„- Przecież nie istnieje uniwersalna racja na życie. Na pożycie też zresztą nie… Tak mi się przynajmniej wydaje. Każdy żyje po swojemu i po swojemu jest szczęśliwy, nawet jeśli komuś innemu to samo życie może wydawać się istnym nieszczęściem, a pożycie piekłem. Niech każdy żyje tak, żeby był szczęśliwy. Żeby nie umierał ze świadomością, że żył godnie, obowiązkowo, lojalnie, uczciwie, ale nieszczęśliwie. Nie przeczę, że godne, obowiązkowe, lojalne i uczciwe życie jest więcej warte od własnego szczęścia. Przeczyć nie mogę, bo na tym opiera się wszak istota człowieczeństwa, ale z drugiej strony…”*
Niezależnie od wieku każdy potrzebuje bratniej duszy, której mógłby się wygadać, pośmiać się z nią. No po prostu wiedzieć, że ma kogoś do kogo będzie mógł się zwrócić w każdej chwili. Jesteśmy istotami, które pragną towarzystwa i poczucia bliskości, zrozumienia oraz akceptacji. Od kogo innego otrzymamy to wszystko jak nie od przyjaciela?
W Szczecinie mieszka sobie grupa kobiet, a właściwie przyjaciółek w średnim wieku. Ściślej rzecz ujmując mowa o: Renacie (Principessa), Dorocie (Dorcia), Katarzynie (Caryca), Izabeli (Belcia), Ziucie, Małgosi, Violce. Razu pewnego dostały zaproszenie do Eli, na wieczór panieński, do Krakowa. Nie wszystkie mogły pojechać i koniec końców wybrały się tylko Belcia, Dorcia, Principessa, a trochę później dojeżdża do nich jej przyjaciółka. W czasie podróży pociągiem Renia gubi portfel ze wszystkimi dokumentami, traf chciał, że odnalazł go pewien mężczyzna, który chciał go jej oddać. Po wielu trudnościach skontaktował się z nią, a w nagrodę chce się z nią spotkać na kawę, bo widział jej zdjęcie w dowodzie i bardzo mu się spodobała. Jak minie dziewczyną pobyt w Krakowie i czy Renia znalazła wreszcie tego jedynego?
To już druga powieść w dorobku Izabeli Pietrzyk, którą miałam możliwość przeczytać. Pamiętam, że jej „Babskie gadanie” bawiło mnie do łez praktycznie przez cały czas jej czytania i liczyłam, że i tym razem dostanę taką końską dawkę śmiechu. I choć mam wiele książce do zarzucenia, poczucie humoru autorki sprawiło, że z przyjemnością dobrnęłam do końca.
Książka ta ma swoje plusy i minusy, ja może zacznę od tych drugich, by móc zatrzeć je choć trochę pozytywnymi aspektami powieści. Po pierwsze mnogość postaci i co chwilę używanie na przemian imion i ksywek z forum, normalnie idzie się w tym pogubić i już momentami nie wiedziałam o kim w danej chwili czytam. Kolejna sprawa to rozpisywanie sceny na kilkadziesiąt stron. Z jednej strony było to fajne bo w czasie ich trwania zawsze ubawiłam się do łez, ale z drugiej ociupinkę dłużyło mi się czytanie. To co jeszcze mi przeszkadzało i zawsze mnie drażni to brak rozdziałów czy choćby odstępów między jednym, a drugim wydarzeniem. Tekst leci ciurkiem i nie ma jak przerwać czytania, by potem nie wrócić do książki i nie zastanawiać się gdzie się ostatnio skończyło. Z resztą, uważam, że jakieś odstępy między scenami są jak najbardziej pożądane, bo czytasz o jednym, a za chwilę, bach, już czytasz o czymś innym. Na koniec mych narzekań wspomnę, że nie potrzebny był wywód pewnego pana na samym końcu książki, bo choć bardzo go lubiłam wynudził mnie tym wywodem myślowym.
Jeśli chodzi o pozytywy powieści to tym największym dla mnie jest niebywały humor jaki w niej występuję. Nie pamiętam kiedy ostatni raz uśmiałam się jak przy „Wieczorze panieńskim”. Wszystkie rozmowy i pomysły Dziewczynek wprawiały mnie w szampański humor i zdumiewały. Czasem naprawdę byłam pełna podziwu dla ich pomysłowości. Niektórym wszystko to może wydawać się mało śmieszne i nie na miejscu, ale ja osobiście właśnie taki luz preferuję. Sama otaczam się znajomymi, którzy również miewają szalone pomysły, może dlatego też nie przeszkadzało mi takie poczucie humoru? Druga rzecz, która bardzo przypadła mi do gustu to ta więź łącząca kobiety. Nie dość, że codziennie kontaktują się na forum, to się spotykają, organizują spotkania i wyjazdy. Wszystkie się od siebie różnią jak tylko można, ale razem tworzą zgraną paczkę, której nikt, ani nic nie poruszy. Naprawdę fajnie coś takiego spotkać. Na koniec choć nie najmniej ważny, podobał mi się styl pisania pani Pietrzyk. Lekki, nieskomplikowany, taki swobodny i ironiczny, oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
„Wieczór panieński” ma swoje wady i zalety. Nie zmusza do szczególnych refleksji, nie odkrywa czegoś nowego. Jest po prostu rozrywkowa i jak dla mnie doskonale się sprawdza w tym. Dostarcza dużo śmiechu i zabawy. Jednak to czy macie ją przeczytać, zdecydujcie sami, bowiem nie wszystkim zawartość książki może się spodobać.
*str. 89