Dalekowschodnie sztuki walki miały w zamyśle chronić słabszych przed agresorami. Pomagać tym mniejszym czy słabszym fizycznie osobnikom wychodzić cało/zwycięsko w konfrontacji z większymi "mocarzami". Ci ostatni bowiem nie musieli, przynajmniej w teorii, szukać jakichś wyrafinowanych sztuczek, by wykazywać swą "wyższość".
Nic więc dziwnego, że na przestrzeni dziejów wymyślano i wciąż modyfikowano różne formy skutecznej walki z potencjalnie silniejszymi przeciwnikami. A osoby praktykujące tego typu ćwiczenia - niejednokrotnie dochodziły do prawdziwej perfekcji. I już nie zawsze ten "większy" bywał górą w bezpośredniej potyczce z mniej okazale prezentującym się rywalem..
Ale, jak to w życiu bywa, zaczęło dochodzić do pewnych wypaczeń. I o nich właśnie opowiada ta książka...
Największą "sławę" w tego typu poczynaniach zyskali sobie osobnicy spod znaku ninja.
Początki tego "ruchu" były szlachetne. Dawno temu, gdzieś w Azji, pewien możnowładca zapragnął córki jednego z chłopów. Uprowadził ją, wbrew woli samej (nie)zainteresowanej i jej rodziców do swego zamku. I tam uwięził. A była to prawdziwa, jak na ówczesne czasy - forteca. Zrozpaczony ojciec nie miał tam prawa wstępu. Rozpoczął więc żmudne przygotowania, by dostać się podstępem. Wytrwale, miesiącami ćwiczył różne formy walki i szybkiego unieszkodliwiania potencjalnych przeciwników. A także obmyślał przeróżne sztuczki i fortele, mogące okazać się pomocne w odzyskaniu córki...
"Misja" ostatecznie nie zakończyła się powodzeniem, jedak "wieść gminna" rozsławiła działania ojca. I coraz większe rzesze tego typu "cichych wojowników" zaczęły szkolić się w tym śmiercionośnym fachu...
Zapotrzebowanie na ich "usługi" było coraz większe. Bogacze chętnie pozbywali się konkurentów w interesach, nie brudząc sobie rąk. Wynajmowali ninja, którzy za (odpowiednią) opłatą robili to za nich...
Ninja nie odmawiali żadnej akcji, ale kasa musiała się zgadzać. Robili wszystko, by wykonać misję, a w razie niepowodzenia - popełniali ssmobójstwo...
Byli, a może nawet i nadal są - jedną z najlepiej wyszkolonych grup "uderzeniowych" do tzw.czarnej roboty...
Swą "sławę" potwierdzali na wszystkich chyba kontynentach, a niektóre z ich akcji były tak nieprawdopodobne, że wyglądały na działanie "sił nieczystych"...
I właśnie o tego typu przypadkach, bezwzględnych mścicielach oraz "tajnych stowarzyszeniach" - wykorzystujących perfekcyjne umiejętności nabyte w długotrwałych treningach sztuk walki do "niecnych" celów - poczytamy w niniejszej książce...