czy zdrada!
Autorka w książce kilkukrotnie nawiązuje do wydarzeń z poprzedniej książki, której niestety my na razie nie mieliśmy okazji czytać, co nieco utrudniało nam odnalezienie się chwilowe w sytuacji, aczkolwiek nie jest niemożliwe czytanie tej części bez znajomości tej poprzedniej.
Książka podzielona została na króciutkie rozdziały, które czyta się błyskawiczne, a całość ubarwiona została wspaniałymi ilustracjami, które cieszą oko czytelnika i choć nie ukrywam, że jest ich nieco mało, bo sama chętnie podziwiałabym je znacznie częściej, to i tak mnie, zachwyciły. Bardzo dużym plusem książki jest również zawarte w niej, na końcu, drzewo genealogiczne, które zdecydowanie ułatwia czytelnikowi, a już szczególnie dzieciom, odnalezienie się i zrozumienie, genealogii wszystkich poznanych w książce bohaterów.
Myślę, że, mimo iż bardzo krótka, to jednak niezwykle wartościowa i potrzebna książeczka, która spodoba się dzieciom, ale także i dorosłym. Najmłodsze dzieciaki z pewnością będą zadawały wiele pytań, tak przynajmniej działo się w naszym przypadku. Podczas czytania książeczki co chwilę padały kolejne pytania i prośby o wyjaśnienie. Niemniej jednak myślę, że warto uzbroić się w cierpliwość i do skutku wszystko dziecko wyjaśniać, bo przecież kiedy jak nie teraz i od kogo, jak nie od rodziców, mają one pozyskiwać wiedzę! Po cichu oczywiście liczę, że być może autorka pokusi się o możliwość napisania kolejnych części, które z pewnością byśmy, z wielką przyjemnością, również przeczytali! Wszystko na to wskazuje, bo nie można zostawić czytelników, szczególnie tych młodych z takim niedosytem!