Z ogromną przyjemnością mogę was poinformować, że oto do księgarń trafiła kolejna część przygód Stephanie Plum. Jeśli, tak jak ja, nie mogliście się jej doczekać, to najwyższa pora biec czym prędzej do najbliższej księgarni.
Tym razem zaczynamy od trupa, i to nie byle jakiego. Ktoś zabił i podpalił handlarza bronią, syna jednego z najpotężniejszych gangsterów w okolicy. Ostatnią osobą, która widziała go żywego był Komandos, toteż jest on poszukiwany w związku z tym tajemniczym zgonem. Jednak Komandos postanawia zrobić to, co umie najlepiej – znika z powierzchni ziemi. O pomoc prosi Steph, co już od samego początku nie wydaje się dobrym pomysłem. Stephanie i Morelli szukają prawdziwego mordercy, dwóch zbirów włóczy się za naszą łowczynią, z nadzieją, że dopadną Komandosa. Jeden z jej NS-ów też nie potrafi się z nią rozstać. I jakby tego było mało babcia Mazurowa ucieka z domu! Na szczęście nie ucieka daleko, postanawia zamieszkać ze Stephanie, dopóki czegoś nie znajdzie. I – o zgrozo – robi też prawo jazdy. Do tego całego majdanu dołącza pies Bob, którego podrzucił do Stephanie jeden gliniarz. Jak widać w świecie łowczyni nagród znowu pomieszanie z poplątaniem, ale czy to jeszcze kogoś dziwi?
Nie sądziłam, że jest to możliwe, ale moim zdaniem w tej części dzieje się jeszcze więcej niż w poprzednich. Stężenie akcji na stronę wzrasta i leci pod sufit, a my nie potrafimy przestać czytać. Dosłownie. Przeczytałam tę książkę w ciągu jednego dnia, tak bardzo nie potrafiłam się oderwać.
Do łez doprowadzały mnie przeboje, jakie Stephanie miała z babcią Mazurową. A gwarantuję wam, że babcia, która postanowiła się usamodzielnić to nie przelewki. Spędza każdy dzień na poszukiwaniu mieszkania, robieniu prawa jazdy i co gorsza, rozgląda się za samochodem dla siebie. I niestety go znajduje. Drżyjcie przechodnie!
Niezmiennie też duet Stephanie i Lula sieją postrach na ulicach Trenton. Albo wzbudzają ataki śmiechu. A może jedno i drugie. Faktem jest, że te dwie wyruszające na wspólną akcję to gwarancja świetnej rozrywki. Dla czytelnika oczywiście. Bo przypuszczam, że Stephanie średnio bawił płonący na niej sweter ;]
Myślę, że o tym, dlaczego ta seria jest tak genialna napisałam już tyle, iż nie ma sensu się powtarzać. Pod tym względem nic się nie zmieniło, książki o Stephanie Plum nadal są świetną rozrywką, pełną barwnych postaci. Bawi do łez, wciąga, zaskakuje, czyli ma w sobie wszystko, co tego typu powieści mieć powinny. Moje uwielbienie dla serii nie maleje, wręcz przeciwnie, z każdym kolejnym tomem jest coraz większe. I naprawdę jestem przeszczęśliwa, że tych tomów będzie jeszcze kilkanaście. Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić, że miałabym się rozstać ze Stephanie i całą resztą. Na szczęście póki co mi to nie grozi. W Trenton jest jeszcze wielu zbirów do złapania. Myślę, że tych, którzy czytali chociaż jeden z poprzednich tomów nie muszę zachęcać, sami z siebie czym prędzej pognają do księgarni. Zachęcam za to gorąco tych, którzy nie czytali. Warto, zdecydowanie warto!