"Jak oddech" to książka, obok której nie można przejść obojętnie, potrafi wzbudzić w czytelniku niebywałe emocje, wyzwolić w nas ogromne wzruszenie i prawdziwe uczucia. We wstępie pisarka wyjaśnia nam, skąd wziął się pomysł, by opisać losy zaginionej osoby, by poruszyć właśnie taki temat, trudny, bolesny, ale na pewno potrzebny, ponieważ stale aktualny i wciąż dotykający tak wiele rodzin. Nie jestem w stanie nawet sobie wyobrazić ogromu cierpienia, bólu, niepokoju, lęku, wszystkiego tego, z czym borykają się bliscy osoby zaginionej, porwanej, poszukiwanej. To ponad moje siły. Szczerze podziwiam ludzi, którzy wyszli bez szwanku z tak dramatycznej sytuacji, którym udało się odzyskać całą i zdrową ukochaną córkę, syna, czy innego poszukiwanego, o którego się zamartwiali, odchodząc od zmysłów i rwąc sobie włosy z głowy. Nie jestem w stanie pojąć tego, co musieli przeżyć, bo to naprawdę wielka trauma.
Ta historia opowiedziana jest przez Jasmin, to ona zaznajamia nas ze swoją mamą, przedstawia nam też Staszka i z jego rodzicielkę Alicję, którzy muszą uciekać w środku nocy. Wszystko dzieje się tak szybko, że nie możemy do końca pojąć powagi tej sytuacji, wybudzona ze snu młoda dziewczyna wraz z mamą pędzą na ratunek przyjaciółce i jej synowi. Co się stało, dlaczego zostawiają dwuletnie swoje życie daleko za sobą, by schronić się gdzieś, by przeczekać? To Jasmin wyjaśnia nam krok po kroku relacje panujące między tymi dwiema dorosłymi kobietami, między dziećmi, to ona przedstawia nam po kolei poszczególne fakty, oprowadza nas po zakamarkach niezbyt wesołych wspomnień, swoich, swojej mamy, lecz również Alicji i Staszka. Powoli zaczynamy rozumieć, o czym jest ta powieść, że nie będzie tu lekko, łatwo i przyjemnie, że odkrywane po kolei tajemnice zadziwią nas, zaskoczą, spowodują żal, gniew, bunt, będziemy mieli ochotę krzyczeć, że to niesprawiedliwe, że tak być nie może, iż to nie powinno mieć miejsca. W trakcie czytania niejednokrotnie otrzemy łzę, będziemy poruszeni, przejęci, targać będą nami ogromne emocje, bo Małgorzata Warda nie oszczędzi czytelnika, nie pozwoli, by czytał obojętnie, bez poczucia czegokolwiek. Jej język, jej styl, będzie tak obrazowo, tak realistycznie, dogłębnie, prawdziwie do bólu...
Poczujemy się jak Jasmin, przeżyjemy wraz z nią całą historię, przejdziemy jak ona wyboistą drogę, niejeden raz się potykając, upadając, otrzepując się, wspierając, czym popadnie, by dalej brnąć w zagmatwaną i pełną sekretów opowieść. Jak można przeżyć dzieciństwo pełne trosk, patologii, smutku i samotności bez szwanku? Czy możliwe jest, byśmy znali kogoś przez całe życie i jednocześnie tak niewiele o nim wiedzieli?
Jasmin i Staszek od zawsze są sobie bliscy, połączeni niewidzialną, trudną do rozerwania więzią. W dzieciństwie przyjaźnią się, by jako młodzi, dorośli już ludzie stać się sobie najbliższymi osobami na świecie. Kochają się, chcą na zawsze być razem, ale pojawiają się problemy niełatwe do przeskoczenia, czy ominięcia. Po pewnym czasie Staszek znika, wychodzi z domu, do pracy i ... niestety nie wraca. Co się z nim dzieje, czy uda się go odnaleźć, czy pojmiemy o co w tym wszystkim chodzi?
Jasmin zrobi wszystko, by tylko dowiedzieć się prawdy, nawet gorzkiej i trudnej do przełknięcia, ona po prostu musi wiedzieć, co stało się z jej jedyną prawdziwą miłością. Nie spocznie, nie zawaha się, spróbuje wszelkich dostępnych metod, nie tylko tych racjonalnych.
Małgorzata Warda rewelacyjnie stopniuje napięcie, umiejętnie odsłania nam kolejne fragmenty układanki, pokazuje, że nic nie musi być jednoznaczne i z góry pewne, że może nam się tylko wydaje, iż jest tak, a nie inaczej? Muszę przyznać, że choć książkę tę czytałam już jakiś czas temu nadal targają mną silne emocje, gdy tylko zaczynam o niej myśleć. I znowu czuję się dziwnie, nieswojo.
Ta książka pozostawi Was z tyloma pytaniami, uczuciami, niedopowiedzeniami, poczujecie tak wiele i tak mocno, skrajnych i trudnych emocji. Przekonacie się, że autorka nie usiadła i nie napisała o czymś, do czego nie była przygotowana, czego nie rozumiała i w co nie wczuła się całą sobą, co potraktowała bez należytego szacunku, bez znajomości tematu, po macoszemu. Tu wszystko ma znaczenie, dopięte jest na ostatni guzik, nawet wnikliwy czytelnik nie znajdzie w tym tekście niedociągnięć czy błędów, to historia pełna przemyślanych, dopracowanych szczegółów.
Mnie najbardziej zainteresowała w tej powieści skomplikowana relacja matki i syna, ponieważ Alicja wydała mi się tu jedną z najbardziej zadziwiających postaci, niezwykle trudna do oceny, popełnia bowiem masę błędów, zbyt wiele zrzuca na barki dziecka, przy czym naprawdę mocno je kocha i nie chce skrzywdzić w żadnym stopniu.
Kolejna po "Dziewczynce, która widziała zbyt wiele" książka, która nie zawiedzie, a wstrząśnie, poruszy, pobudzi do myślenia, polecam całym sercem!
" -Nie mogłem jej pomóc -odzywa się cicho. - Naprawdę nie mogłem.
-Wiem.
-Czas w takich momentach biegnie wolniej, Jasmin. To zupełnie inny rodzaj czasu. Miliardy rzeczy dzieją się w jednej chwili, która innego razu mija jak pstryknięcie palcami. Ale kiedy dzieje się coś strasznego, ta chwila nie mija, tylko trwa całe wieki..."*
* cytat pochodzi z książki
"Jak oddech" Małgorzata Warda, Wydawnictwo Prószyński i spółka, 2013