Stalowe Szczury to moje pierwsze spotkanie z twórczością Michała Gołkowskiego. Pierwszy tom czyli Stalowe Szczury. Błoto spodobał mi się na tyle, że w końcu postanowiłam sięgnąć po drugą część serii.
W tomie zatytułowanym Stalowe Szczury. Chwała. również spotykamy Reinhardt'a i jego podwładnych, którzy do tej pory tworzyli kompanie karną. Jednakże w wyniku pewnych wydarzeń z poprzedniego tomu wspomniany wyżej Reinhardt został wydostany z błota kompanii karnej i przywrócony do rangi kapitana. Nie tylko on chwilowo znalazł się z dala od frontu - ale również jego podkomendni, którzy wciąż tworzą zgrany zespół.
Tym razem kapitan szykuje swoich ludzi do wykonania misji, która ma szansę zakończyć trwającą już ósmy rok Wielką Wojnę. Jednakże zarówno Reinhardt, jak i jego załoga to jedynie dodatek do tego co naprawdę liczy się w wielkim równaniu sił i w całym jego życiu - do Marlene.
Tymczasem gdzieś za kulisami w dymie cygar i pryzmatach kryształowych karafek snuje się salonowa intryga, która sięga od lądowisk sterowców przy linii frontu, aż do odległego i zimnego Königsberga.
Czego tak naprawdę chce von Ludendorff? W dodatku w to, że porucznik von Haugwitz jest pionkiem w tej grze nie wątpi nawet on sam. Jednakże czy to możliwe, że potężny generał nieświadomie gra swoją role w tym ogromnym przedstawieniu na arenie dziejów? W warkocie rotorów, w dudnieniu działek pokładowych oraz świście wichru w olinowaniu nadchodzi Flammander Ruhm - płomiennej chwały blask.
~*~
W pierwszym tomie tego cyklu poznawaliśmy wojnę od jednej z najgorszych stron (nie to, żeby wojna miała jakieś zalety). Bohaterów książki poznaliśmy w okopach i błocie - jako kompanie karną; czyli taką od najgorszej, najbardziej niebezpiecznej, brudnej i ryzykownej roboty. Jednakże w tej części przyglądamy się im w nieco innym środowisku, albowiem zostali wyciągnięci z okopów i przygotowują się do misji, która ma szansę przeważyć szalę jeżeli chodzi o wojnę.
Mimo tego, że historia, którą opowiada nam autor jest mocno alternatywna, to czuć, że Gołkowski wie o czym pisze. A robi to w sposób lekki i bardzo przystępny tak, że płynie się przez fabułę oraz mocno kibicuje zarówno Reinhardtowi, jak i jego kompanom. Jednakże z każdą przeczytaną stroną coraz bardziej czuć, że ewidentnie coś czai się gdzieś w cieniu, a zakończenie niekoniecznie musi być szczęśliwe.
Czytając zarówno pierwszy, jak i drugi tom bardzo zaangażowałam się w fabułę i przywiązałam się do bohaterów dużo bardziej niż się tego spodziewałam. Przyznam się Wam szczerze, że zaskoczyło mnie to jak ogromny wachlarz emocji wywoła we mnie ta książka - od ekscytacji, przez kibicowanie poszczególnym bohaterom po wzruszenie i rozpacz w krytycznych momentach.
Po zakończeniu czytania powyższej powieści przez jakiś czas nie byłam w stanie się otrząsnąć, a tym bardziej sięgnąć po kolejną powieść, która czekała w kolejce, i której nie mogłam się doczekać. I "nienawidzę" autora za to w jakim stanie zostawiła mnie ta część z serii - mimo to już nie mogę doczekać się sięgnięcia po kolejną.
Myślę, że Stalowe Szczury to mocno niedoceniana seria i nie pamiętam, żeby ktoś jeszcze o niej pisał lub mówił. A przecież w tym przypadku zadowoleni będą nie tylko miłośnicy trzymających w napięciu historii czy fantastyki. Z lektury tej książki powinni być zadowoleni również (a może przede wszystkim) ci, którzy lubią powieści wojenne oraz z wątkami historycznymi - nawet pomimo tego że w tym przypadku historia jest mocno alternatywna.
Wiem, że większość z Was raczej nie sięga po tego typu historie. Jednak moim zdaniem w tym przypadku warto wyjść ze swojej czytelniczej bańki i dać szansę Reinhardtowi i jego kompanom.