Bardzo lubię lekki i humorystyczny styl pisania pani Danuty Noszczyńskiej i chociaż "Mogło być gorzej" nie była aż tak prześmieszna jakby można się było spodziewać po komedii, to nie uważam czasu z nią spędzonego za stracony. Uwielbiam lektorkę, panią Ewę Abart, ona wręcz rewelacyjnie czyta wszystkie książki a w komediach jest to bardzo istotne. Muszę jednak przyznać, że miejscami fabuła była nieco naciągana...
Jak wspomniałam, wysłuchałam tej historii i od samego początku wciąga bardzo mocno czytelnika, że trudno się od niej oderwać, niemal każdą wolną chwilę od domowników spędziłam w słuchawkach na uszach, chcąc jak najszybciej rozwiązać tę zawiłą nieco i dziwną intrygę.
Autorka opowiada nam dość zwariowaną i częściowo nawet zakręconą historię Julii, która pracuje w prowincjonalnym domu kultury, jest szczęśliwą mężatką, matką dwóch córek. Starsza Maria, to nastolatka w okresie buntu, wiecznie czymś zaaferowana i zbyt poważna, natomiast Antonina to rozpieszczona i bez przerwy kłócąca się z siostrą o względy rodziców siedmiolatka.
Takie spory między rodzeństwem są mi dobrze znane, na szczęście już to jest poza mną, moje dzieci z tego wyrosły, chociaż czasami jeszcze mają do siebie jakieś animozje. Julia stara się pogodzić życie rodzinne z dość absorbującą ją pracą, lecz nie zawsze udaje się to rozwiązać. Dlatego zdarza się jej spóźniać do pracy, a nowy szef wydaje się bardzo zrzędliwy i nieprzystępny.
"Nagle w drzwiach objawił się, długi jak miesiąc, chudy jak wypłata, organ nadzorczy naszej placówki."
Julia chciałaby się jeszcze dokształcić, marzą jej się studia, lecz jej mąż Jacek, musiałby się zgodzić aby to marzenie wdrożyć, gdyż sama nie poradziłaby sobie z pracą i domem oraz studiami jednocześnie. Nadarza się ku temu okazja, gdy Jacek dostaje z pracy propozycję wyjazdu na kilka miesięcy za granicę. W ramach rekompensaty z powodu tej rozłąki mąż Julki zgadza się na jej studia. Kobieta jest zachwycona z takiego kompromisu, chociaż nie wie czy da sobie radę sama przez te kilka miesięcy...
No i dopiero teraz zaczyna się całe to szaleństwo. Seria sytuacji tak nieprawdopodobnych, że aż możliwych spowoduje, że Julka zaczyna podejrzewać samą siebie o postradanie zmysłów, a będzie się działo naprawdę sporo. W życiu Jacka i Julki ktoś nieźle namiesza i odbije się to rykoszetem nawet w jej pracy. Jak zwykle podejrzenia padną na najmniej winną osobę. Powodów do śmiechu nie zabraknie, chociaż mogłoby być ich więcej.
Niby zwykła i banalna historia rodziny (nawet z trupem w tle), ale bohaterowie tak świetnie wykreowani, że czyta się (a właściwie słucha) bardzo lekko i przyjemnie. Humor sytuacyjny, niedopowiedzenia oraz splot pomyłkowych zdarzeń wystarczą do relaksu. Czasem taka lektura jest bardzo potrzebna.
Zakończenie może zaskoczyć, ale jeżeli chcecie się tego dowiedzieć to przeczytajcie lub posłuchajcie sami.
Ja myślę, że warto.