Sara Linton jest pediatrą i koronerem w niewielkiej miejscowości w Stanie Georgia. Kobieta w swoim życiu już wiele widziała i wiele przeżyła, ale odkrycie poćwiartowanych zwłok noworodka w toalecie przy torze wrotkarskim sprawia, że traci wiarę w istotę człowieczeństwa, dopada ją odrętwienie. Jakby tego było mało, chwilę później, Jenny - jej trzynastoletnia pacjentka - celuje z pistoletu do kolegi. Swoją postawą, interweniującego szefa policji, nawiasem mówiąc byłego męża Sary, zmusza do koszmarnego wyboru. Niestety przegrywa tę konfrontację. Zostaje zastrzelona. Sekcja zwłok Jenny, a także prowadzone śledztwo zaczyna ujawniać szokujące fakty. Okazuje się, że te dwa makabryczne wydarzenia stanowią fragment ohydnych działań związanych z wykorzystywaniem seksualnym dzieci i pornografią dziecięcą.
Muszę przyznać, że stworzona przez autorkę historia wstrząsnęła mną. Wydarzenia mające miejsce w Hertsdate są fikcyjne, teoretycznie powinno się podejść do nich z dystansem. Jednak zjawisko przemocy seksualnej istnieje i stanowi w naszych czasach bardzo poważny problem. Jest to temat budzący ogromne poruszenie i nie da się przejść obok niego obojętnie, dlatego że jest to potworne zło. Stąd też i ocena tej książki jest dla mnie bardzo trudna, gdyż podczas czytania górę brały emocje, a nie trzeźwa analiza. Postaram się jednak w miarę racjonalnie skomentować powieść Karin Slaughter.
W porównaniu do "Zaślepienia", tomu pierwszego, fabularnie jest znacznie lepiej. Historia jest dynamiczna, nieoczywista, sporo jest domysłów i tajemnic, tym samym finał jest mocno szokujący. Również prowadzone śledztwo jest przekonujące, co prawda standardowo przebiega bardzo sprawnie, jednak praca detektywów wypada wiarygodnie. Zdecydowanie mniej, co dla mnie jest dużym plusem, mamy do czynienia z osobistymi problemami byłych małżonków Sary i szeryfa Tollivera. Za to sporo jest odniesień do życia policjantki Leny, która przeżyła osobisty dramat i obecnie stara się wyjść na prostą. Jeśli ktoś nie czytał "Zaślepienia" - nie ma obaw, autorka dokładnie wyjaśnia zdarzenia z przeszłości.
Według mnie powieść "Płytkie nacięcie" jest mroczniejsza, poza tym więcej w niej intymności i psychologicznej głębi. Nie brakuje również dobitnych opisów, które jeszcze bardziej uwypuklają krzywdę dzieci. Karin Slaughter wyraziście, momentami może nawet zbyt wyraziście, relacjonuje upiorne wydarzenia, co jest wstrząsające. Ból i cierpienie dzieci budzą bunt, jest sporo myśli, a także skarg na panującą niesprawiedliwość i na kiepski system prawny, ale historia ta zdejmuje zasłonę z oczu. Owszem, słyszymy w wiadomościach o kolejnych wykorzystanych dzieciach, ale wydaje się to dalekie. W tej książce mamy brutalną prawdę, dlatego wybierając tę powieść na swoją lekturę trzeba wziąć to pod uwagę, ponieważ jest to wstrząsający thriller skierowany do osób o mocnych nerwach