Zaraz po skończeniu „Dotyku Gwen Frost” musiałam się wziąć za kolejną część. I z ręką na sercu mogę powiedzieć, że jest o wiele lepsza niż poprzedni tom. Zdecydowanie bardziej mnie wciągnęła i nie mogłam się od niej oderwać.
Po przeżyciach z przed kilku tygodni życie w szkole wróciło do normy. Gwen zaczęła trenować z jakże przystojnym, ale niedostępnym Loganem. Chłopak odrzucił jej zaproszenie na spotkanie i teraz unika wszelkich kontaktów z dziewczyną, oczywiście poza treningami. Pewnego dnia wracając od babci Gwen prawie została przejechana przez samochód, tego samego wieczoru strzała o mało, co utkwiła by w jej głowie. Podejrzenia padają na żniwiarzy chaosu, z którymi Gwen nie ma najlepszych stosunków. Od paru dni w szkole nie mówi się o niczym innym niż o festynie zimowym. Gwen waha się czy wybrać się z przyjaciółmi na ten wyjazd, jednak dziewczyna decyduje się pojechać w góry.
W tej części starałam się nie zwracać uwagi na podobieństwa do Domu Nocy i to zdecydowanie ułatwiło mi czytanie. Nie porównywałam tej książki do żadnej innej, po prostu skupiłam się na czytaniu. Gwen zdecydowanie uspokoiła się pod względem mówienia, że jest beznadziejna itp., Chociaż czasami gadała o tym, że jest okropna we wszelkich sportach, no, ale cóż tutaj muszę przyznać jej rację- jest w tym do bani. To także jest dużą poprawą w stosunku do poprzedniego tomu.
Na reszcie doczekałam się rozwinięcia jej daru. W poprzednim tomie wydawał mi się trochę bezużyteczny. Jak on mógł się przydać do walki ze żniwiarzami? Teraz na reszcie zrobiła z niego użytek i bardzo się z tego cieszę. Niby taki bezużyteczny, a dzięki niemu nauczyła się walczyć.
Nie wiem, czemu autorzy do drugiego tomu zawsze próbują wcisnąć drugiego chłopaka. Na szczęście nie było to nic poważniejszego, nie mniej jednak jest to denerwujące zwłaszcza, że Gwen zaczęła trochę kręcić z Loganem, ale ciii nic wam nie mówiłam. Cały czas liczyłam na to, że jednak Logan i Gwen będą ze sobą i… A tego dowiecie się jak przeczytacie ten tom.
Niestety teraz odgadłam zakończenie, ale tylko po części. To, co Gwen zobaczyła było szokujące i w ogóle się tego nie spodziewałam. Nie mniej jednak, tylko w pewnym stopniu autorce udało się wyprowadzić mnie z równowagi. Zakończenie nie dało mi takiej radości jak w poprzedniej części. Zawsze lubię jak to autor, rozwiązuje zagadkę, a nie czytelnik. Choć nie jest to dużym minusem, bo w większości książek jest tak, że to jednak osoba czytająca pierwsza odgadnie, co się stanie.
W tej części zdecydowanie bardziej polubiłam Gwen. Nie denerwowała mnie, co jest dużym plusem. Tylko jak większość głównych bohaterów, ma kompleks super mena, zawsze sama próbuje rozwiązać zagadkę, nawet za cenę własnej śmierci. No, ale cóż na to poradzić. Na reszcie zaakceptowała to, że nie jest beznadziejna.
Jej miecz- Wiktor jest po prostu świetny. Dodawał humoru i rozbawiał mnie do łez. Z wielkim zapałem będę czekać na dalsze przygody Gwen. Dziewczyna jest zdecydowanie oryginalną postacią- nie otacza się wianuszkiem przyjaciół, jest fajtłapą, lubi komiksy. Chciałabym żeby takich bohaterów było więcej, a nie- wymalowanych laluni.
Jeśli poprzednia część was zniechęciła do poznawania dalszych przygód Gwen, nie wahajcie się. Ten tom jest o niebo lepszy od poprzedniego. Akcja jest zdecydowanie bardziej rozbudowana a i więcej jest mitologii, choć nie tak dużo jak bym chciała. Zdecydowanie polecam.